Nowy podatek dla pracujących z domu. Nie wydają na paliwo i garnitury, to niech płacą
Miliony pracowników w różnych krajach z powodu pandemii od miesięcy pracują zdalnie, zużywając swój prywatny domowy prąd, internet i papier toaletowy, dlatego toczą się dyskusje, by firmy wypłacały im jakiegoś rodzaju rekompensaty za pracę z domu. Tymczasem Deutsche Bank wpadł na dokładnie odwrotny pomysł: opodatkujmy ich dodatkowo za przywilej pracy w trybie home office.
Kto pracuje zdalnie, nie wydaje pieniędzy na bilety komunikacji miejskiej czy paliwo. Nie musi też kupować biurowych ubrań, skoro nie wychodzi w domu. A na dodatek fakt, że można pracować z własnej kanapy to przywilej - może nie dziś, bo dziś większość z nas po prostu jest do tego zmuszona, ale kiedy to wszystko się już skończy, dla wielu pracowników zdalna praca stanie się nową normalnością. A za taki przywilej należy zapłacić.
Z drugiej strony wiele osób wykonuje takie zawody, że zdalnie pracować nie może. Część ludzi w wyniku pandemii ma obniżone wynagrodzenia, część traci pracę. Państwo wypłaca im zasiłki. Ale skąd brać na to pieniądze? No właśnie, niech na bezrobotnych zrzuca się solidarnie ci, którzy mieli więcej szczęścia, mają pracę i do tego wygodną.
5 proc. od każdego, kto na home office
Za tą ideą stoją analitycy Deutsche Banku, którzy zaproponowali, by na pracowników wykonujących obowiązki zdalnie nałożyć 5 proc. dodatkowego podatku. Nie teraz, ale kiedy pandemia już wygaśnie i zaczniemy wracać do normalnego życia.
Analitycy wyliczyli, że dodatkowy podatek w skali Niemiec przyniósłby tamtejszemu budżetowi 16 mld euro, a w Wielkiej Brytanii 6,9 mld funtów. Stany Zjednoczone mogłyby na takim samym rozwiązaniu zyskać 48 mld dol. Całkiem kuszące sumy, które w i tak rozciągniętych pandemiczne budżetach narodowych z pewnością przydałyby się do zagospodarowania choćby na zasiłki dla bezrobotnych.
Wkurzyliście się, że ktoś mógłby was opodatkować? Analitycy DB są łaskawi i dają jeszcze jedno rozwiązanie - podatek mógłby ewentualne płacić pracodawca, który nie zapewnia pracownikom stałych stacjonarnych miejsc pracy i w ten sposób oszczędza na kosztach najmu powierzchni biurowej.
Ekwiwalent za picie własnej kawy i herbaty
Pomysł Deutsche Banku jest o tyle zaskakujący, że w ostatnich miesiącach dyskutuje się raczej o tym, by dopłacać pracownikom, którzy pracują z własnych domów zamiast cokolwiek im zabierać. Dopłacać mieliby im pracodawcy - za zużyty prąd, amortyzację mebli, korzystanie z prywatnej toalety, kawy i herbaty. W Danii podczas dyskusji padły już nawet kwoty - 2 euro dziennie.
W Polsce jeszcze daleko do takich regulacji i szafowania konkretnymi kwotami. Ale jednego możecie być pewni - jeśli nie trafi w Was podatek od pracy zdalnej, a wręcz przeciwnie, otrzymacie od pracodawcy ekwiwalent za home office, zapłacicie od niego podatek dochodowy.
Wiadomo... śmierć i podatki.