Pociągi mknące nawet 250 kilometrów na godzinę i też takie hybrydowe - kolej w Polsce ma w ciągu dekady zmienić się z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia, którego już nie trzeba będzie się wstydzić.
Teraz podróż pociągiem z Wrocławia do Łodzi zajmuje najmniej niecałe 3,5 godziny. To najszybsze połączanie, bez żadnej przesiadki. Na drugim końcu są podróże między tymi dwoma miastami, które przy 2-3 przesiadkach zajmują nawet ponad 6,5 godziny. A co byście powiedzieli, jakby taka podróż zajęła tylko jakąś godzinę?
Jak wynika ze słów Adama Laskowskiego, członka zarządu PKP IC, wypowiedzianych podczas Kongresu 500, czas przejazdu koleją między największymi miastami w Polsce drastycznie się skróci. Wszystko dzięki pierwszym połączeniom Kolei Dużych Prędkości. Z myślą o ich obsłudze PKP IC przygotowuje przetarg na dostawę 15 elektrycznych zespołów trakcyjnych rozwijających prędkość 250 km/h. Niewykluczone, że tych szybkich pociągów w sumie będzie 23. Na nowe otwarcie mogą też liczyć linie niezelektryfikowane.
Do ich obsługi zamierzamy pozyskać hybrydowe zespoły trakcyjne. Są one już dostępne na polskim rynku, ale w wersji regionalnej
– zapowiedział Adam Laskowski.
Kolej w Polsce: lifting rozpisany na dekadę
Super szybkie pociągi mają przede wszystkim obsługiwać trasy łączące największe polskie miasta z Warszawą oraz w przyszłości z Centralnym Portem Komunikacyjnym. Przy zamówieniu potrzebnych do tego w sumie 23 składów, licząc też jeżdżące już pociągi typu Pendolino, PKP IC ma móc obsługiwać wszystkie połączenia w ramach Kolei Dużych Prędkości.
Będzie to tabor bardzo wysokiej jakości
– zapewnia Laskowski.
Rozwijające prędkość do 250 km/h pociągi to tylko część zaplanowanej modernizacji polskich kolei, która ma potrwać do 2030 r. W jej ramach ogłoszony ma być też przetarg na 96 lokomotyw wielosystemowych, które potrafią rozpędzić się do 200 km/h. W sumie tylko w tym roku na polskie tory trafi 150 nowych lub zmodernizowanych pojazdów.
Pokazuje to skalę inwestycji naszej spółki
– uważa członek zarządu PKP IC.
Recepta na odbicie się po pandemii
Adam Laskowski przekonuje, że tylko tak uda się polskiej kolei odbić od spadku przewozów pasażerskich wywołanych przez pandemię. Wpływ zaś zagrożenia epidemiologicznego związanego z koronawirusem na kolej jest bezdyskusyjny. Jak informował w lutym br.
Urząd Transportu Kolejowego po rekordowym 2019 r., kiedy polska kolej w sumie przewiozła 335 mln pasażerów - w 2020 r. nastąpił drastyczny spadek: o ponad 42 proc. Tym samym liczba pasażerów zmalała do 209,2 mln. Znacznie lepiej było jeżeli chodzi o przewozy towarowe, chociaż tutaj także odnotowano niewielki spadek przewiezionej masy o 5,6 proc.