Zusowska masakra tarczą antykryzysową. Pobierasz 7000 zasiłku, dostaniesz 2000, masz 2000, będzie 1200 zł
Tarcze antykryzysowe już nie są fajne. ZUS wykorzystuje ich zapisy do obniżania wypłacanych świadczeń. Komu? Po raz kolejny matkom. Niektóre przebywając na urlopie macierzyńskim z dnia na dzień tracą po kilka tysięcy złotych miesięcznie, inne zostają bez środków do życia. Co na to Zakład? Tradycyjnie: nic. Niewygodne pytania zbywa milczeniem.
Fot. Lukas Plewnia/Flickr.com/CC BY-SA 2.0
Pani Dorota (nazwisko do wiadomości redakcji) jest zatrudniona w spółce Agata Meble. Zgodnie z ostatnią umową jej wynagrodzenie zasadnicze wynosi 2100 zł plus premia uznaniowa w wysokości 10 proc. płacy zasadniczej i jeszcze do tego prowizja sprzedażowa. Kobieta od września przebywała na ciążowym zwolnieniu lekarskim. Dziecko urodziła 20 kwietnia i bez dnia przerwy przeszła na urlop macierzyński.
Pracodawca pani Doroty 1 kwietnia 2020 r. skorzystał z tarczy antykryzysowej, obniżając pracownikom wymiar czasu pracy o 20 proc. i zmniejszając w ten sposób etat do 4/5.
Za miesiące od września do marca dostawałam wynagrodzenie wyliczane jako średnia z ostatnich 12 miesięcy pracy i w zależności od długości miesiąca wahało się ono 2755 do 2848 zł netto
– wylicza w rozmowie z Bizblog.pl.
W związku z obniżeniem wymiaru pracy przez pracodawcę ZUS na nowo wyliczył pani Dorocie podstawę zasiłku macierzyńskiego, uwzględniając nową obniżoną płace zasadniczą tylko za kwiecień bez brania pod uwagę premii z poprzednich dwunastu miesięcy. Wynagrodzenie kobiety za miesiąc kwiecień wyniosło 1586 zł, a za maj 1219 zł i tak prawdopodobnie pozostanie do końca pobierania zasiłku macierzyńskiego.
Na zasiłku nie mam możliwości powrotu do pracy, nie dostaję premii. Jak łatwo wyliczyć, moje dochody z dnia na dzień zostały pomniejszone o prawie 1,5 tys. zł. Utraciłam dochód, który powinien być u osób chronionych zagwarantowany, straciłam ponad połowę pensji i nie jestem już w stanie utrzymać siebie i dzieci
– mówi zrozpaczona kobieta.
Pani Dorota nie wie, jakie zdanie na ten temat ma sam ZUS, ale jeszcze ma nadzieję, że sprawą zajmą się kandydaci na prezydenta Polski.
Tarczą w matki na zasiłkach
Tarcze antykryzysowe są tak skonstruowane, że pomagają przedsiębiorcom, jeśli ci faktycznie na pandemii stracili. Dlatego ci najmniejsi muszą wykazać spadek obrotów, a z kolei najwięksi wykazać ograniczenia w produkcji i w zatrudnieniu. Dlatego Polska Grupa Górnicza – zanim zaczęła się starać o środki z tarczy – musiała nakłonić najpierw górników do 20-proc. ograniczenia produkcji i w uposażeniach.
Teraz ZUS wykorzystuje sytuację i z dnia na dzień obniża świadczenia matkom, które przybywają na macierzyńskim, a ich pracodawcy wystąpili o pomoc w ramach tarcz antykryzysowych.
Wysłaliśmy pytania do centrali ZUS:
- czy Zakład jest w ogóle świadom stosowania takich praktyk?
- na jakiej podstawie są podejmowane decyzje o obniżaniu świadczeń?
- czy centrala zamierza coś z tym zrobić i zacznie chronić matki?
ZUS zachowuje się identycznie jak w przypadku zapytań kobiet napływających z całej Polski. Milczy.
Moim zdaniem to bardzo wymowne milczenie.
Aktualizacja
ZUS przysłał odpowiedzi na nasze pytania. Powołuje się przy tym na przepisy sprzed dwóch dekad: „w przypadku obniżenia pracownikowi wymiaru czasu pracy na podstawie przepisów tarczy antykryzysowej mają zastosowanie ogólne zasady ustalania podstawy wymiaru zasiłków określone w ustawie z dnia 25 czerwca 1999r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (ustawa zasiłkowa), które były stosowane także przed wejściem w życie tarczy”. Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS dodaje, że „pracownikom, których pracodawcy zatrudniają ponad 20 pracowników zasiłków nie wypłaca ZUS lecz pracodawca”.
