Ale możecie odetchnąć. Nie idziemy wcale w ślady Danii, która właśnie podnosi wiek emerytalny z 67 do 70 lat. Polska będzie raczej sypać pieniędzmi, żeby zatrzymać ludzi dłużej na rynku pracy.

System emerytalny w Polsce musi się zmienić. I tym razem to nie słowa ekspertów, ale wniosek z oficjalnego rządowego dokumentu pod nazwą Koncepcja Rozwoju Kraju 2050, który został już przyjęty.
Nowa strategia emerytalna
Jakich zmian należy się spodziewać? W dokumencie tym trudno szukać konkretów, ale zarysowany jest kierunek. I nie ma tam nic, co może się Polakom nie spodobać. Po pierwsze, zmiany wymaga uwzględnienie nowych modeli świadczenia pracy (chodzi o inne formy pracy niż stałe, pełnoetatowe zatrudnienie).
Po drugie, konieczne są zmiany pod kątem stabilnych narzędzi gromadzenia kapitału na emeryturę - to może zapowiadać jakieś zmiany w PPK, o których mówi się coraz częściej. Po trzecie, konieczna jest promocja dłuższej aktywności zawodowej. I tu zatrzymajmy się na dłużej.
Więcej wiadomości na temat emerytur można przeczytać poniżej:
Manna z nieba zamiast przymusu pracy do śmierci
„Promocja” nie oznacza przymusu. Nic nie wskazuje więc na to, że rząd ma zamiar posłuchać ekspertów i wydłużać ustawowy wiek emerytalny jak to właśnie niedawno robiła Dania, która i tak dziś ten wiek ma ustawiony dość wysoko, bo na poziomie 67 lat, a do 2040 r. ma on wzrosnąć do 70 lat.
„Promocja” oznacza, że emeryci mieliby dostać coś ekstra, żeby nie odchodzić na emeryturę mimo osiągnięcia wieku emerytalnego. Co?
Dziś już mogą korzystać z PIT-0, ale to ewidentnie za mało. Już rok temu minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz podkreślała, że dziś system działa koślawo, bo:
- po pierwsze, jak ktoś dziś spełnia warunki do otrzymania emerytury minimalnej (20 lat pracy dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn) i uzbiera ze składek 70 proc. tego, co jest potrzebne do emerytury minimalnej, dostanie tyle samo, co ten, który uzbiera 90 proc. - do ustawowego minimum będzie dopłacać państwo. Tymczasem dłuższa praca i wyższe składki powinny zawsze przekładać się na wyższe świadczenie.
- Po drugie, jeśli senior przejdzie na emeryturę, to dostaje trzynastkę, jak nie przejdzie, nie dostaje i ona przepada. Trzeba więc zrobić tak, żeby nie przepadała, a kumulowała i się i była wypłacana po przejściu na emeryturę za te lata, które senior jeszcze pracował, choć już nie musiał.
Zresztą niedawno Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich również podnosił ten wątek, mówiąc już nawet o kumulowaniu 13. i 14. świadczenia i wypłacaniu go albo doliczaniu do kapitału emerytalnego również tym, którzy jednak decydują się na dłuższą pracę. W ten sposób, jak policzył „Fakt”, odroczenie przejścia na emeryturę o pięć lat mogłoby przynieść dodatkowe 20 tys. zł.
A to jeszcze nie koniec, bo Łukasz Kozłowski mówi nawet o pomyśle wprowadzenia premii w wysokości 20 tys. zł, ale za jeden rok odroczenia przejścia na emeryturę. Po kilku latach robi się już bardzo pokaźna kwota.
A teraz najważniejsze: Kozłowski jest jednocześnie członkiem Rady Nadzorczej ZUS. I w tej roli tym bardziej wie, co w trawie piszczy. A kilka tygodni temu zdradził, że w sprawie dodatkowych bonusów za odroczenie przejścia na emeryturę będzie pracował nawet specjalny zespół.
To nie jest już więc tylko medialna debata ekspertów. To się dzieje. Nie bójcie się więc przymusu pracy do śmierci, czekajcie raczej na mannę z nieba, za dobrowolną dłuższą aktywność.