Padł rekord Polski. Jeszcze nigdy nie zarobiliśmy tyle co w tym roku
Nikt tego wcześniej nie zapowiadał ani nie obiecywał, więc to może być niespodzianka, ale dane Eurostatu wskazują na to wyraźnie. Polska pierwszy raz doczekała się nadwyżki w finansach publicznych. Mniej więcej pół roku temu.
Dowiedzieliśmy się o tym teraz, bo dopiero teraz GUS zrewidował dane za cały rok 2018. W wyniku tej rewizji okazało się, że ubiegłoroczny deficyt wyniósł tylko 0,2 procent PKB, a nie 0,4 proc. jak informowano wcześniej.
Nadwyżka w finansach publicznych
Jednocześnie Eurostat podał dane za pierwsze dwa kwartały tego roku. Okazało się, że w pierwszym mieliśmy nadwyżkę, która była dużo większa niż rok temu (2,8 vs 2 proc. w 2018), a w drugim kwartale sektor finansów publicznych wyszedł na zero, podczas gdy rok wcześniej miał 0,3 proc. PKB deficytu. Liczenie łącznego deficytu bądź nadwyżki za cztery ostatnie kwartały nie jest proste, bo nie polega na prostym dodawaniu danych kwartalnych (bo to tak naprawdę cztery ułamki, w których każdy ma nieco inny mianownik, więc trudno się je dodaje), na szczęście ekonomiści z PKO BP zrobili to za nas i wyszło im ponad wszelką wątpliwość, że Polska po drugim kwartale 2019 roku dopracowała się mininadwyżki w sektorze publicznym.
Rekord Polski w dochodach budżetowych
Cytując klasykę: „nadejszła wiekopomna chwila”, tyle że pod koniec czerwca, a nie teraz. Ale lepiej o takich wydarzeniach dowiadywać się późno niż wcale. Skąd nam się wzięła ta nadwyżka? Główne przyczyny dobrze widać w szczegółowych danych GUS za 2018. Wtedy jeszcze mieliśmy 5 mld zł deficytu, ale już wtedy dobrze widać było co się dzieje w części „zusowskiej” sektora publicznego. Otóż składki netto na ubezpieczenia społeczne wzrosły w ubiegłym roku o 23,2 mld zł. W tym samym czasie wydatki na świadczenia społeczne urosły tylko o 15,3 mld zł. Tym samym deficyt w ubezpieczeniach społecznych zmniejszył się o 8 mld złotych. A do tego wpływy z podatków były większe niż rok wcześniej o ponad 43 mld złotych. W efekcie łączne dochody państwa z podatków, składek, opłat itp. wzrosły z 39,8 proc. PKB rok wcześniej aż do 41,4 proc. PKB, co stanowi rekord Polski (przynajmniej w tym stuleciu).
Na wykresie powyżej widać wyraźnie, że deficyt nam zniknął nie dzięki zmniejszaniu wydatków, tylko dzięki sporemu zwiększeniu dochodów. Wydatki nasze państwo systematycznie ograniczało w latach 2010-2016, kiedy nie było innego wyjścia, bo przez większość tego okresu byliśmy w tak zwanej unijnej procedurze nadmiernego deficytu, która nas do tego przymuszała. Z procedury wyszliśmy w 2015, a w 2016 przestały maleć wydatki. Za to zaczęły szybko rosnąć dochody, które wcześniej praktycznie stały w miejscu. Mówiąc inaczej: jesteśmy bardziej opodatkowani niż kiedyś, albo też państwo nauczyło się skuteczniej te podatki z nas ściągać, albo też więcej osób te podatki i składki (priviet, pracownicy z Ukrainy!) u nas płaci. Możliwe też, że wszystkie te przyczyny występują jednocześnie, bo z pewnością się nie wykluczają.
Nadwyżki już raczej nie będzie
Co do zapowiedzi rządowych a propos zrównoważonego budżetu na rok przyszły, to oczywiście wszyscy już wiedzą, że to była tylko taka przedwyborcza sztuczka.
Cały sektor finansów publicznych zgodnie z wciąż obowiązującymi oficjalnymi prognozami rządowymi ma mieć deficyt na poziomie 0,3 proc. PKB. A na przykład agencje ratingowe takie jak Standard & Poors szacują, że to będzie raczej 2,5 proc. PKB.
W każdym razie nie powinno być nadwyżki. Tym bardziej ta chwilowa sprzed pół roku jest czymś jak na Polskę niesamowitym.
Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM.