Fundusz Sprawiedliwej Transformacji zatwierdzony. Połowę kasy dla Polski blokuje kwestia klimatu
Parlament Europejski zatwierdził wart 17,5 mld euro Fundusz Sprawiedliwej Transformacji (FTS). Największym jego beneficjentem ma szansę być Polska. Ale nie ma się na razie z czego cieszyć, bo na przeszkodzie stoi zgoda na neutralność klimatyczną w 2050 r.
„Roczne alokacje będą redukowane o połowę, jeśli takiej deklaracji nie będzie. Nie od razu, żeby nie zaburzać przygotowań, ale od 2023 roku. Myślę, że Polska to rozumie” - stwierdziła na początku marca Elisa Ferreira, komisarz UE ds. spójności i reform. To o FST i o tym, że w artykule 7 rozporządzenia o Funduszu jest precyzyjnie napisane, że państwo członkowskie, które nie zobowiąże się do realizacji celu neutralności klimatycznej, uzyska dostęp tylko do 50 proc. przysługujących mu w ramach FST środków na każdy kolejny rok wdrażania Funduszu.
Tyle, że Polska od miesięcy nie zrobiła nawet kroku do przodu w tym względzie. U nas prędzej mówi się teraz o zamykaniu ostatniej kopalni w 2049 r. niż o neutralności klimatycznej, która miałaby zapanować rok później, czyli w 2050 r. Teraz, w dobie zatwierdzenia FST przez Parlament Europejski, owa klimatyczna zależność wraca ze zdwojoną siłą. Bo połowa przynależnej z tytułu FST Polsce kwoty, czyli 1,75 mld z 3,5 mld euro jest zamrożona. I nie do końca wiadomo, jak ten stan rzeczy zmienić.
Fundusz Sprawiedliwej Transformacji w oparciu o prawo klimatyczne?
Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej w dokumencie pt. „Konsultacje społeczne projektu Umowy Partnerskiej na lata 2021-2027” już wcześniej postanowiło dzielić skórę na niedźwiedziu. Policzyli, że Polska z FST dostanie nawet ponad 3,8 mld euro, z czego najwięcej, bo przeszło 2 mld euro miało trafić na Górny Śląsk. Potem w dalszej kolejności jest dolnośląskie (556 mln euro), wielkopolskie (387 mln euro), łódzkie (344 mln euro), lubelskie (248 mln euro) i małopolskie (247 mln euro). Tylko że dzisiaj zamiast tworzyć długą listę regionalnych i lokalnych inwestycji za te pieniądze, lepiej analizować co z niej wykreślić.
Przez to, że polski rząd ciągle nie zgodził się na neutralność klimatyczną do 2050 r. połowa środków z FST dla Polski jest zamrożona. Premier Mateusz Morawieckie w rozmowach z unijnymi urzędnikami upiera się, że Polska jest jednak w wyjątkowej roli i powinna mieć w tej sprawie wypracowaną osobną ścieżkę.
Bardzo możliwe, że wszystko wydarzy się jednak bez koniecznej zgody Warszawy. Wszystko za sprawą prawa klimatycznego UE. Po jego przyjęciu przez Parlament Europejski i unijnych ministrów w Radzie UE - nowe regulacje wejdą w życie i staną się obowiązkowe dla wszystkich państw członkowskich. Tam zaś jest mowa i o redukcji emisji CO2 o 55 proc. do 2030 r. i właśnie o neutralności klimatycznej do 2050 r. Wtedy osobna zgoda Polski na nią nie byłaby już potrzebna. Tym samym nie byłoby też tematu zamrożonej połowy środków z FST.
Bruksela może wymanewrować Polskę
Szykuje się więc negocjacyjna bitwa. Już raz, w grudniu 2020 r., premier Mateusz Morawiecki takie starcie przegrał i wycofał weto względem nowego celu klimatycznego określającego redukcję emisji CO2, na poziomie nie jak było 40, a 55 proc. Słów krytyki za to nie szczędzą mu do dzisiaj koalicjanci z Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry. Zbyt emocjonalna krytyka szefa rządu stałą za utratą stanowiska wiceministra aktywów państwowych przez Janusza Kowalskiego.
Ewentualny sprzeciw Polski wobec nowego prawa klimatycznego UE mógłby być też inaczej obchodzony. W Brukseli coraz głośniej mówi się o tym, żeby te regulacje poddać zwykłej procedurze legislacyjnej. Wtedy do ich zatwierdzenia wcale nie trzeba jednogłośności, tylko zwykłej większości 15 z 27 państw. A w takim scenariuszu można za pewnik uznać, że argumenty Polski byłyby przegłosowane.
FST i polska polityka w pełnej krasie
Przy okazji procedowania w Parlamencie Europejskim nad FST pokłócili się też polscy europosłowie. Łukasz Kohut skandalem nazwał to, że eurodeputowana Beata Kempa zagłosowała przeciwko Funduszowi, a z kolei Anna Zalewska wstrzymała się od głosu.
Jeżeli Panie potrzebują pomocy językowej podczas głosowań kluczowych dla Polski i Śląska - proszę się odezwać, na TT na pewno znajdą się tłumacze
– kpi na Twitterze Kohut.
Anna Zalewska w odpowiedzi stwierdziła, że FST już na samym początku traci swoją podstawową ideę: sprawiedliwość. Bo pomija wiele regionów. I takie a nie inne głosowanie w PE było zwróceniem Zalewskiej na to uwagę. Z taką argumentacją jednak nie zgadza się m.in. Joanna Flisowska z Greenpeace Polska.
„Fundusz nie pomija żadnych regionów. To błędne decyzje rządu i spółek jak np. PGE by trwać przy węglowym status quo. One dyskwalifikują regiony jak Turów ze wsparcia w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji” - odpowiada europosłance Anie Zalewskiej.