Energia wiatrowa bez smyczy. Samorządy same będą wyznaczać odległości od wiatraków
Rząd w końcu zamierza wyzwolić energetykę wiatrową z krępujących ją ograniczeń i choć częściowo znieść obowiązującą zasadę 10H. Wedle nowych regulacji o tym, w jakiej odległości od budynków mieszkalnych powstaną turbiny wiatrowe, zdecydują wójtowie, burmistrzowie i prezydenci polskich miast i miasteczek.
Zasada 10H jest z nami już piąty rok. Właśnie w 2016 r. przyjęto przepisy, które obowiązują do tej pory i zakładają, że nowe wiatraki na lądzie muszą być oddalone od zabudowań mieszkalnych o dystans odpowiadający co najmniej 10-krotnej wysokości wiatraka wraz z łopatami. Przez lata eksperci nie zostawiali na tak skonstruowanym prawu suchej nitki i powtarzali jak mantrę, że w takich okolicznościach legislacyjnych rozwój fotowoltaika w Polsce jest praktycznie niemożliwy. Rządzący byli głusi na takie argumenty. Na szczęście do czasu.
Teraz kiedy jest już jasne, że przed transformacją energetyczną nie uda nam się uciec - trzeba z rozmysłem planować nowe źródła mocy, które będą zastępować wysłużone i stopniowo likwidowane jednostki węglowe. Dalsze podstawianie nóg energii z wiatru w takich okolicznościach byłoby najgłupszym z możliwych pomysłów. Nic więc dziwnego w tym, że w końcu rząd zabrał się też za osławioną zasadę 10H. Dzięki jej częściowemu zniesieniu - jak się szacuje - może powstać do 2030 r. dodatkowych 6-10 GW w ramach lądowej energetyki wiatrowej.
Zasada 10H odchodzi, ale 500 m zostaje
Jak wynika z informacji Rządowego Centrum Legislacji, projekt nowych regulacji dla lądowej energetyki wiatrowej przesłano do konsultacji społecznych. Mają one potrwać 30 dni. Tym samym rząd planuje przyjęcie nowych przepisów w czerwcu. Zawierają one m.in. zapisy dotyczące „precyzyjnego określenia warunków lokalizacji oraz wskazania minimalnej odległości nowych elektrowni wiatrowych od zabudowań mieszkalnych, oraz nowych zabudowań mieszkalnych od elektrowni wiatrowych”. Dalej czytamy, że od 2016 r. - kiedy przyjęto zasadę 10H - możliwość wykorzystania energii wiatrowej „uległa poważnym zmianom”. Dlatego teraz jest najwyższy czas, żeby te przepisy zmodyfikować.
Co zakłada ich nowelizacja? Zasada 10H ma już nie być obligatoryjna, a zdecydowanie szersze kompetencje w tej sprawie mają otrzymać sami samorządowcy. To oni w swoich planach zagospodarowania przestrzennego, mieliby określać minimalną odległość turbin od zabudowy mieszkalnej. Z tą uwagą, że nie mogłoby to być mniej niż 500 m. Wskazania samorządowców będą zaś weryfikowane - na drodze decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych - przez Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska.
Zachowując ogólną regułę 10H, dla indywidualnych inwestycji możliwe, a nawet celowe jest stworzenie warunków dla zastosowania przez władze lokalne odstępstw od niej
- przekonuje wicepremier oraz szef resortu rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin.
Mieszkaniówka też na to czeka
Rząd przekonuje, że dzięki modyfikacji tych regulacji prawnych energia wiatrowa w Polsce ruszy z kopyta. Już wcześniej Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej szacowało, że zmiana zasady 10H pozwoli do 2025 r. podwoić moc polskich farm wiatrowych, która obecnie wyliczana jest na 6-7 GW. To wartości nie do przecenienia w kontekście zaplanowanego już harmonogramu zamykania kolejnych kopalni, czyli pozbywania się mocy węglowych.
Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii przekonuje, że nowelizacja przepisów będzie oznaczać nowe otwarcie nie tylko dla lądowej energii z wiatru. Sporo zyskać ma również mieszkaniówka. Do tej pory bowiem zasada 10H skutecznie zabraniała powstawanie nowych mieszkań na działkach sąsiadujących z turbinami wiatrowymi. Po zmianie przepisów ma być inaczej.