Ugody frankowiczów trafią do kosza? Nie dajcie się nabrać, to nowa sztuczka prawników
Prawnicy robiący złoty interes na frankowiczach najwyraźniej nie są zachwyceni, że liczba ugód w sprawach frankowych rośnie. Wymyślili więc nowy trik: zobaczcie, jaki prezent dał klientom TSUE, naprawdę chcecie, żeby darmowy kredyt hipoteczny przeszedł wam koło nosa? Nie? To idźcie do sądu podważyć ugodę, którą zawarliście. Mam wrażenie, że bez ingerencji rządu się nie obędzie.
Choć po opinii Rzecznika Generalnego TSUE banki próbują zaklinać rzeczywistość, twierdząc, że to jeszcze nic nie znaczy. Nie, to jednak dużo znaczy. Owszem, są wyjątki, ale w większości przypadków wyroki TSUE są zgodne z opinią Rzecznika, a to znaczy, że za jakieś pół roku TSUE wyda wyrok, który sprawi, że frankowicze będą mogli mieć kredyty za darmo i jeszcze pozwać banki, że przetrzymywały ich pieniądze.
Ci, którzy nie zdecydowali się iść do sądu po unieważnienie umowy kredytowej, a zamiast tego postanowili podpisać ugodę z bankiem, mogą teraz trochę żałować. A nawet jeśli nie przyszło im to jednak do głowy, prawnicy wyspecjalizowani we frankowych sporach właśnie pomagają im obudzić w sobie ten żal i właśnie zaczynają snuć w debacie publicznej opowieści: nic się nie stało, jeszcze wszystko można odwrócić, ugodę z bankiem też możecie unieważnić przed sądem i bić się o znacznie więcej.
Ugody frankowe nabierają rozpędu
Trochę mnie to dziwi, bo proces ugód pomiędzy frankowiczami a bankami wcale nie zabiera tak wielu klientów prawnikom od frankowiczów. To nie tak, że większość klientów woli ułożyć się szybko z bankiem i mieć problem z głowy, przerzucając całe ryzyko walutowe na bank, co jeszcze kilka lat temu było szczytem marzeń frankowicza. Jednak dzisiaj większość nie jest zainteresowana takim rozwiązaniem.
Ale fakt – liczba ugód rzeczywiście rośnie i to ostatnio nawet nabrała tempa. PKO BP – największy polski bank z dużym portfelem frankowym i jednocześnie pierwszy, który rozpoczął proces zawierania ugód zaproponowanych przez KNF, zawarł dotąd 22 tys. ugód z klientami. A jeszcze pod koniec grudnia mowa była o 18 tys. Bank niedawno przyznał w rozmowie, że liczba wniosków o ugody w ostatnich miesiącach 2022 r. wzrosła aż niemal o 100 proc. w porównaniu z II i III kwartałem 2022 roku.
Sprawy przyspieszyły też ostatnio w mBanku – jeszcze pod koniec 2022 r. mowa była o 1880 ugodach zawartych dotąd, a na koniec stycznia już o 3 tys. ugód.
Prawnicy nie są zachwyceni, bo tort im się kurczy, więc najwyraźniej postanowili wykorzystać opinię Rzecznika TSUE, by zniszczyć koncyliacyjne skłonności frankowiczów. Ba! Sięgnąć nawet po tych, co ugody już zawarli i wydaje się, że sprawa ich kredytów załatwiona jest raz na zawsze.
Frankowicz znów jak dziecko we mgle? Nie!
Przecieram oczy ze zdumienia, ale to dzieje się naprawdę. Właśnie „Rzeczpospolita” opisała, że prawnicy usiłują przekonywać, że jak ktoś zawarł ugodę z bankiem, to wcale nic się nie stało, jeszcze może skorzystać na wyroku TSUE, który zapadnie za kilka miesięcy. Wystarczy najpierw podważyć przed sądem ugodę, a potem już można wytaczać kolejny proces, unieważniający umowę kredytową.
Wystarczy udowodnić przed sądem, że kredytobiorca nie miał świadomości wad zawartego porozumienia, że działał pod wpływem błędnych informacji, więc jego decyzja była nieracjonalna. Skąd niby te błędne informacje? A no stąd, że banki w procesie ugodowym niewystarczająco informowały kredytobiorców, że ich umowa zawiera aluzyjne postanowienia, więc mogą pójść z nią o sądu i dużo ugrać.
No wiadomo, że bank w procesie ugodowym tego nie powie trzeba być być głupcem, żeby tak robić – powiecie. Bzdury, bo w ugodach – przynajmniej tych zawieranych w sądzie polubownym przy KNF – właśnie takie zapisy się znajdują. I KNF i banki bardzo już teraz dbają, żeby nie było się do czego przyczepić. Nie ma więc podstawy, do podważania ugody przed sądem. Oczywiście można próbować, ale nie dajcie nawijać sobie makaronu na uszy, że wygrana jest niemal pewna, bo jest dokładnie przeciwnie i dacie się tylko oskubać na kosztach prawnych.
Ci, którzy rzeczywiście mieliby podstawy do podważenia ugody, to klienci, którzy zawarli ugody, zanim to było modne i zanim zaczął nakłaniać do nich KNF, i wręcz zanim każde dziecko dowiedziało się, co to klauzula abuzywna w Polsce. Jednym słowem: to margines, a prawnicy próbują robić frankowiczów w konia bardziej niż kiedyś banki.
A jak klienci dadzą się przekonać? To epopeja frankowa nigdy się nie skończy i zaczynam myśleć, że naprawdę nie będzie innego sposobu jak rozwiązanie ustawowe.
W końcu po dekadzie doczekamy się ustawy frankowej
Tak na marginesie, zaczynam też wierzyć, że nad jakimś politycy już pracują. Wiecie, dlaczego? KNF starszy, że korzystny dla frankowiczów wyrok TSUE będzie kosztował sektor bankowy 100 mld zł, a to może się skończyć tragicznie przynajmniej dla jedno banku, bardzo źle dla kilku innych, a w efekcie w Polsce wybuchnie poważny kryzys finansowy.
Te wyliczenia na poziomie 100 mld zł KNF powtarza od kilku miesięcy. Aż tu nagle po opublikowaniu opinii Rzecznika Generalnego TSUE wjeżdża Paweł Borys, prezes PFR, gospodarczego ramienia rządu, i zaczyna opowiadać coś o 200 mld zł. Skąd ta kwota? Pojęcia nie mam, ale widać, że ktoś tu przyjął stronę banków i chce nas nastraszyć. Borys zresztą nieczęsto wypowiadał się publicznie na temat sporów uranowych. Jak widać, właśnie zaczął.
Po co? Wystraszone społeczeństwo nie powie: nie obchodzą mnie frankowicze. Wystraszone społeczeństwo powie do polityków: ratujcie nas, musicie coś z tym zrobić!