REKLAMA

Pożegnaj się z mięsem. Na steki i schabowe stać będzie tylko najbogatszych. I bardzo dobrze

Wołowina droższa o 20 zł za kilogram, wieprzowina o 15 zł, a drób o 7 zł - takie byłyby skutki nowego podatku od mięsa, o którym zaczyna mówić się w Unii Europejskiej. Prędzej czy później mięso musi być drogie, bardzo drogie. Dlaczego? Bo środowisko. Bo nasze zdrowie. Bo dramatyczne warunki hodowli i ubojni. Nie można odwracać od tego wzroku.

koniec miesa globalne ocieplenie
REKLAMA

„Sprawiedliwe ustalanie cen mięsa” stanęło właśnie na agendzie Parlamentu Europejskiego. Co to oznacza? W skrócie: mięso powinno być znacznie droższe. Pojawił się bowiem pomysł, by wprowadzić tzw. opłatę środowiskową, która de facto miałaby być nowym podatkiem od mięsa.

REKLAMA

Pomysłodawcą jest Koalicja TAPP (The True Animal Protein Price Coalition) składająca się z organizacji zajmujących się zdrowiem, rolnictwem, ekologią i żywnością. TAPP chciałaby nowy podatek wprowadzić już w 2022 r. Po co? Chodzi przede wszystkim o redukcję CO2, zwiększenie bioróżnorodności, poprawę zdrowia publicznego i warunków hodowlanych zwierząt.

Nie, nie chodzi o zebranie dodatkowych pieniędzy do budżetu unijnego czy budżetów narodowych. Im naprawdę chodzi o zdrowie i środowisko. Pomysł zakłada bowiem, że ponad 30 mld euro rocznie, które pochodziłoby z nowego podatku, w 100 proc. wracałoby do obywateli, w tym do rolników, którzy dzięki dodatkowy środkom powinni inwestować w bardziej zrównoważone rozwiązania, pieniądze mogłyby też wspierać uprawę warzyw i owoców. Środki miałyby być również kierowane w stronę gorzej rozwiniętych państw, które nadmiernie eksploatują środowisko, a nawet bezpośrednio w stronę gospodarstw domowych o niskich dochodach.

Koalicja TAPP przekonuje, że branża mięsna powinna zacząć w końcu ponosić koszty negatywnego wpływu na środowisko. Ale koszty te poniosą oczywiście konsumenci, którzy za wołowinę i cielęcinę mieliby płacić o 20 zł więcej za kilogram, za wieprzowinę o 15 zł więcej, a za drób o 7 zł więcej.

Ale czy to źle, że ceny wzrosną?

Kotlety niszczą nam Ziemię

Rosnący dobrobyt sprawił, że świat nagle zaczął wręcz obżerać się mięsem. Jeszcze na początku lat 60. XX wieku na świecie produkowano rocznie 70 mln ton mięsa. Dziś produkuje się ok 330 mln ton roczne - prawie pięciokrotnie więcej. W tym samym czasie liczba ludności na świecie wzrosła dwuipółkrotnie - z 3 do 7,6 mld.

I nie, to wcale nie jest dobrze, że w naszej diecie jest tyle mięsa. Jemy go w krajach rozwiniętych średnio 200-250 g dziennie, tymczasem zalecenia zdrowotne ONZ mówią o 80-90 g.

Nadmierna przemysłowa produkcja mięsa ma fatalne skutki dla środowiska. Według danych FAO, produkcja i spożycie mięsa odpowiada dziś za 14 proc. gazów cieplarnianych wytwarzanych przez człowieka. Brytyjski instytutu Chatham House wyliczył, że produkcja mięsa generuje więcej CO2 niż transport samochodowy, lotniczy i wodny razem wzięte. Mięso jest więc największym trucicielem na Ziemi.

Po drugie, hodowla zwierząt na mięso zużywa zasoby takie jak, woda, trawa, pasza. Banał? Tak, dopóki nie uświadomimy sobie skali. Wyprodukowanie 1 kilograma wołowiny wymaga zużycia kilkunastu tysięcy litrów wody. Pamiętacie, że grozi nam susza? Nie tylko w Afryce czy Azji, w Polsce również. No właśnie…

Do tego, żeby wyprodukować 1 kg wołowiny, potrzeba aż 25 kg paszy. Obecnie prawie 50 proc. światowych zasobów zbóż czy soi przeznaczane jest właśnie na produkcję pasz. Ktoś może powiedzieć, że jednak wyprodukowane mięso jest znacznie bardziej kaloryczne niż rośliny, którymi karmimy zwierzęta hodowlane. Otóż dane FAO pokazują, że produkcja mięsa to jednak marnotrawstwo zasobów, bo zwiększa liczbę dostępnych kalorii jedynie o 7 proc. To jest po prostu nieefektywne.

I jeszcze ziemia. Obecnie ok. 30 proc. areału na Ziemi wykorzystywane jest do produkcji mięsa. Ale z powodu urbanizacji i zmian klimatycznych ten areał ciągle się kurczy. W 1970 r. na każdego człowieka na ziemi przypadało średnio 0,38 hektara, w okolicach 2050 r. będzie to już tylko 0,15 hektara.

Ludzkość nie będzie w stanie się wyżywić

Już dziś widać, że nie możemy sobie pozwolić dłużej na takie marnotrawstwo zasobów, jakim jest produkcja mięsa. W 2050 roku będzie nas na świecie 10 mld. W tym samym czasie szybko będzie rosła klasa średnia, która odpowiada za konsumpcję mięsa. Zwykle nadmierną. W 2009 r. klasa średnia na świecie liczyła 1,8 mld ludzi, dziś liczy ok. 3,2 mld, a w 2030 może sięgnąć już 5 mld. 

Produkcja mięsa dla wszystkich tych ludzi będzie już niemożliwa, bo nie wystarczy ani wody ani areału do produkcji paszy. Więcej! Jeśli te zasoby będziemy marnować na produkcję mięsa, na świecie w ogóle zabraknie jakiejkolwiek żywności, choćby roślinnej, by wykarmić 10 mld ludzi.

Tradycyjna produkcja mięsa stanie się przeżytkiem. I na to właśnie chce nas przygotować Unia Europejska. To już naprawdę czas, by ograniczać mięso w diecie i przestać myśleć, że to jedynie fanaberia tęczowych cyklistów z wielkich miast. Wysokie ceny mięsa mają nas do tego zmusić.

Co zamiast mięsa?

Globalni gracze już doskonale rozumieją, że mięso to przeszłość. Przemysł mięsny, koncerny farmaceutyczne (80 proc. antybiotyków w USA konsumuje żywy inwentarz), Bill Gates czy Richard Branson - oni wszyscy inwestują już w startupy zajmujące się rozwijaniem alternatyw dla mięsa.

I nie jest to tylko ich dobre serce, ale i złoty interes. Jedna z największych na świecie firm zajmująca się produkowaniem roślinnych substytutów mięsa - Beyond Meat - w maju 2019 r., podczas wejścia na amerykańską giełdę wyceniana była na 1,5 mld dol. Zaledwie osiem miesięcy później jej wycena jest prawie pięciokrotnie wyższa.

Szacuje się, że tzw. wegańskie mięso w 2025 r. może mieć już 10 proc. udziałów w rynku, a w 2040 r. - 25 proc.

Pomysłem jest też zastąpienie mięsa owadami. Owadzie klopsy, smażone chrząszcze czy mąka ze świerszczy to doskonałe źródło białka znacznie tańsze w pozyskaniu niż w przypadku mięsa. Owady docenia również FAO ze względu na fakt, że ich hodowla generuje 100 razy mniej gazów cieplarnianych niż hodowla bydła.

Barclays szacuje, że wartość tego rynku w 2030 r. może osiągnąć 8 mld dol. Ale rynek ten pewnie będzie prężny głównie w Azji. Jakoś nie wyobrażam sobie w Polsce niedzielnego obiadu z rosołem ugotowanym na świerszczach.

Wielka nadzieja w… in vitro

Trzecią, bardzo prawdopodobną opcją jest mięso z probówki. I to nie żadna futurologia. Już ponad 40 firm na świecie pracuje nad mięsem in vitro. Co prawda nie ma go jeszcze w sklepach, ale jesteśmy już naprawdę o krok.

Mięso z probówki hodowane jest w laboratorium na bazie komórek pozyskanych o żywych zwierząt. Wystarczy jedna próbka, by w specjalnych bioreaktorach produkować mięso do woli. Kiedy taka produkcja stałaby się masowa, zużycie areału spadłoby na świecie o 99 proc., a emisja gazów cieplarnianych o 80 proc. Nie mówiąc o wodzie. I czasie. Pół tony mięsa in vitro teoretycznie można wyhodować w 14 dni w bioreaktorze wielkości dużej lodówki. Wyhodowanie krowy na ubój to nawet 18 miesięcy.

Pozostaje jeszcze jeszcze kwestia ceny. Sześć lat temu kilogram syntetycznego mięsa in vitro kosztował 300 tys. dol., rok temu już tylko 100 dol. Ale żeby była to realna alternatywna, cena musi zrównać się z cenami tego „prawdziwego” mięsa produkowanego w ubojniach. Firma Future Food twierdzi, że cena 10 dol. za funt mięsa na steka jest możliwa.

I to wkrótce. Biotech Food planuje już w ciągu dwóch lat uruchomić masową produkcję syntetycznego mięsa. Cena? Jeszcze nieznana. Ale „masowe” nie może być bardzo drogie.

Tymczasem Bruce Friedrich z Good Food Institute prognozuje, że „w 2050 roku hodowla żywych zwierząt na mięso będzie wydawać się równie archaiczna jak jazda powozem konnym z Londynu do Brukseli”.

Kto sam zarżnie zwierzę?

Obecnie na świecie zabija się co roku ok. 50 mld zwierząt lądowych właśnie na mięso. Warunki, w jakich są najpierw hodowane, a potem zabijane, często są dramatyczne, jakbyśmy zapominali, że zwierzę też jest żywe, też czuje ból i strach.

REKLAMA

To nie miejsce na rozwijanie etycznego aspektu jedzenia mięsa, ale tym, którzy zaraz będą się upierać, że kotleta z probówki w życiu nie zjedzą, polecam krótki film. Nie, nie emanuje on drastycznymi obrazami, więc spokojnie możecie oglądać:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA