REKLAMA

Olsztynianie rzucili wyzwanie gigantom i ich zmietli. Teraz ostrzą sobie zęby na… bilion dolarów

Ten bilion to oczywiście skrót myślowy. Ale biznes jest pewny, bo Zortrax to nie jacyś tam Polacy, ale Polacy, którzy z druku 3D słyną już na całym świecie. Nowością jest wejście w nowy segment, który już za cztery lata osiągnie wartość 930 mld dolarów – na tyle szacowany jest bowiem potencjał druku w sektorze stomatologicznym. Kto wie, ile kosztuje implant zęba, korona, mostek czy szyna retencyjna przy wadach zgryzu, zrozumie, że możliwość drukowania sobie tych elementów w gabinecie to rewolucja.

Olsztynianie rzucili wyzwanie gigantom i ich zmietli. Teraz ostrzą sobie zęby na rynek wart bilion dolarów
REKLAMA

Zortrax to nie jakiś tam boysband z garażu. Ostatnio o nich nieco ciszej, okres ostrego promowania się w mediach mają za sobą, bo już nie muszą. Ich drukarki 3D znane są już na całym świecie, a firma po prostu robi swoje. Jej produkty obecne są już w 90 krajach świata, w tym na najważniejszych rynkach Europy, obu Ameryk, Azji, Afryki i Australii.

REKLAMA

Ale przyszedł czas, żeby zrobić kolejny krok. Celem jest stomatologia i ortodontyka.

Skoro można wydrukować żebro, można i zęby

Niedawno Zortrax powołał do życia spółkę córkę Zortrax Dental. Dlaczego? Bo to rynek z potencjałem. Szacuje się, że do 2025 r. osiągnie wartość niemal biliona dolarów (930 mln dol.), a tempo, w jakim rośnie to ok. 17 proc. rocznie. A drukować można wiele: szyny ortodontyczne, korony, mosty, modelem implantów i protez. Normalnie na rynku tego typu usługi kosztują majątek, bo wymagają precyzyjnej pracy technika-protetyka.

A jeśli kogoś nie bawi drukowanie zębów, przypomnę, jak jeszcze niedawno druk 3D ratował medyków we Włoszech, zapewniając błyskawicznie druk brakujących niespodziewanie zaworów do respiratorów w pierwszej fazie pandemii. W Polsce moce 3D ruszyły, kiedy brakowało w szpitalach gogli ochronnych i przyłbic. A jeszcze zanim dopadła nas pandemia, firmy z branży druku 3D wydrukowały choćby model czaszki dziecka z wodogłowiem, żeby chirurdzy mogli na nim ćwiczyć przed podjęciem się skomplikowanej operacji na żywym organizmie, a nawet wydrukowali implant żebra dla szpitala w Sofii.

Zortrax Dental potrzebuje 1 mln euro. Pomożecie?

Wracając do drukowania zębów, Zortrax Dental kończy pracę w ostatniej fazie testów nowej stomatologicznej drukarki i wyciąga ręce po pieniądze do inwestorów społecznościowych na jej wprowadzenie do produkcji i dalsze badania rozwojowe. Firma chce zebrać ok. 1 mln euro, czyli ok. 4,5 mln zł na platformie crowdfundingowej Crowdway. Start zbiórki jeszcze w czerwcu.

Potem czas na dalsze pozyskane kapitały tym razem poprzez wejście na New Connect. Plan to I połowa 2022 r., ale decyzja jest już przyklepana przez walne zgromadzenie akcjonariuszy, którzy najwyraźniej wierzą w rynek stomatologiczny.

REKLAMA

Nie, polski Zortrax Dental nie jest pierwszą firmą na świecie, która chce drukować zęby i aparaty bezpośrednio w gabinetach stomatologicznych. To trend ogólnoświatowy. Ale ich drukarki 3D kilka lat temu też nie były pierwszymi na świecie, a przebiły się do światowej czołówki. 

Ciekawe tylko, czy dzięki temu usługi ortodontyczne czy protetyczne będą ciut tańsze, bo to, co się wyprawia z cennikami szczególnie w czasie pandemii to istne szaleństwo. W kwietniu 2021 r. ceny usług stomatologicznych zdaniem GUS zdrożały w Polsce o 12,5 proc. r/r.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA