Kurs fanka szwajcarskiego zbliżył się w poniedziałek do 5 zł i niemal połechtał ten poziom. Ale to nie tylko dlatego, że to polska waluta jest słaba. Frank umacnia się również wobec euro, co dla Szwajcarii staje się poważnym problemem. Na tyle poważnym, że tamtejszy bank centralny straszy, że gotów jest interweniować. Na razie tylko straszy, bo chwilowo pomógł mu rzecznik Kremla.
Kurs EURPLN atakuje historyczne maksimum na poziomie 4,94, a jego wysoce prawdopodobne przekroczenie otworzy drogę do psychologicznej bariery 5 zł
– napisali w poniedziałek rano w komentarzu ekonomiści Banku Millennium.
Przed południem było to już nieaktualne. Poziom 4,94 został sforsowany, a euro po raz pierwszy w historii przebiło tę psychologiczna barierę, osiągając poziom 5,003 zł - choć tylko na krótką chwilę.
Również frank szwajcarski pobił dotychczasowy rekord, osiągając na chwilę maksymalny poziom 4,99 zł.
To perspektywa polska, która może zmusić Radę Polityki Pieniężnej do walki o złotego przez gwałtowną podwyżkę stóp procentowych na posiedzeniu we wtorek 8 marca, być może nawet o 100 p.b.
Szwajcarzy zaczynają się dusić
Ale jest też druga strona rynku, która właśnie daje o sobie znać. Wojna w Ukrainie spowodowała ucieczkę od ryzykownych aktywów, a za takowe uznaje się polski rynek. Ale gdzieś przecież te pieniądze muszą uciekać. I uciekają do Szwajcarii, powodując z kolei gwałtowne umocnienie franka szwajcarskiego. I Szwajcarzy, bynajmniej się nie cieszą, bo zbyt mocna waluta to również poważny problem, bo szkodzi gospodarce, obniżając jej konkurencyjność.
A frank rzeczywiście staje się ostatnio niezwykle mocny, również wobec euro, notowania EUR/CHF w poniedziałek nad ranem dotarły nawet do poziomu 0,997, co oznacza, że przez chwilę jeden frank był wart więcej niż jedno euro!
I to wszystko po tym, jak już w piątek Szwajcarzy próbowali wpływać na rynek, by osłabić swoją walutę.
Andrea Maechler z zarządu SNB jeszcze przed weekendem podkreśliła na łamach „Schweiz Am Wochenende”, że tak niski kurs euro wobec franka jest problemem dla gospodarki zorientowanej na eksport oraz że szwajcarski bank centralny uważnie śledzi sytuację na rynku walutowym i jest gotowy interweniować, gdyby okazało się to konieczne.
I co? Nic. Ta ewidentna interwencja słowa nie pomogła osłabić franka, który wobec euro nadal się umacniał. To sprowokowało SNB (szwajcarski bank centralny) do kolejnej reakcji i wydania oświadczenia w poniedziałek rano.
SNB jest gotów do interwencji na rynku walutowym, jeśli to konieczne
– podał w cytowanym przez Reutersa oświadczeniu bank centralny Szwajcarii.
Trochę pomogło i frank w relacji do euro zmienił kierunek, odrobinę się osłabiając w trakcie dnia.
Ale czy to aby na pewno z tego powodu?
Kreml mięknie?
Wcale nie jest pewne, czy to szwajcarski bank ma taką siłę przebicia, czy to nastroje inwestorów trochę ostygły. Niektórzy analitycy zawracali uwagę na głośno wygłoszoną opinię Rady Praw Człowieka przy Putinie, która obiegła świat właśnie w poniedziałek, w której zaznaczono, że koszt wykorzystania wojska do rozwiązywania istniejących problemów jest zbyt wysoki, co pokazał ostatni tydzień.
A potem przyszły jeszcze jaśniejsze sygnały. W poniedziałkowe popołudnie rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow po raz pierwszy w trakcie tej wojny sformułował precyzyjne żądania, po spełnieniu których Rosja gotowa jest natychmiast wstrzymać działania wojskowe. To:
- zaprzestanie działań wojskowych przez Ukrainę
- zmiana konstytucji w celu zapisania neutralności
- uznanie Krymu za terytorium Rosji
- uznanie separatystycznych republik Doniecka i Ługańska za niezależne terytoria
- podrzucenie przez Ukrainę wszelkich dążeń do wejścia do jakiegokolwiek bloku (zapewne Unii Europejskiej i NATO) zapisane w konstytucji
Światowy kapitał najwyraźniej uznał to za dobry znak. I z pewnością nikt nie liczy, że to szansa na pokój już za chwilę, ale Rosja ewidentnie spuściła odrobinę z tonu, co może pokazywać jej słabość i otwarcie się na jakiekolwiek niepozorowane negocjacje w przyszłości.
Ujemne stopy jeszcze bardziej ujemne?
A jeśli nie? Szwajcarzy będą mieli kłopot z silną walut. Na razie próbują głównie słownie. NBP może spokojnie podnosić stopy procentowe, nawet dość gwałtownie, by umocnić złotego. SNB raczej w podobny sposób nie będzie osłabiał franka, bo i tak od lat utrzymuje ciągle ujemne stopy procentowe.
Kłopotliwe dla banku szwajcarskiego byłyby również interwencje, które NBP w ostatnim tygodniu robił niemal masowo, bo aż czterokrotnie, sprzedając „pewną ilość walut obcych”.
SNB mógłby kupować waluty obce, by fraka osłabić, tylko że ma tych rezerw walutowych już strasznie dużo. Przez lata bronił sztywnego kursu 1,20 franka za euro, właśnie skupując waluty obce, co spowodowało skokowy ich wzrost do absurdalnych wręcz poziomów.
Jeszcze w połowie 2008 r. rezerwy były warte około 45 mld dolarów. Na koniec 2014 roku były już dziesięciokrotnie większe. A dziś są warte ponad bilion dolarów, czyli znacznie więcej, niż szwajcarskie PKB.
- pisze Marek Chądzyński z portalu 300gospodarka.
Jeszcze większe rezerwy mogłyby prowadzić do nierównowagi ekonomicznej, a po za tym zarządzanie nimi jest drogie. Szwajcarów czeka więc skomplikowana batalia o to, by przepędzić wystraszony wojną światowy kapitał.