Bezczelna smarkula ze Szwecji ma rację. Szokujące wyniki badań
Może i Greta Thunberg jest bezczelną smarkulą ze Szwecji, która zamiast chodzić grzecznie do szkoły, poucza cały świat. Ale w jednym bezsprzecznie ma rację: do tej pory szczyty klimatyczne ONZ tak po prawdzie poza klimatycznym bla, bla, bla niczego konkretnego nie przyniosły. Potwierdza to niestety najnowszy raport naukowców, którzy postanowili sprawdzić, jak radzimy sobie z usuwaniem z atmosfery nadmiarów CO2. Wyniki są zawstydzające. (Na zdj. Greta Thunberg aresztowana podczas protestu klimatycznego w Niemczech)
Walka ze zmianami klimatu to tak po prawdzie głównie bój o jak najmniejsze ilości dwutlenku węgla w ziemskiej atmosferze. Bo jak tego CO2 jest tam za dużo, to zmieniamy się powoli w piekarnik. Owszem, promienie słoneczne do nas dalej trafiają, ale ich droga ucieczki jest mocno zablokowana. Rośnie więc temperatura, topnieją lodowce, podnoszą się poziomy mórz, oceanów i błędne koło się zamyka.
Nie do końca jednak wiadomo, jak realnie wygląda potyczka z tymi emisjami. Wyznaczono daty brzegowe (w 2050 r. neutralność klimatyczna ma zapanować w UE i USA, a w 2060 r. - w Chinach), ale jak konkretnie wyglądają ścieżki prowadzące do tych celów? Na tak postawione pytanie starali się odpowiedzi autorzy najnowszego raportu z Uniwersytetu w Oksfordzie.
Redukcja CO2: ludzie mocni, ale w gębie
Jednocześnie Oliver Geden podkreśla, że obecnie więcej niż 120 krajów ma cele zerowej emisji netto, co oznacza wykorzystywanie technologii usuwania dwutlenku węgla (CDR - Carbon Dioxide Removal). Tylko, co innego teoria, a co innego praktyka.
Bierność ludzi w zakresie wychwytywania dwutlenku węgla widać wyraźnie w najnowszym raporcie naukowców z Oksfordu. Okazuje się, że rocznie usuwamy z atmosfery jakieś 2 mld ton CO2. Ale pomimo rozwijających się technologii, to rola człowieka w tym zakresie jest znikoma. Główna w tym zasługa lasów i gleb. I albo z tym porządnie przyspieszymy, albo Porozumienie Paryskie już teraz możemy wyrzucić do kosza. Zdaniem naukowców bowiem do 2050 r. nowe technologie muszą usuwać nawet 1300 razy więcej CO2 niż teraz, a drzewa i gleby - dwa razy więcej. W innym przypadku nie ograniczymy wzrostu temperatury poniżej 2 st. C.
Bez pieniędzy ze zmianami klimatu nie wygramy
Większe zaangażowanie człowieka i technologii w usuwanie z ziemskiej atmosfery nadmiarów dwutlenku węgla, to jednak tylko jedna strona medalu. Drugą są nakłady finansowe, które w ostatnich latach nieco wyhamowały. Naukowcy z Oksfordu wyliczają, że od 2010 r. na badania w tym względzie wydatkowano w sumie ok. 4 mld dol. Ale w latach 2020-2022 globalne inwestycje w nowe możliwości usuwania CO2 wyniosły ok. 200 mln dol.
Tylko UE, zgodnie z modelowaniem Komisji Europejskiej, będzie musiała do 2050 r. wychwycić i zmagazynować od 300 do 640 mln ton dwutlenku węgla. Każdego roku. Bruksela ma w 2023 r. przedstawić odpowiedni plan działania.