Modlin bije rekordy popularności, Polacy kochają stamtąd latać. Ale za chwilę po lotnisku może hulać wiatr
Port w Modlinie jest w świetnej i zarazem fatalnej sytuacji. Podwarszawskie lotnisko nigdy w historii nie cieszyło się taką popularnością, nawet w październiku wykręcało znakomite wyniki. Z drugiej strony władze Modlina czekają bardzo trudne negocjacje z Ryanairem, a alternatywnych operatorów podbiera mu konkurent z Radomia. Fot. Łukasz Pacholczyk
Lotnisko w Modlinie obsłużyło w październiku 305 tys. pasażerów. W porównaniu z ruchem sprzed pandemii, tj. rokiem 2019, daje to wzrost liczby podróżnych o 128 proc. Mocno w górę poszła także liczba operacji lotniczych. Startów i lądowań było o 120 proc. więcej, w sumie ponad 2 mln.
Ubiegły miesiąc był rekordowy pod względem ruchu, jeśli chodzi o ten okres roku. Ale to żadna nowość. Najlepsze miesięczne wyniki port w Modlinie bił także w maju, czerwcu, lipcu, sierpniu i wrześniu. Warto też dodać, że tegoroczny październik był szóstym najlepszym miesiącem w historii lotniska. To oznacza, że na początku jesieni 2022 r. spod Warszawy wylatywało więcej pasażerów niż w szczycie sezonu przed pandemią.
W Modlinie powinny właśnie strzelać korki od szampana
Szybką odbudową ruchu lotniczego może pochwalić się kilka lotnisk w kraju, ale nawet na ich tle rezultaty wykręcane przez port w Modlinie muszą robić wrażenie. Paradoksalnie nikt w Polsce nie ma dzisiaj na głowie większej liczby zmartwień niż zarząd podwarszawskiego lotniska.
Najwięcej siwych włosów na głowie prezesów przysparzają dzisiaj prawdopodobnie negocjacje z Ryanairem. Obecna umowa wygasa w przyszłym roku. Lowcost korzystał do tej pory z bardzo preferencyjnych warunków, które miały na celu przyciągnięcie przewoźników na nowe lotnisko. Teraz reputacja Modlina już okrzepła, bardzo ciepło wypowiadali się o nim m.in. przedstawiciele jednej z francuskich firm, chcąc nawet w przyszłości przejąć zarządzanie lotniskiem. Do transakcji ostatecznie nie doszło.
Ryanair nie ma zamiaru odpuszczać
Irlandzki przewoźnik twardo się targuje i po kilku miesiącach rozmów wciąż nie wiadomo, czy zdecyduje się pozostać pod Warszawą. Mówi się za to, że lowcost ucieknie do stolicy. Niedawno okazało się, że zaklepał sobie sloty na lotnisku im. Chopina i dziwnym trafem umożliwił sobie uruchomienie połączeń, na których dzisiaj lata z Modlina.
Władze lotniska próbowały wykonać podobny manewr i starają się wzmocnić pozycję negocjacyjną poprzez szukanie alternatyw i próbę uniezależnienia się od Ryanaira. W ten sposób do Modlina trafiła linie Air Moldova. Na razie lata ona jednak tylko trzy dni w tygodniu i w razie ucieczki Irlandczyków port praktycznie opustoszeje.
Co gorsza, nie wiadomo, czy w razie fiaska negocjacji z Ryanairem Modlinowi uda się przyciągnąć innych operatorów. Tradycyjne linie operują z Okęcia, z którego nie zamierza się ruszać Wizzair.
Szans można byłoby upatrywać w ściągnięciu biur podróży
Sęk w tym, że te biura dogadane są już z portem w Radomiu. Nowe-stare lotnisko na mapie Polski porozumiało się z sześcioma touroperatorami i PLL LOT. To ogranicza Modlinowi możliwości manewru i mocno wiąże przyszłość lotniska z powodzeniem negocjacji z Ryanairem. I z jednej strony aż trudno uwierzyć, by Michael O'Leary tak łatwo zrezygnował z przynoszącej mu spore sukcesy bazy, ale z drugiej Ryanair uciekł w tym roku już z kilku dużych portów w Europie.
O'Leary ma spore pretensje do jednego z udziałowców Modlina – Państwowych Portów Lotniczych, które od lat wstrzymują inwestycje w porcie, co zdaniem menedżera sprawia, że na lotnisku jest coraz tłoczniej.
Trudno zrozumieć, dlaczego PPL zabija wzrost ruchu z Warszawy
– skarżył się kilka miesięcy temu szef Grupy Ryanair
Sytuacja portu w Modlinie mimo świetnych wyników jest więc nie do pozazdroszczenia.