Patrycja, czyli ofiara luki prawnej w ZUS
Pani Patrycja (nazwisko do wiadomości redakcji) jest zatrudniona w dużej korporacji na umowę o pracę. Jej pracodawca skorzystał z tarczy antykryzysowej 3.0 i tym samym od maja 2020 r. obniżył zatrudnionym wymiar czasu pracy do 0,8 etatu, wynagrodzenie za pracę z 5000 zł brutto spadło na 4000 zł brutto. 11 maja 2020 r. pani Patrycja urodziła dziecko i bez dnia przerwy udała się na urlop macierzyński.
Pracodawca na nowo wyliczył podstawę wymiaru zasiłku, uwzględniając nową obniżoną płacę zasadniczą wyłącznie za miesiąc maj, bez uwzględnienia premii z poprzednich 12 miesięcy. Będąc już na zasiłku macierzyńskim, nie mam możliwości powrotu do pracy i tym samym otrzymywania premii, a to one decydują o tym, ile zarabiam
– tłumaczy kobieta w rozmowie z Bizblog.pl.
Wyliczenia pracodawcy mają swoje konsekwencje. Dochód pani Patrycji za zeszły rok wyniósł 110 080,14 zł, co średnio miesięcznie daje 9173,345 zł netto. Zbliżoną kwotę kobieta otrzymywała, przebywając na zwolnieniu lekarskim w czasie ciąży. Przechodząc na roczny zasiłek macierzyński, jej świadczenie powinno wynosić 80 proc. tej kwoty, czyli ok 7300 zł netto.
Tymczasem otrzymałam informację, że moje świadczenie będzie wynosiło około 2000 zł netto przez cały okres pobierania zasiłku macierzyńskiego
– mówi pani Patrycja
Kobieta powołuje się na wyrok Sądu Najwyższego ze stycznia 2016 r., w którym wyraźnie jest napisane, że na podstawę wypłaconego świadczenie nie może wpłynąć zmiana czasu pracy, jeśli dochodzi do niej w trakcie nieprzerwanego pobierania zasiłków tego samego lub innego rodzaju.
Podstawy wymiaru zasiłku nie ustala się na nowo, jeżeli między okresami pobierania zasiłków zarówno tego samego rodzaju, jak i innego rodzaju nie było przerwy albo przerwa była krótsza niż 3 miesiące kalendarzowe.
W związku z bardzo wysokimi dochodami oddawałam znaczną cześć swojego wynagrodzenia na podatki i inne składowe, weszłam w najwyższy próg podatkowy (przychód za rok ubiegły 162 181 zł), nie korzystając z becikowego oraz innych form dofinansowania, ponieważ byłam zbyt zamożna. Dlatego uważam, iż nie ma podstaw do przeliczenia wynagrodzenia, a wyliczony zasiłek macierzyński jest bardzo krzywdzący, stałam się ofiarą luki prawnej, czyjegoś niedopatrzenia
– uważa kobieta, która już interweniowała w ZUS, ale bezskutecznie.
Agnieszka boi się iść na urlop macierzyński
Z kolei pani Agnieszka (nazwisko do wiadomości redakcji) ma 37 lat, jest zatrudniona na umowę o pracę i jest w ciąży z drugim dzieckiem. Dociera do niej coraz więcej informacji, że ZUS wykorzystuje tarczę antykryzysową i obniża podstawy świadczenia macierzyńskiego. Codziennie docierają do niej informacje z założonej na Facebooku grupie „Matki pokrzywdzone o ustawę kryzysową”, do której każdego dnia dołączają kolejne kobiety skarżące się na utratę pieniędzy po przejściu na urlop macierzyński.
Jestem w 25. tygodniu ciąży i obawiam się o swoje pieniądze po przejściu na macierzyński. Najgorzej, że nigdzie niczego nie można się dowiedzieć. ZUS milczy jak zaklęty
– mówi Bizblog.pl pani Agnieszka.
Pani Agnieszka na ciążowym zwolnieniu lekarskim przebywa od 3 marca. Wtedy państwowy ubezpieczyciel wyliczył jej wielkość świadczenia ze średniej z ostatnich 12 miesięcy i wyszło tego jakieś 7000 zł na rękę. Ale teraz boi się, że o takich pieniądzach na urlopie macierzyńskim nie ma co marzyć.
To się już dzieje. Przykładem jest moja koleżanka, menedżerka ze średnią pensją na poziomie 9700 zł. Urodziła dziecko i ZUS przeliczył jej świadczenie na poziomie 1800 zł
– przekonuje pani Agnieszka.
Trzeba coś jeszcze pisać na zakończenie?