Na Śląsku robi się gorąco. Górnicy powołali sztab protestacyjno-strajkowy i planują masówki
Na nic zdało się ostatnie ogrzewanie rządzących w towarzystwie pracujących pod ziemią. Górnicy niezmiennie domagają się podwyżek i wypłaty 14. pensji w określonej wysokości. Kolejne mediacje między związkowcami a Polską Grupą Górniczą zaplanowane są na czwartek.
Zaostrza się spór na linii związkowcy - Polska Grupa Górnicza. Po kolejnych nieudanych rundach rozmów związkowcy zdecydowali się na powołanie sztabu protestacyjno-strajkowego. Kolejne mediacje mają odbyć się 30 stycznia, ale już na 3 lutego przygotowane są masówki, podczas których związkowcy mają przedstawić załodze pełną informację o podjętych działaniach.
Przez miesiące kością niezgody były w pierwszej kolejności postulowane podwyżki zarobków górników. W tej sprawie zresztą od 20 listopada trwa spór zbiorowy. Pracownicy PGG niezmiennie żądają 12-procentowej podwyżki. Średnie miesięczne wynagrodzenie w 2018 r. wynosiło tam 7,42 tys. zł brutto.
Teraz doszły też inne punkty zapalne. Jednym jest propozycja ze strony zarządu PGG w sprawie wypłaty 14. pensji, a drugim coraz realniejsza - zdaniem związkowców - wizja zamykania polskich kopalń.
PGG chce inwestować, a nie podwyższać pensje
PGG wypracowanego zysku absolutnie się nie wypiera. Ale przypomina górnikom o wcześniejszych nakładach: tylko w latach 2017-2019 spółka miała przeznaczyć na wynagrodzenia i świadczenia dla pracowników 1 mld 95 mln zł powyżej wydatków planowanych przy tworzeniu PGG.
Ponadto górnicza spółka jest zobligowana do spłaty obligacji w wysokości 2,2 mld zł. Pieniądze z wypracowanego zysku najlepiej przeznaczyć, zdaniem PGG, na inwestycje, na które w 2018 r. wydano ponad 2,4 mld zł, a w 2019 r. - blisko 3,2 mld zł.
Chociaż od miesięcy wydaje się, że przeszkoda w postaci postulatów 12-procentowych podwyżek jest jednak nie do przeskoczenia, to jakby tego było mało górnicy i PGG mają kolejną okazję do pokłócenia się. I już z niej skrzętnie korzystają. Chodzi o wypłatę 14. pensji. Zarząd PGG już wydał w tej sprawie komunikat.
„Polska Grupa Górnicza informuje, że postanowiła przeznaczyć na wypłatę dla pracowników 100 proc. zaplanowanych w budżecie środków na wypłatę tzw. 14. pensji. Podział tej kwoty nastąpi zgodnie z porozumieniem zawartym ze stroną społeczną w dniu 23 kwietnia 2018 roku. Z tej kwoty, część środków wypłacona zostanie proporcjonalnie do poziomu wydobycia osiągniętego w kopalniach w 2019 roku. Pozostała część ma zostać rozdysponowana po przeprowadzeniu konsultacji ze stroną społeczną” - poinformowała parę dni temu spółka.
Związkowcy uważają jednak, że to jednak mniejsze pieniądze od tych, na które się umawiali. Ich zdaniem porozumienie w tej sprawie z kwietnia 2018 r. wskazują, że jeżeli dana kopalnia wykona ustalony wcześniej plan wydobywczy, to górnik tam pracujący otrzyma 85 procent świadczenia gwarantowanego plus 30 proc. dodatkowo. Czyli w sumie 14. pensja w takim przypadku powinna wynieść 115 proc. pensji.
Organizacje związkowe działające w Polskiej Grupie Górniczej podtrzymują swoje żądanie wypłacenia 14-tej pensji w wysokości 115 proc. na kopalniach, które wykonały plan PTE plus kopalnia ROW, na pozostałych kopalniach i zakładach 100 proc. nagrody
- przekonują związkowcy w piśmie do zarządu PGG.
Sprzeciw wobec cichej likwidacji kopalń
Podpisani pod informacją o zawiązaniu sztabu protestacyjno-strajkowego związkowcy sprzeciwiają się także tzw. cichej likwidacji kopalń, z którą - ich zdaniem - możemy mieć za chwilę do czynienia. Chodzi głównie o to, co teraz się dzieje w KWK „Ruda” Ruch „Pokój”.
Z doświadczenia wiemy, że informacje o wstrzymanych inwestycjach i planowanych, jak to się ładnie mówi, przekształceniach organizacyjnych, zwykle oznaczą początek działań likwidacyjnych. Chcemy wyjaśnić tę niepokojącą sytuację
- twierdzi Bogusław Hutek.
I chyba to oczekiwanie związkowców ma szansę na najszybsze spełnienie. Zarząd PGG wszak już 21 stycznia obiecał, że w ciągu dwóch tygodni przedstawi kolejną analizę dotyczącą kopalni „Ruda” - w kontekście Ruchu „Pokój”.
PGG na rozstaju dróg?
Jak informuje „Rzeczpospolita” żądania związkowców to niejedyne kłopoty PGG. W węglowej spółce miały już ponoć powstać dwa scenariusze, dzięki którym PGG miałaby szansę wyjść na finansową prostą. W pierwszym spółka chciałaby przekonać największe krajowe koncerny energetyczne, żeby te nie patrzyły wcale na koszty, tylko z zamkniętymi oczami kupowały jak leci węgiel z kopalń PGG.
Takie rozwiązanie jednak, w dobie rosnących cen energii - głównie przez europejski system handlu emisjami CO2 - wydaje się bardzo mało prawdopodobne. Nasze spółki energetyczne już rok temu jak mogły, zasłaniały się pod rządowym parawanem. Teraz na to za bardzo nie mogą liczyć. Naiwne jest więc sądzić, że w czasach walki o własną płynność finansową nagle wykażą się narodową solidarnością i za węgiel będą płacić więcej niż w przypadku sprowadzania go z zagranicy. Tylko dlatego, że ten droższy jest od PGG.
Drugi scenariusz nie jest wcale lepszy. Zakłada bowiem zmniejszenie wydobycia i odchudzanie spółki. W tym przypadku doszłoby do zamknięcia co najmniej jednej kopalni i zwolnienia części załogi. To zaś, patrząc na poziom emocji rozmów między związkowcami a zarządem PGG i przy okazji zerkając na najbliższy kalendarz wyborczy - też wydaje się mało prawdopodobne. TyleTyle że jakiś sposób działania trzeba będzie wybrać. Wyniki finansowe PGG po trzech kwartałach 2019 r. wyniosły ponad 200 mln zł i były niższe od wcześniejszych założeń o ponad 30 proc.
Centralny magazyn rezerw węgla to dieta, a nie lekarstwo
Już teraz raczej jest za to pewne, że najnowsza inicjatywa Ministerstwa Aktywów Państwowych także nie będzie w dłuższej perspektywie skuteczną receptą. Jak już to pomoże jedynie doraźnie. Rzecz w uruchomieniu w Ostrowcu Wielkopolskim centralnego magazynu rezerw węglowych, dzięki któremu mają zmniejszyć się istniejące zwały węgla.
Według związkowców to kropla w morzu potrzeb. Dodatkowo w ten sposób nie uporamy się z naszymi zapasami „czarnego złota”. Bo problemem jest w pierwszej kolejności cena jego produkcji, która w Polsce ma przewyższać tę z innych regionów świata. Efekt? Import węgla ma się w najlepsze. Tylko od stycznia do września 2019 r. sprowadziliśmy z zagranicy 12,3 mln ton węgla, z czego 8 mln pochodziło z Rosji.
O niechlubnym imporcie mówiliśmy, pisaliśmy. Dziś krzyczymy
- mówi Patryk Kosela, rzecznik WZZ Sierpień 80.