Koniec ekogroszku. Za wypisywanie takich bredni w reklamach powinni go całkiem zabronić
Ekogroszek jest tani, wydajny i ekologiczny, tylko rząd namieszał i nigdzie nie można go kupić. Taki obowiązuje obecnie przekaz i jest on bardzo na rękę górnikom. Problem polega na tym, że nie licząc roli polityków kompletnie nic się nie zgadza. Fot. Justynka1234/Wikmedia (CC BY-SA 3.0).
Rządowi w sprawie ekogroszku zdecydowanie nie staje na konsekwencji. Najpierw zgadza się z ustaleniami naukowców, które dotyczą trujących emisji, potem podejmuje legislacyjną ofensywę w celu zmiany norm jakości węgla, a na koniec wykonuje zgrabny piruet i ze wszystkiego się wycofuje. Bo górnicy zmarszczyli brwi.
Ekogroszek jest bezpieczny dla środowiska i nieszkodliwy dla otoczenia. Jest prawie ekologiczny – przekonują producenci. „Prawie” – jak głosi popularna reklama – robi różnicę.
Ta reklamowa ofensywa mocno wkurza Polaków, bo w związku z brakiem ekogroszku w sklepach wcale nie ustała, a wręcz przeciwnie jakby przybrała na sile. Co się dzieje? Otóż wcale nie ma zachęcać do sprzedaży, tylko wbić Polakom do głowy, że ekogroszek jest ekologiczny. Taka narracja prowadzona jest od lat i przynosi efekty.
Zlecone przez Prawników dla Ziemi badania w Politechnice Warszawskiej temu jednoznacznie przeczą.
Naukowcy: ekogroszek truje aż niemiło
Analizę przeprowadził zespół pod kierownictwem dr hab. Artura Badydy w warunkach zbliżonych do tych, jakie występują w przeciętnych gospodarstwach domowych, czyli w piecach piątej generacji. W dalszym ciągu obowiązuje na ten sprzęt zielone światło od UOKiK-u, chociaż dzwoniąc na infolinię rządowego programu Czyste Powietrze, usłyszałem w październiku, że dopłaty do pieców na ekogroszek będą tylko do końca roku.
W ramach testów naukowcy przeanalizowali próbki dwóch łatwo dostępnych na rynku, popularnych marek ekogroszku. Wyniki badań nie pozostawiają złudzeń. Wszystkie serie pomiarowe wykazały bardzo wysokie stężenia pyłu całkowitego w spalinach. Emisje szkodliwych dla zdrowia pyłów były przekroczone nawet czterdziestokrotnie.
Górnicy: ceną za ekogroszek jest umowa społeczna
I kiedy mogło się wydawać, że dobre czasy kończą się dla ekogroszku, bo Ministerstwo Klimatu i Środowiska ogłosiło nowe normy jakości węgla, które zmienią ekogroszek w groszek III i ekomiał w paliwo drobne, w resorcie doszło do zmiany warty. Michała Kurtykę, winionego m.in. za ciągnące się w nieskończoność kłótnie z Czechami o kopalnię Turów, zastąpiła Anna Moskwa, która najwyraźniej otrzymała dokładne instrukcje, jak ma prowadzić prace resortu i co ma być dla niej priorytetem a co nie. I wychodzi na to, że właśnie wtedy trujący ekogroszek i nowe normy jakość węgla straciły na znaczeniu.
Efekty legislacyjnego slalomu gigant są dwa. Polacy wystraszeni tym, że za chwilę ekogroszku nie będzie, ruszyli na zakupy. Na ich wyobraźnie zadziałały też najnowsze prognozy dotyczące zbliżającej się zimy, zapowiadające mrozy i opady śniegu. W ten sposób ekogroszek stał się nagle nie dość, że towarem deficytowym, to w dodatku co gorsza też znacznie droższym. I jeszcze jedno: rząd w ten sposób wyprowadził z równowagi górników, których ugłaskuje m.in. umową społeczna gwarantującą indeksację pensji, gwarancje zatrudnienia i jednorazowe odprawy.
Dla związkowców sprawa jest prosta: skoro rząd zmienia normy jakości węgla, to znaczy, że kopalnie będą musiały rezygnować z produkcji ekogroszku, co z kolei pomniejszy ich wynik finansowy, skutkiem czego trzeba będzie je zamykać. I to znacznie wcześniej niż przewiduje to dołączony do umowy społecznej harmonogram, w którym ostatnia kopalnia przestaje fedrować w 2049 r. Zdaniem związkowców, jak przestanie istnieć ekogroszek, umowę społeczną można wyrzucić do kosza, bo ta przestanie obowiązywać. I właśnie dlatego resort klimatu i środowiska zaczął się z wszystkiego wycofywać.
Po niedawnej ofensywie prawnej pozostają jedynie pamiątki w postaci rekordowych cen ekogroszku, braku dostępności i jeszcze większego napływu reklam przekonujących, że tak bardzo eko jako ekogroszek już bardziej nie można być.