To już nie są dywagacje, że jeśli…, to… To się właśnie dzieje. Susza nas dopadła, zaraz zacznie drenować nasze portfele, bo skoczą ceny żywności, a chwilę później zacznie utrudniać nam codziennie życie, bo musimy się liczyć z ograniczaniem dostaw wody w kranach. Ten rok może być najgorszy w historii.
Fot. Philippe Ramakers/Pixabay
Jeszcze w tym tygodniu o 10-20 proc. podrożeje chleb, ale i makarony i kasze - pisze „Gazeta Wyborcza”. Powód? Młynom kończą się zapasy zbóż i nie wystarczy ich do kolejnych zbiorów w lipcu. To dlatego, że przez pandemię ogromnie wzrósł popyt na produkty zbożowe. Z jednej strony Polacy masowo wykupowali makaron ze sklepów, z drugiej wzrósł eksport tych produktów za granicę, bo takie same zapasy robiły też inne narody.
Zapasy więc trzeba uzupełnić. Problem w tym, że cena pszenicy skoczyła z 750 zł za tonę w styczniu, a więc jeszcze zanim epidemia dotarła do Europy, do 940 zł za tonę na koniec kwietnia. To wzrost o 20-25 proc., który musi przełożyć się na ceny w sklepach.
Ale to nie koniec podwyżek cen żywności, to dopiero początek, bo czeka nas kolejna klęska: bardzo poważna susza.
Wiceprezes Polskiej Akademii Nauk, hydrolog prof. Paweł Rowiński alarmuje, że latem czeka nas jedna z największych susz w historii Polski.
„W tej chwili mamy znacznie gorszą sytuację hydrologiczną niż w analogicznym okresie w ubiegłym roku. Zeszłoroczna susza była dotkliwa. Jeżeli w najbliższych tygodniach nie pojawią się regularne opady deszczu, tegoroczna susza może być jeszcze gorsza, być może jedna z najgorszych w historii naszego kraju” – powiedział PAP prof. Paweł Rowiński.
Prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz podkreśla, że kluczowe będą najbliższe dwa tygodnie, jeśli w tym czasie nie zacznie padać deszcz, sytuacja będzie tragiczna.
Jak przełoży się to na ceny? Analitycy Credit Agricole przewidują, że w tym roku ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosną o 5,2 proc. r/r.
Te podwyżki odczuwamy już dziś. Według danych Urzędu Statystycznego w Warszawie w marcu w stolicy za bułki już płaciliśmy o 15,8 proc. więcej niż przed rokiem, za rzodkiewki o 16,2 proc. więcej, a za jabłka prawie o 54 proc. więcej.
Niezwykłe wzrosty dotyczą ostatnio papryki. Dziś za kilogram papryki czerwonej na warszawskiej giełdzie rolno-spożywczej w Broniszach trzeba zapłacić od 15 do 19 zł, rok temu cena wahała się od 6 do 9 zł.
Zabraknie wody w kranach?
To już nie jest straszenie, latem możemy mieć kłopoty z dostępem do wody w domach. Na razie w wodociągach wody jeszcze nie brakuje, ale prof. Rowiński przestrzega, że to zagrożenie jest coraz bardziej realne.
Takie rzeczy zdarzały się już w ubiegłym roku, kiedy z powodu suszy np. Skierniewice wprowadziły ograniczenia w dostępie do bieżącej wody.
- Taki scenariusz może powtórzyć się w kolejnych miastach, zwłaszcza tam, gdzie jest tylko jedno miejsce poboru wody. W lepszej sytuacji są większe miasta, gdzie woda czerpana jest ze źródeł gruntowych i powierzchniowych - podkreśla hydrolog.
Nie kośmy trawy!
Z powodu suszy miasta wstrzymują koszenie trawników. Taką decyzję podjął niedawno Zarząd zieleni Miejskiej w Krakowie, Warszawę wzywali do tego aktywiści z organizacji Miasto Jest Nasze, co przyniosło skutki, stolica również wstrzymuje koszenie.
Wysoka trawa pomaga zatrzymywać wodę w glebie, dlatego tak ważne jest, by jej nie kosić, szczególnie w obliczu potężnej suszy.
Decyzja miasta Warszawy dotyczy oczywiście jedynie terenów miejskich, ale powinniśmy zrobić to wszyscy. Nie kośmy trawy we własnych ogródkach! To jest moment, by krzyknąć: wszystkie ręce na pokład. Nie można myśleć, że mój jeden trawnik przed domem nie ma żadnego znaczenia, w skali siła.
Podobnie z myciem rąk, na które teraz zwracamy szczególną uwagę. Powinniśmy myć ręce przez 30 sekund. Czy w tym czasie z waszego kranu płynie woda, czy odkręcacie ją tylko na początku, żeby zmoczyć ręce i na końcu by je opłukać? Takie z pozoru drobne rzeczy będą miały olbrzymie znaczenie. To okazja, żebyśmy w końcu na serio zaczęli oszczędzać wodę. Kiedy słyszeliśmy, że na świecie brakuje wody pitnej, mało kto z nas się tym przejmował, bo dotykało to kogoś na drugim końcu świata. Teraz może dotknąć nas.