REKLAMA

Amerykanie zaleją rynek swoimi ogromnymi zapasami ropy. Ceny spadną, ale na jak długo?

Amerykański prezydent Joe Biden chce nałożyć na ceny energii przynajmniej na chwilę kaganiec i podjął decyzję o historycznym uwolnieniu rezerw ropy naftowej Stanów Zjednoczonych. W odpowiedzi giełda zareagowała korektą cenową w dół, ale eksperci nie są do końca przekonani, czy to wpłynie kojąco na rynek, także w perspektywie długoterminowej.

Rynek ropy. Amerykanie zaleją rynek swoimi ogromnymi zapasami, by zdusić ceny
REKLAMA

Zgodnie z przewidywaniami Joe Biden zdecydował o uwolnieniu amerykańskich rezerw ropy naftowej. Każdego dnia, przez 6 następnych miesięcy, na rynek tym samym będzie trafiać o 1 mln baryłek więcej. Jednocześnie rząd w Waszyngtonie wywiera coraz większą presję na producentów ropy, żeby ci wydobywali jej coraz więcej. Za niewykorzystane w tym zakresie koncesje za chwilę mogą słono zapłacić.

REKLAMA

To jeden z elementów planu Bidena, który ma jeden podstawowy cel: wyhamować amerykańską inflację, która w lutym wyniosła 7,9 proc. i była najwyższa od 40 lat. Teraz, w dobie rosyjskiej agresji na Ukrainę i nałożonych za to na Moskwę sankcji, drożeje w pierwszej kolejności energia. 

Cena ropy: jest oczekiwana korekta w dół

Urszula Cieślak z BM Reflex przekonuje, że amerykański ruch jest dużym wsparciem dla rynku. To działania uspokajające, w odpowiedzi, do których jesteśmy świadkami korekty cenowej. Wartości na poziomie 103 dol. jednak dawno nie widzieliśmy – zwraca uwagę. I rzeczywiście: jeszcze 31 marca za ropę Brent przyszło płacić w okolicach 107-108 dol.

Po informacji amerykańskiego prezydenta doszło do kilkuprocentowego spadku – do poziomu 102-103 dol. Ostatnio tak tanio było w połowie marca. A jeszcze przed rosyjską agresją na Ukrainę za baryłkę ropy trzeba było płacić mniej niż 95 dol. Ale czy dodatkowa ropa z USA schłodzi rynek w dłuższej perspektywie? 

Rezerwy nie pomogą, rynek za bardzo dygocze

W tym samym tonie wypowiadają się też analitycy rynku paliw z serwisu e-petrol. Grzegorz Maziak nie za bardzo widzi szansę, żeby przez uwolnienie amerykańskich zapasów długofalowo rzeczywiście coś zmieniło na rynku. Przypomina jednocześnie, że przecież tak po prawdzie z uwolnieniem zapasów ropy mamy do czynienia od początku marca. A jakichś wyraźnych różnych cenowych surowca w tym czasie jednak nie było.

Przypomnijmy: po tym, jak ceny ropy skoczyły w USA do najwyższych poziomów od 2014 r. Międzynarodowa Agencja Energii zdecydowała się umniejszyć swoje zapasy o 60 mln baryłek. 

Niestety, dalej będzie drogo. Amerykańskie zapasy trochę rynkowi pomogą, ale jego problemów nie rozwiążą 

– ocenia Grzegorz Maziak.

Inny ekspert z e-petrol dr Jakub Bogucki też ocenia ruch USA jako działania jednorazowe, czyli na krótką metę, które w żaden sposób nie wpływają na obawy dotyczące logistyki naftowej. 

REKLAMA

Rynek ropy dygocze też z innych powodów. Nie wiadomo wszak do końca, jak skończy się potyczka energetyczna między Zachodem a Rosją. Tajemnicą jest też to, czy w końcu Iran zdecyduje się na zwiększenie swojej produkcji. Teheran uzależnia to od powodzenia rozmów w sprawie przywrócenia Wspólnego Kompleksowego Planu Działania, jak oficjalnie nazywa się porozumienie nuklearne Iranu z Zachodem.

Nie można też z całą pewnością zakładać, jak rozwijać się będzie sytuacja w Arabii Saudyjskiej, gdzie naftowe instalacje od tygodni atakują jemeńscy rebelianci, skutecznie zakłócając dostawy ropy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA