REKLAMA

Bitcoin już prawie po 50 tys. dolarów. To, co zrobił Elon Musk, zakrawa na mistrzostwo świata

Początek roku 2021 przyniósł na rynkach finansowych bardzo dużo bardzo dziwnych wydarzeń. Mieliśmy (albo nadal mamy) „rewolucję redditową”, mamy nowego najbogatszego człowieka na planecie – Elona Muska, który zachowuje się ekscentrycznie i chyba czerpie sporo radości z publikowania tweetów, które ruszają rynkami, mamy w końcu w samym środku tego wszystkiego kryptowaluty i bitcoina, którego lubią i redditowcy i Musk.

Bitcoin już prawie po 50 tys. dolarów. To, co zrobił Elon Musk, zakrawa na mistrzostwo świata
REKLAMA

I to właśnie bitcoin w trakcie całego tego zamieszania wyraźnie zyskuje na wartości. W czwartek pobił zresztą kolejny rekord, osiągając wartość 48307 dol.

REKLAMA
 class="wp-image-1358443"
Kurs BTCUSD w czwartek 11 lutego. Źródło: Stooq.pl

Pierwszy bohater Redditu, czyli spółka Gamestop zaliczyła spektakularny krach, spadając od szczytu 28 stycznia już o ponad 90 proc. Spółka Elona Muska, czyli Tesla, która poinformowała właśnie, że wydała półtora miliarda dolarów na bitcoiny też wcale nie rośnie. W ciągu ostatniego miesiąca jej akcje spadły o 8 proc. Za to bitcoin w tym roku poszedł w górę o 50 proc.

 class="wp-image-1358446"
Trzymiesięczny wykres BTCUSD. Źródło: Stooq.pl

W tym spekulacyjnym amoku łatwo mogą umknąć wydarzenia, które dotyczą bitcoina, ale są nieco w tle, moim zdaniem niezasłużenie.

Robinhood ukazał zalety blockchaina jak nikt wcześniej

Kiedy darmowa apka do grania na giełdzie Robinhood ograniczyła swoim użytkownikom dostęp do zleceń zakupu akcji i opcji Gamestop i kilku innych spółek, tłumaczyła to ograniczeniami nałożonymi na nią przez izbę rozliczeniową. Sednem problemu był trwający dwa dni cykl rozliczeniowy dotyczący wszystkich transakcji giełdowych w USA. Aby zapewnić bezpieczeństwo obrotu biura maklerskie muszą utrzymywać odpowiednie rezerwy finansowe, na wypadek gdyby w czasie tego dwudniowego okresu wydarzyło się coś niepożądanego.

Robinhood w ramach gaszenia pożaru zaapelował między innymi, aby ten dwudniowy okres potrzebny na rozliczenie i zaksięgowanie transakcji skrócić. Nie wspominał przy tym o technologii blockchain, ale moim zdaniem cała ta sytuacja pokazała w sposób doskonały największy plus wynikający właśnie z blockchaina. Niby wiadomo o tym od lat, bo zawsze, gdy ktoś opisuje tę technologię wspomina o tym, że umożliwia ona natychmiastowe zawieranie transakcji, ale mam wrażenie, że szersza publiczność miała do tej pory problem z odpowiedzią na pytanie „i co z tego”. Dopiero zamierzanie z Robinhoodem i jego klientami chcącymi kupować akcje Gamestopu pokazało, o co chodzi. Gdyby rynek finansowy w USA był zbudowany na blockchainie, wszystkie transakcje byłyby rozliczane dokładnie w tym samym momencie, w którym byłyby zawierane. Nie byłoby dwudniowego opóźnienia, zniknął by więc wymóg utrzymywania odpowiednich zabezpieczeń w systemie. Tym samym stałby się on mniej kosztowny, no i oczywiście wszyscy inwestorzy mogliby sobie spekulować Gamestopem, ile dusza zapragnie.

Skrócenie czasu rozliczeń na rynku można osiągnąć także bez blockchaina, nie jest to kierunek bez żadnej alternatywy, ale jeśli ktoś chce promować korzystanie z tej technologii i pokazywać jej zalety, to sprawa Robinhooda i Gamestopu właśnie spadła mu z nieba. A perspektywa szybszej adaptacji rynków finansowych do blockchaina oczywiście zwiększa także szanse szerszej akceptacji kojarzonych z tą technologią kryptowalut, w tym przede wszystkim bitcoina.

Tesla pokazała, że bitcoin to nie są pieniądze

O tym, że Tesla Elona Muska zainwestowała w styczniu aż 1,5 mld dolarów w bitcoiny, wszyscy chyba już słyszeli. Intrygujące w tej informacji jest też to, co jest nieco schowane na drugim planie, a mianowicie to, jak spółka sobie te zakupy zaksięgowała. Otóż tych bitcoinów nie wpisano w bilans Tesli, ani jako gotówki (to byłoby chyba spore zaskoczenie), ani nawet jako innych instrumentów finansowych, czy też aktywów finansowych. Zasoby bitcoina zostały sklasyfikowane jako „wartości niematerialne i prawne”, czyli z księgowego punktu widzenia są podobne na przykład do zarejestrowanego znaku towarowego, który ma jakąś tam wartość, którą się profesjonalnie szacuje, ale nie podlega ona codziennym wahaniom na rynku. Co ciekawe, zgodnie z amerykańskim prawem wartości takiego składnika majątku spółki nie można przeszacowywać w górę, ale można, a nawet należy przeszacowywać go w dół, gdy jest to uzasadnione. Jeśli więc bitcoin podrożeje o 1000 procent, to w księgach Tesli nic się nie zmieni, ale jeśli potanieje o 50 proc. wtedy Tesla zaksięguje stratę. Zysk związany ze wzrostem notowań bitcoina będzie mogła zaksięgować dopiero wtedy, kiedy go sprzeda. Taka ciekawostka.

Generalnie Tesla i Musk swoim zakupem bitcoinów robią dużo dla popularyzowania tego instrumentu, a z drugiej strony sposobem księgowania niejako zajmują stanowisko w trwającej od lat nieustającej dyskusji o tym, czym tak naprawdę jest bitcoin? Czy to pieniądz, czy to instrument finansowy taki jak notowane na giełdach kontrakty terminowe na surowce, a może to po prostu „surowiec”, tak jak złoto? Idąc tokiem rozumowania księgowych w Tesli bitcoin to nie są ani pieniądze, ani nie są to nawet aktywa finansowe. Bardzo ciekawe podejście.

Bitcoin drożeje głównie wtedy, gdy wkleja się w mainstream

Informacja o zakupie bitcoinów przez Teslę wywołała kolejną falę wzrostu notowań tej kryptowaluty, w ostatni wtorek na chwilę przebity został poziom 48 tysięcy dolarów (co ciekawe, akcje Tesli po tej informacji spadły, a nie wzrosły). Kolejny raz mamy więc do czynienia ze schematem, w którym bitcoin zyskuje na wartości w reakcji na zdarzenia, które świadczą o tym, że staje się on w coraz większym stopniu częścią finansowego mainstreamu. W przeszłości bitcoin drożał, bo wprowadzano kontrakty terminowe na niego na największych giełdach świata, bo Paypal dopuścił możliwość płacenia nim w transakcjach, każdorazowo pomagają też wypowiedzi znanych finansistów, właścicieli funduszy hedgingowych czy też analizy z dużych banków typu JP Morgan albo Citigroup.

Ostatnia fala wzrostów to głównie efekt oczekiwania na zgodę amerykańskiego nadzoru finansowego na utworzenie nowego funduszu ETF skupionego na bitcoinie. Istnieje pogłoska, że nowy nadzór pod nową administracją nowego prezydenta zgodzi się na to, na co ich poprzednicy zgodzić się nie chcieli. Nowy duży ETF bitcoinowy oczywiście oznaczałby bardzo duże prawdopodobieństwo napływu nowego kapitału na ten rynek, co z pewnością pomogłoby w dalszych wzrostach ceny.

Do tego w ostatnich dniach doszły życzliwe komentarze Elona Muska i wreszcie komunikat z Tesli.

Uważam, że taki mechanizm napędzania wzrostu wartości bitcoina ma w sobie coś intrygującego. Bitcoin przecież zdaniem wielu jego wiernych fanów ma być alternatywą dla mainstreamu. Często snują oni wizje, w których obecny system monetarny upada (z powodów bardzo niejasnych dla mnie, ale niech będzie) i zostaje zastąpiony przez coś nowego, na przykład przez kryptowaluty, które są zdecentralizowane, niezależne od państw i rządów no i oparte na blockchainie, który ma niewątpliwe zalety, o których pisałem już wyżej. Mówiąc w skrócie, świat wejdzie w nowy system z bitcoinem jako powszechnym pieniądzem, kiedy obecny system upadnie. W tym kontekście ciekawe jest to, że jak dotąd najważniejszym silnikiem napędzającym wartość bitcoina jest jego „wklejanie się” właśnie w mainstream, czyli to w mainstreamie jest wartość, bo to tam jest dużo ludzi. Dlatego jest mainstreamem. Wartość bierze się z tego, że dużo ludzi uznaje coś za użyteczne. Bitcoin zatem jako rzecz wartościowa prawdopodobnie nigdy nie będzie mógł istnieć bez mainstreamu.

REKLAMA

Dziś wiadomo, że bitcoin nie spełnia definicji pieniądza. Po pierwsze nie jest powszechny. Owszem można nim płacić za niektóre rzeczy i usługi w niektórych miejscach i rzeczywiście miejsc tych jest coraz więcej. Jednak nadal zdecydowanie więcej jest na świecie takich miejsc, w których bitcoinem płacić się nie da. Istotne w tym kontekście jest też to, że nie da się za jego pomocą rozliczać ze zobowiązań wobec państw, np. płacić podatków.
Po drugie bitcoin dziś nie jest pieniądzem, bo jest zbyt zmienny, a więc nie przechowuje dobrze wartości, a pieniądze powinny to robić.
Ale zmienność bitcoina wynika głównie z procesu adaptacji do mainstreamu. To przez ten proces on najczęściej dynamicznie drożeje, a kolejne fale wzrostowe wywołują następnie dość siarczyste korekty kursu w dół napędzane przez spekulantów. Jedno i drugie razem tworzy zmienność niespotykaną raczej w przypadku zwykłych walut. Bitcoin będzie więc mógł stać się pieniądzem dopiero wtedy, gdy ta zmienność zniknie, a będzie to możliwe dopiero wtedy, gdy zakończy się proces wklejania w mainstream. Bitcoin stanie się pieniądzem, gdy stanie się docelowo równoprawną częścią obecnego systemu finansowego. Zamiast więc obalania tego systemu i zastępowania go czymś nowym, powinniśmy raczej spodziewać się tego, że kiedyś w końcu w ramach tego systemu pojawi się dodatkowa alternatywa, uzupełniająca dotychczasowe możliwości. Podejrzewam, że na to właśnie liczy Elon Musk, lokując nadwyżki gotówkowe Tesli akurat w bitcoinie.

Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA