Niemcy rzucili się jak Polacy na promocję w Lidlu. A oto prawda o cenach w rosyjskim dyskoncie
Po hucznym otwarciu rosyjskiego dyskontu w Lipsku dziennikarz handelsblatt.com postanowił naocznie się przekonać, czy ceny w rosyjskim dyskoncie Mere rzeczywiście są tak szokująco niskie, jak zapewnia sieć w swoich reklamach. Oto jego spostrzeżenia.
Gołe posadzki, odrapane ściany, Zero półek, towary jest wystawiony bezpośrednio na paletach. W efekcie już po kilku godzinach pudła, puszki i butelki walają się po całym sklepie i wszystko wygląda dokładnie tak jak po bitwie o młodą kapustę w kraśnickim Lidlu.
Nie dość na tym skojarzeń z polskimi dyskontami. Pracownicy sklepu paradują w czerwono-żółtych uniformach. Gdyby nie napis Mere na plecach, można by pomyśleć, że jesteśmy w Biedronce.
I jeszcze ten slogan... "Codziennie jeszcze niższe ceny" (niem. Tiefstpreise jeden Tag)?
Przecież to jawny plagiat hasła Biedronki!
Aldi vs. Mere. To gdzie jest taniej?
Reporter handelsblatt.com najpierw wybrał się do Aldiego, by kupić pięć podstawowych produktów: 500-gramowy chleb tostowy, 250 gram masła, litr soku pomarańczowego, 100-gramomową tabliczkę czekoladę oraz litr mleka. Potem miar zamiar sprawdzić, ile wyda na ten sam zestaw w Mere.
Jego zdaniem ani obskurne wnętrze z towarem wystawionym na paletach, ani dość skąpa i wyglądająca na przypadkową oferta nie powalają.
W Mere nie uświadczysz chleba tostowego, masła ani czekolady.
Zamiast soku dziennikarz pomarańczowego znajduje sok jabłkowy.
Rosyjski dyskont wygrał tylko w pojedynku na ceny mleka . Litr kosztował u Rosjan 49 centów (2,10 zł), a w Aldim 62 (2,66 zł).
W ogonku rozmawia z Ullim, którego skusiła promocja na wino. Jego syn lubi blauer zweigelta, a w rosyjskim dyskoncie jest promocja, więc kupił dwa kartony. Za butelkę zapłacił tylko 1,04 euro (4,46 zł). W Aldim to wino jest niemal dwa i pół razy droższe i kosztuje 2,49 euro (10,68 zł).
Czy wróci do Mere?
– To zależy od tego, czy wino będzie dobre – odpowiada Ulli.
Niemiec odkrywa równoległy wszechświat w rosyjskim dyskoncie.
Para emerytów Ursula i Georg dowiedzieli się o otwarciu Mere z ulotki, którą znaleźli w skrzynce pocztowej.
W jej koszyku są także wino, herbata, ser i mleko.
Ursula i Georg mówią, że na pewno wrócą, ponieważ często chodzą na zakupy w tej okolicy.
Jego zdaniem sklep dyskontowy, w którym nie można kupić najpotrzebniejszych artykułów spożywczych, z pewnością będzie miał trudności na rynku niemieckim.
Z Syberii w wielki świat
Mere to sieć rosyjskich hard dyskontów, oferujących towary po mocno zaniżonych cenach, nawet o 20-30 proc. w stosunku do konkurencji. W lipcu Rosjanie planują otworzyć swój pierwszy sklep w Polsce. Kierownictwo postanowiło. że powstanie on w Częstochowie.
Kilka miesięcy wcześniej sieć zadebiutowała na rynku niemieckim w Lipsku. Zainteresowanie jej ofertą przeszło najśmielsze oczekiwania Rosjan. Towar został wykupiony na pniu, a sklep musiał zostać zamknięty na dwa dni, by można było uzupełnić braki.
Właściciele sieci Mere, bracia Sznajder, zaczęli budować swoje imperium w Rosji. Pierwsze sklepy powstały na Syberii w Krasnojarsku. Obecnie Mere to sieć 800 oddziałów zlokalizowanych w Rosji, Kazachstanie, Chinach, Białorusi, Niemczech i Rumunii. Bracia Sznajder planują podbić kolejne rynki, w tym polski.