REKLAMA

Wyszło na jaw, co tak naprawdę Jarosław Kaczyński myśli o emerytach

Wcale im nie wierzy, że są tak zmęczeni pracą, że nie mogą dłużej pracować i dlatego żądają wprowadzenia emerytur stażowych. Według lidera PiS, chcą od rządu kolejnych przywilejów, drugiej pensji. Opowiadają, że emerytury stażowe są konieczne, bo po 40 latach pracy już nie dają rady więcej, ale tak naprawdę i tak będą kontynuować pracę, pobierając jednocześnie z ZUS świadczenie. Spryciarze? Może, ale szef PiS chce im dać to, czego żądają, tylko nie teraz. A przy okazji gra między PiS a emerytami stała się grą w otwarte karty.

Wyszło na jaw, co tak naprawdę Jarosław Kaczyński myśli o emerytach
REKLAMA

Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego szczególnie szczwane są panie w wieku pięćdziesięciu kilku lat. To one w ramach emerytur stażowych chcą zyskać drugą pensję. Skąd ten wniosek? Prezes PiS powiedział to wprost podczas ostatniego spotkania ze swoimi wyborcami w Koninie.

REKLAMA

Czas zacząć od tego, jaki procent PKB przeznaczamy na emerytury. To jest wysoki procent i zwiększanie tego, żeby pewna grupa ludzi – mówię tu na przykład o paniach pięćdziesiąt kilka lat – miała już w istocie drugą pensję. Bo to nie jest tak, że ci ludzie nie chcą pracować. Chcą mieć po prostu drugą pensję. A nas po prostu musi być na to stać

– powiedział Jarosław Kaczyński.

Tak, ja też przecierałam oczy ze zdumienia, bo w sferze emocjonalnej można tę wypowiedź odczytywać tak, że prezes PiS, choć kreuje się na największego przyjaciela emerytów, tak naprawdę przynajmniej część z nich uważa za wyłudzaczy, zwłaszcza panie.

No dobrze, może przesadzam. Może ma ich tylko za sprytnych rozgrywających. W każdym razie tymi słowami z pewnością skończył podtrzymywać wizerunek emeryta biedaka, słabej istoty, którą trzeba wspierać za wszelką cenę, inaczej sobie nie poradzi.

I żeby nie było – wyszła tu przy okazji zasady gra, jaka toczy się pomiędzy PiS-em a emerytami. Teraz to gra w otwarte karty: żądając emerytur stażowych, emeryci wcale nie chcą ich z tego powodu, że zaczęli bardzo wcześnie pracę zawodową i mimo nieosiągnięcia jeszcze ustawowego wieku emerytalnego są już bardzo zmęczeni i nie mają sił. Zdaniem prezesa Kaczyńskiego mają, tylko udają, że nie mają. Co więcej, PiS tę ich opowieść oficjalnie nawet kupi i nadal obiecuje, że emerytury stażowe załatwi, a niech mają, tylko nie teraz. Teraz idzie kryzys i nie ma pieniędzy na prezenty.

Wraca wojna o emerytury stażowe

Tylko że żądający emerytur stażowych tracą już cierpliwość, bo te obietnice ciągną się od lat.

I to spotkanie w Koninie niefortunnie dla PiS przypomniało części Polaków, jak długo to już trwa i nic się nie dzieje. Wywołało wilka z lasu. A właściwie wywołało z lasu Piotra Dudę, szefa NSZZ Solidarność, który na łamach „Tygodnika Solidarność” powiedział, że możliwość dorabiania przez emerytów stażowych to nie problem, a „oni – jak nikt w Polsce – swoje emerytury już wypracowali i nikt nikomu nie robi tu łaski”.

No i zaczęła się kolejna odsłona wojny o emerytury stażowe.

Piotr Duda zażądał, by PiS natychmiast wznowił prace nad projektem emerytur stażowych. A projekty są dwa. Autorem jednego z nich jest właśnie „Solidarność”, to projekt obywatelski i oficjalnie jest on w planie prac Komisji Polityki Społecznej i Rodziny na drugie półrocze tego roku.

Szef „Solidarności" najwyraźniej nie chce czekać, albo nie wierzy w ten plan prac i zażądał natychmiastowego odmrożenia prac nad obywatelskim projektem ustawy.

PiS musi się jakoś bronić, więc Centrum Informacyjne Sejmu natychmiast wydało komunikat, że przecież pracuje nad projektem, nie olało go. Przecież Marszałek Sejmu niezwłocznie po złożeniu tego projektu nadała mu numer druku i skierowała go do pierwszego czytania na posiedzeniu Sejmu, a następnie zaplanowała jego rozpatrzenie w porządku obrad, co nastąpiło już 15 grudnia 2021 r. Cóż, nie da się ukryć, że od tamtego czasu się „mrozi”.

Drugim jest projekt prezydenta Andrzeja Dudy - ten, choć wpłynął do Sejmu 14 grudnia 2021 r., nie doczekał się jeszcze nawet pierwszego czytania. Jeszcze lepiej.

Emerytury stażowe. Prezydent Duda kontra przewodniczący Duda

Czym właściwie różnią się oba projekty? Po pierwsze, można od dawna odnieść wrażenie, że Andrzej Duda jedynie prowadzi grę z Piotrem Dudą i mimo składanych w kampanii wyborczej obietnic, wcale nie zależy mu na wprowadzeniu emerytur stażowych, dlatego gra na czas i wcale nie ciśnie Sejmu, żeby przestał ignorować jego projekt.

Projekt Piotra Dudy to natomiast projekt obywatelski, pod którym zebrano 235 tys. podpisów – to dlatego nie został odrzucony i formalnie jest ciągle procedowany, by nie sprawiać wrażenia, że władza ignoruje głos ludu.

Projekt „Solidarności” zakłada, że prawo do emerytury stażowej miałby kobiety po 35 latach pracy, w tym okresów składkowych i nieskładkowych, a mężczyźni po 40 latach pracy. Warunek jest jeden: wysokości takiego świadczenia nie byłaby niższa od minimalnej emerytury ustalanej przy zastosowaniu tzw. formuły zdefiniowanej składki.

REKLAMA

Prezydencki projekt zakłada za to, że kobiety mogłyby przechodzić na wcześniejsze emerytury po 39 latach pracy, a mężczyźni po 44 latach. Warunek? Zgromadzenie kapitału emerytalnego wystarczającego na wypłatę co najmniej minimalnej emerytury. 

Oba de facto oznaczają obniżenie realnego wieku emerytalnego dla części Polaków, na co PiS nie może sobie pozwolić. Dlatego będzie opowiadał emerytom różne rzeczy, ale to tylko zwodzenie. Ciekawe, że chyba tego zwodzenia ma już trochę dość, skoro sam prezes PiS tak ostatnio zmienił retorykę - zamiast głaskać, zaczął wbijać szpilki.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA