To musiało zaboleć. Oto co PiS usłyszał od swoich sojuszników z nowego czeskiego rządu nt. Turowa
Nowy czeski rząd miał spojrzeć na spór z Polakami o kopalnię Turów zdecydowanie przychylniej niż poprzednicy. Nie na darmo nowa władza w Pradze stoi w jednym szeregu z PiS w Parlamencie Europejskim. Teraz wychodzi na to, że w ten sposób kreślony przez polski rząd plan dalszych negocjacji z naszymi południowymi sąsiadami pasuje do rzeczywistości, jak pięść do nosa.
Na początku polski rząd pretensje Czechów o kopalnię w Turowie traktował jako element gry politycznej.
Tam będą wybory i to taka populistyczna gra z wyborcą
– słyszeliśmy.
A gdy już Czesi przekazali władzę prawicowo-konserwatywnej partii ODS, sojusznikom PiS-u w Parlamencie Europejskim, miało być z górki. A tu zaskoczenie, bo Praga wcale nie odpuszcza.
Polska miała się postawić, postraszyć Czechów sądem arbitrażowym i przede wszystkim nie zapłacić tyle, ile chcieli, ale znacznie mniej. Koniec końców Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska, przedstawiła Czechom polską wersję międzyrządowego porozumienia, której podstawowym elementem jest wycofanie skargi z TSUE. Ale Pragi to najwyraźniej nie przekonało, bo Czesi właśnie usztywnili stanowisko.
Turów: Polskę i Czechy dzielą pieniądze i czas
Ale to wcale nie znaczy, że czesko-polskie porozumienie w sprawie kopalni Turów jest na wyciągnięcie ręki. Okazuje się, że nasi południowi sąsiedzi nie chcą mniej niż wczeniej i tym samym wracają stare – wałkowane w trakcie 18 rund negocjacji – różnice między Pragą i Warszawą.
Jak podała agencja prasowa CTK, Czesi w swojej najnowszym projekcie umowy żądają od Polski wypłacenia odszkodowania w wysokości 50 mln euro – dokładnie tyle samo, ile na samym początku awantury o Turów. Polska zaś w ostatnim czasie zaproponowała o 20 proc. mniej, czyli 40 mln euro.
To niejedyna rozbieżność. Wraca bowiem spór o czas trwania umowy. Już wcześniej obie strony nie potrafiły się w tej kwestii dogadać. Polska chciała wiązać się w ten sposób z naszymi południowymi sąsiadami jak najkrócej. Złożona na ostatnim spotkaniu propozycja Anny Moskwy mówi o dwóch latach. Ale Czesi nie ufają rządowi PiS i chcą, żeby Trybunał Sprawiedliwości UE miał piecze nad tym porozumieniem przez co najmniej 10 lat.
Coraz większy ciężar kary TSUE
Tymczasem na początku lutego Komisja Europejska wyda ostateczne wezwanie do zapłaty zasądzonej na Polskę kary przez TSUE w sprawie kopalni Turów. Przypomnijmy: Trybunał UE 20 września 2021 r. nałożył na nasz kraj karę w wysokości 500 tys. euro za każdy kolejny dzień niewdrożenia wcześniejszego środka tymczasowego, dotyczącego zamknięcia kopalni Turów. Do tej pory polski rząd deklarował, że nie zamierza płacić ani grosza. Rzecznik KE Balazs Ujvari już poinformował, że w przypadku kiedy Warszawa nie zapłaci dobrowolnie, Komisja sięgnie po te pieniędzy do unijnych funduszy i tam potrąci z polskiej części należną kwotę. Pierwsza transza opiewa na 15 mln euro i 30 tys. euro karnych odsetek.