Trump znosi sankcje przeciw Turcji. USA upokorzone Moskwę i Ankarę
Donald Trump ogłosił w środę, że nakazał sekretarzowi skarbu USA zniesienie sankcji przeciw Turcji w nagrodę za utrzymanie zawieszenia broni. Przeprowadzony przez Turcję i Rosję rozbiór północnej Syrii i zapalenie zielonego światła dla rozprawienia się przez Ankarę z Kurdami przedstawił jako całkowity i wyłączny sukces swojej administracji.
Fot. Flickr/Gage Skidmore (CC BY-SA 2.0)
Donald Trump podczas przemówienia telewizyjnego oznajmił, że władze tureckie zapewniły go, że nie wznowią działań zbrojnych w Syrii, a zawieszenie broni będzie trwałe.
Sankcje zostaną zniesione, jeśli nie wydarzy się coś, z czego nie będziemy zadowoleni. Niech teraz ktoś inny walczy na tym nasączonym krwią piasku
- powiedział Donald Trump.
Prezydent USA wcześniej na Twitterze napisał, że, że zawieszenie broni i stworzenie "bezpiecznej strefy" w Syrii to wielki sukces. Z pewnością jest to sukces prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana, który właśnie takim eufemizmem określił swój plan siłowej eliminacji Kurdów z północnej Syrii.
Podczas swojego przemówienia Donald Trump zapewnił już wprost, że pokój w północnej Syrii to wyłączny sukces Stanów Zjednoczonych i żadnego innego kraju. W rzeczywistości takiego upokorzenia USA na arenie międzynarodowej nie było chyba od czasu panicznej ewakuacji Sajgonu pod koniec wojny w Wietnamie.
Teraz karty rozdaje Putin
Rosja i Turcja wykorzystały wycofanie amerykańskich wojsk z północnej Syrii i wspólnie ustaliły nowe porządki w tej części świata, relegując Stany Zjednoczone do roli obserwatora. Gwarantem zawieszenia broni, które tak chwali Trump, wcale nie jest jednak prezydent USA, lecz Władimir Putin.
To bardzo upokarzająca rola obserwatora, bowiem Amerykanie mogą się teraz tylko przyglądać, jak Turcja przy pomocy rosyjskiej armii rozprawia się z Kurdami i dokonuje czystek etnicznych na terytorium sąsiedniego kraju.
Opuszczone przez amerykańskich żołnierzy w wielkim pośpiechu bazy zostały przejęte przez rosyjskie siły, a wynajęci przez Moskwę najemnicy wrzucali do internetu filmiki pokazujące, jak z satysfakcją buszują po pomieszczeniach, które zaledwie godziny wcześniej zajmowali Amerykanie.
Pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, że USA i Turcja należą do NATO, co formalnie czyni oba kraje bardzo bliskimi sojusznikami, a Stany mają nawet w Turcji dużą bazę lotniczą w Incirlik. Zbliżenie Ankary i Moskwy, które zaowocowało nawet dostawą do Turcji rosyjskich rakiet S-400, od dłuższego czasu stawia status sojuszniczy tego kraju pod znakiem zapytania.
Kurdyjscy Peszmergowie przez ostatnich kilka lat byli wiernymi sprzymierzeńcami USA, biorąc na siebie niemal cały ciężar walki z terrorystami z tak zwanego Państwa Islamskiego. Na początku października zostali zdradzeni przez Trumpa, który niespodziewanie wycofał amerykańskie siły specjalne z północnej Syrii, w praktyce zapraszając Turcję do dawno planowanej inwazji.
Były jakieś sankcje? Nie zauważyliśmy
Warto podkreślić, że sankcje USA przeciw Turcji za operację militarną przeciw Kurdom w Syrii były symboliczne i nie miały żadnego wpływu na politykę prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana, który wręcz ostentacyjnie je zignorował. Cła na turecką stal nie miały większego znaczenia ze względu na bardzo małą skalę wymiany handlowej obu krajów.
Turcja wstrzymała działania wojskowe dopiero po przylocie do Ankary wiceprezydenta Mike'a Pence'a, który zgodził się na ustanowienie przez Turcję tak zwanej "bezpiecznej strefy", czyli szerokiego na 30 km pasa w północnej Syrii, z którego mieli wycofać się kurdyjscy bojownicy. W praktyce doszło do czystek etnicznych na wielką skalę, a liczbę cywilów, którzy musieli opuścić swojego domy, szacuje się na ponad 300 tysięcy.