REKLAMA

Miał być koniec patologii, jest koniec Polskiego Ładu. Z wielkiej reformy podatkowej nic już nie zostało

„Podatki będą niższe i bardziej sprawiedliwe” – obiecywał pół roku  temu premier, a jak się potem okazało, miał załatwić to Polski Ład. Ale choć wszyscy udają, że pomysły Polskiego Ładu konsultują, to w zasadzie program został już zaorany. Polska jak była tak będzie rajem podatkowym z pracownikami wypychanymi na samozatrudnienie i sprzątaczkami płacącymi wyższe podatki i niż prezesi. Jedyny prawdziwy efekt Polskiego Ładu: mamy jednego wicepremier mniej.

Europejskie-forum-przyszlosci-premier-Morawiecki
REKLAMA

Ktoś pamięta jeszcze czas, kiedy Polski Ład był Nowym Ładem? A przedtem? Zanim jeszcze ten wielki program reform zyskał jakąkolwiek nazwę? Była końcówka zimy, kiedy premier Morawiecki  ledwo napomknął, że rząd szykuje wielką reformę podatkowo-składkową, która zmieni wszystko, podatki będą niższe i bardziej sprawiedliwe.

REKLAMA

Wkrótce potem kazało się, że w ramach naprawdę systemowej zmiany w końcu któryś z kolei rząd zdecyduje się wypowiedzieć wojnę patologii na rynku pracy i nadużywaniu umów śmieciowych, ale przede wszystkim jednoosobowych działalności gospodarczych, bo w ostatnich latach w istocie to one są prawdziwą plagą.

Zaraz ktoś z pewnością rzuci mi się do gardła, że działalność gospodarczą nazywam „plagą”. Owszem, tę, która tylko udaje firmę, tak nazywam. Bo to nic innego jak oszustwo, nie oszukuje się premiera, ministra finansów ani nawet pani Jadzi w najbliższym Urzędzie Skarbowym, ale wszystkich pozostałych Polaków.

Patologiczny arbitraż ma się w najlepsze

Patologia polega na tym, że obciążenia podatkowo-składkowe w przypadku umów cywilnoprawnych w 2017 roku (to najnowsze dostępne dane) wynosiły 23,5 proc., a w przypadku działalności gospodarczej – 23,6 proc., natomiast w przypadku umów o pracę 36,6 proc. Efekt? Tysiące Polaków pracują jak etatowcy, ale pod płaszczykiem działalności gospodarczej albo umowy cywilnoprawnej.

Winna tym wielkim dysproporcjom w obciążeniach jest m. in. ryczałtowa składka zdrowotna dla przedsiębiorców, która powodowała, że płacili oni niższe daniny niż etatowcy. Pracujący na umowach cywilnoprawnych nie płacili jej w ogóle albo jedynie od części dochodów. I Polski Ład miał to zmienić.

Koniec z ryczałtem, przedsiębiorcy według Polskiego Ładu mieli płacić 9 proc. na NFZ, tak jak wszyscy inni pracownicy. I co? I podniósł się taki krzyk, że rząd się ugiął i właśnie rozważa obniżenie składki zdrowotnej z 9 do 3 proc.

I niby z czasem składka ma rosnąć, ale w jakim tempie, nie wiadomo. Wiadomo za to, że na razie udawanie firmy nadal będzie się opłacać.

Swoją drogą, ciekawe, że z fikcyjnymi jednoosobowymi działalnościami gospodarczymi rząd sobie raczej nie poradzi, ale poza nimi są przecież jeszcze umowy o dzieło i umowy zlecenie. O ile umowy zlecenie mają być oskładkowane w pełni od 2022 r., o tyle umów o dzieło Polski Ład nie rusza.

A więc jak Polska była rajem podatkowym tak nim pozostanie.

Sprzątaczka dalej będzie płacić większe podatki niż prezes

Drugim wielkim problemem, z którym poradzić sobie miał Polski Ład, była regresywność podatków. Bo różne opodatkowanie różnych form zatrudnienia to jedno, ale wysokie opodatkowanie niskich płac przy jednoczesnym umiarkowanym, a nawet niskim opodatkowaniu wysokich – to drugie.

Polski Ład i ten problem miał rozwiązać, ale nie rozwiąże. Bo znowu podniósł się krzyk: to niszczenie klasy średniej! Rzucanie kłód pod nogi ambitnym pracującym ludziom! Skandal! Oszustwo! 

I co? I rząd znów porzucił słuszną ideę i zaczął majstrować tak, że system podatkowy nadal nie będzie progresywny. A powinien.

No bo ulga dla klasy średniej i to tylko dla pracowników etatowych, co znów różnicuje opodatkowanie etatowców i pracowników najemnych. Bo miało być bardziej sprawiedliwie, tymczasem, jak pisze grupa ekonomistów pod nazwą „Dobrobyt na pokolenia”: 

Przykład? Przychody programistów będą opodatkowane łączna stopą 16 proc. Jeśli koszty prowadzenia działalności stanowią nie więcej niż 37,5 proc. przychodów, rozliczenie ryczałtem będzie bardziej atrakcyjne od podatku liniowego. W dodatku ryczałt nie jest objęty tzw. daniną solidarnościową, a więc jeszcze większe rozpowszechnienie rozliczania ryczałtem będzie wzmacniało regresywność systemu podatkowego na wysokich poziomach dochodu. A czyż nie miało być odwrotnie?

Trup w budżecie

I właściwie to by było na tyle. To, co pozostaje w Polski Ładzie i rzeczywiście być może wejdzie w życie, to drobnica: domy do 70 mkw. bez pozwolenia to nie jest gamechanger, który rozwiąże jakikolwiek systemowy problem na rynku mieszkaniowym, to świecidełko. Rodzinny kapitał opiekuńczy to zwyczajne rozdawnictwo, a nie jakiś pomysł na rozwiązanie problemów demograficznych.Wszystko, co miało być zmianą systemową, już dawno zostało rozłożone na łopatki.

REKLAMA

A najbardziej zabawne jest to, że rząd przyjmując kilka dni temu projekt budżetu na kolejny rok zapisał w nim rozwiązania planowane pierwotnie w Polskim Ładzie. Choć sam już doskonale wie, że są one nieaktualne. Ale nie za bardzo wiedział, co wpisać, a jakoś budżet trzeba było policzyć. W ogóle zmian zaplanowanych w Polskim Ładzie nie wpisywać? Wtedy rzuciłyby się sępy, mówiąc, że Polski Ład umarł. 

Ale on i tak już nie żyje.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA