Musk trolluje Apple. Zaczynam wierzyć, że ten gość jest w stanie wcisnąć nam absolutnie wszystko
Gwizdek ze stali nierdzewnej inspirowany Cybertruckiem. Taki krótki opis wraz z rekomendacją Elona Muska wystarczył, by internauci rzucili się na gadżet za 50 dolarów. Nie wszyscy pewnie wyłapali przy okazji, że dla Elona była to głównie okazja, żeby ponabijać się z Apple.
Elon Musk ma chyba do swojego wizerunku duży dystans, bo uwielbia wrzucać na Twittera różnego rodzaju polecajki, a potem patrzeć, jak świat płonie. Z nie do końca zrozumiałych przyczyn, ilekroć miliarder pochwali jakąś kryptowalutę albo spółkę giełdową, inwestorzy rzucają się na nią jak szaleni. Nawet jeśli mówimy o zrobionym dla żartu pieseł-coinie albo o pewnym producencie, który chwilę wcześniej położył premierę wyczekiwanej od wielu lat gry.
Cybergwizdek od Muska
Tym razem chyba z nudów Elon wrzucił do sklepu Tesli metalowy gwizdek, który kształtem przypomina futurystycznego pickupa firmy Cybertrucka.
Ze względu na problemy z dostępnością podzespołów samochód wciąż nie trafił do produkcji, ale nie jestem pewny, czy ów gadżet osłodzi chętnym czas oczekiwania, który wydłużył się do co najmniej 2023 r.
Trudno go nawet potraktować jako odpowiednik czapeczek z daszkiem i logo Ferrari, które kupują sobie osoby o prawdziwym Ferrari mogące tylko pomarzyć. Bo przecież Cybertruck nie istnieje, więc trudno mówić o aspirowaniu do jego kupna.
Ale mniejsza o to. Hype na Teslę osiągnął takie rozmiary, że firma nie musi już chyba produkować elektryków, by zarabiać pieniądze. Mogłaby się ograniczyć do sprzedaży gadżetów i świetnie z tego żyć. Musk wrzucił gwizdek do sklepu w nocy polskiego czasu. Z doniesień internautów wynika, że chwilę później produkt był już niedostępny. Wystarczyło około 20 minut. Głupotka za 50 dolarów rozeszła się w mgnieniu oka.
Wchodząc na serwisy aukcyjne, możemy jednak zauważyć, że Elon i tak nisko ją wycenił. Pierwsze wyniki po wpisaniu hasła „Tesla Cyber Whistle” wyglądają tak, że zaczynam żałować, że poszedłem wcześnie spać:
Najlepsze, że tuż po pierwszym wpisie na Twitterze, Musk zaćwierkał po raz kolejny:
Do czego pije twórca Tesli? Ano oczywiście do słynnej ściereczki do czyszczenia monitora, którą Tim Cook oferuje w atrakcyjnej cenie 19 dolarów za sztukę. Maciek zastanawiał się, czy jest ona zrobiona z sierści jednorożca. Nie udało się tego sprawdzić, bo producent iPhone'ów wyprzedał cały zapas na pniu.
Elon musi się teraz świetnie bawić. W przeciwieństwie do Apple'a sprzedaje swój absurdalnie wyceniony produkt ironicznie, o czym świadczy chociażby jego bardzo niska dostępność. Musk kokosów na tym nie zarobi, ale pokazuje światu, że jest w stanie opchnąć nam absolutnie wszystko.
Tesla jak iPhone?
I tak czytając między wierszami, próbuje chyba przy okazji udowodnić, że Tesla wyrobiła sobie markę porównywalną z jabłuszkiem. Być może utwierdzi przy okazji inwestorów w przekonaniu, że jego samochody będą się w przyszłości sprzedawać na tej samej zasadzie co dzisiaj iPhone'y. W dobie potężnej konkurencji jakość nie jest jedynym wyróżnikiem. Chodzi o to, jak tłumaczył Rafał Hirsch, by odpowiednio dużo ludzi uznało, że chce mieć samochód elektryczny, ale TEN KONKRETNY, a nie jakiś dowolny samochód elektryczny.
Przy rosnącej presji ze strony starych koncernów motoryzacyjnych zbudowanie sobie takiej pozycji rynkowej będzie dla Tesli kluczem do sukcesu. I kto wie? Może gdzieś w cieniu tych żartów Elon właśnie nam udowadnia, że na naszych oczach wyrasta nam Apple świata motoryzacji.