REKLAMA

Gotowi na kolejny sezon serialu „Ceny prądu idą w górę”? Tym razem sporo będzie się dziać

Pandemia przyspieszyła to, co nieuniknione. Wyhamowane gospodarki potrzebowały znacznie mniej energii. Tym bardziej na popularności zyskała ta zielona i bezpieczna. W końcu z letargu obudził się też europejski system handlu uprawnieniami do emisji. W efekcie ceny prądu w Polsce znowu mogą wyraźnie wzrosnąć.

doplaty-do-rachunkow-bon
REKLAMA

Jeszcze jak się nikomu nad Wisłą nie śniła żadna pandemia koronawirusa największe spółki energetyczne w kraju: PGE, Energa, Tauron i Enea złożyły wnioski o nowe taryfy do Urzędu Regulacji Energetyki. Założyli, że w 2020 r. ceny prądu w Polsce podskoczą od kilku do nawet 40 proc. NBP był dla portfeli Polaków mniej surowy i zapowiedział, że energia w obecnym roku w naszym kraju będzie droższa o jakieś 8 proc. Teraz jest już jasne, że te analizy były chyba zbyt optymistyczne i przez nasze uzależnienie od węgla za chwilę przyjdzie nam płacić astronomiczne rachunki za prąd.

REKLAMA

Jak się zachowa rząd? Trudno powiedzieć. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku Jadwiga Emilewicz, ówczesna szefowa resortu rozwoju zapowiadała, że w 2020 r. nie będzie żadnych rekompensat. W 2019 r. była bowiem wyjątkowo pod tym względem sytuacja, na co wpływ miał głównie skokowy wzrost cen za uprawnienia do emisji CO2. Ale teraz takiego skoku cenowego nie ma, przekonywała Emilewicz, więc i rekompensat nie będzie. Ale uprawnienia do emisji dwutlenku węgla właśnie zaczęły wyraźnie drożeć...

Ceny prądu drożeją przez koszty emisji CO2

W lipcu br. Urząd Regulacji Energetyki zdecydował o utrzymaniu stawek za prąd na dotychczasowym poziomie. A i tak przez wzrost kosztów dystrybucji, jest drożej niż rok wcześniej. W 2020 r. za energię elektryczną w skali roku, jak wylicza serwis rachuneo.pl, płacimy więcej o ok. 165 zł. Co ważne: to wyliczenia, kiedy europejski system handlu emisjami (ETS) tonę CO2 wyceniał na mniej niż 25 euro.

W przyszłym roku będziemy musieli głębiej sięgnąć do kieszeni. Bo dzieje się to, co przewidywała większość ekspertów: cena emisji CO2 zaczęła rosnąć. Na koniec sierpnia osiągnęła poziom prawie 30 euro za tonę: 29,52. To w skali jednego miesiąca podwyżka aż o 14,7 proc. Licząc od stycznia 2020 r., wzrost wynosi 19,8 proc.

To dopiero początek i zapowiedź tego, co gospodarkom w znacznym stopniu uzależnionym od węgla szykuje Europejski Zielony Ład. Jeżeli Bruksela niczego nie zmieni w dotychczasowej polityce redukcji emisji na poziomie 50 proc., to skończy się to wzrostem cen uprawnień na poziomie 34 euro w 2025 r. i 52 euro w 2030 r. Jeżeli UE zdecyduje się na jeszcze ostrzejszy zakręt w zielone i zdecyduje się na redukcję emisji o 55-proc., to emisja tony dwutlenku węgla będzie w 2025 r. kosztować 41 euro, a pięć lat później – 76 euro.

Uzależnienie od węgla będzie kosztować

O tym, jakie to będzie miało wpływ na ceny prądu, zwłaszcza w krajach uzależnionych od węgla czytamy m.in. w raporcie podsumowującym zmiany w europejskiej energetyce w 2019 r. autorstwa Sandbag i Agora Energiewende. Dave Jones z Sandbag z brytyjskiego think tanku energetycznego zapowiada, że elektrownie węglowe staną się coraz większym ciężarem i zobowiązaniem. 

Wyższe ceny emisji dwutlenku węgla w 2019 r. zmiażdżyły ich opłacalność

– przekonuje Dave Jones.

W opracowaniu czytamy, że na zbytnim przywiązaniu do węgla najwięcej ucierpią Polska, Czechy, Rumunia i Bułgaria. Być może ich szanse byłyby większe, gdyby nie pandemia COVID-19, która drastycznie zmniejszyła zapotrzebowanie na energię. A przy okazji ta z odnawialnych źródeł energii jeszcze bardziej zyskuje kosztem tej konwencjonalnej. 

Pandemia przyspieszyła wygnanie węgla

Pandemia COVID-19 to największy wstrząs dla światowej energetyki od co najmniej 70 lat. Doprowadzi do zmniejszenia światowych emisji dwutlenku węgla o prawie 8 proc. Jak wskazuje z kolei raport Carbon Trust, emisja CO2 tylko w Wielkiej Brytanii spadła o ponad 25 proc. Dokładnie chodzi o 4,3 mln ton CO2, czyli tyle ile przez rok wyprodukuje dwutlenku węgla przeszło 250-tysięczne Nottingham. To raczej nie będzie miało wpływu na wyhamowanie zmian klimatycznych (szacuje się, że globalne ocieplenie zmniejszy się o marne 0,0025 st. C w ciągu około 20 lat), ale za to jesteśmy świadkami przekraczania kolejne granicy. 

REKLAMA

Jest to historyczny szok dla całego świata energetycznego. W obliczu obecnego niezrównanego stanu zdrowia i kryzysu gospodarczego, spadek popytu na prawie wszystkie główne paliwa jest zdumiewający, zwłaszcza na węgiel, ropę naftową i gaz

– uważa Fatih Birol, dyrektor wykonawczy Międzynarodowej Agencji Energii. 

Analizy wskazują, że w wartościach bezwzględnych spadek jest bezprecedensowy: odpowiada utracie całego zapotrzebowania na energię przez Indie, które są trzecim co do wielkości odbiorcą energii na świecie. Tym samym łączny udział gazu i węgla w globalnym koszyku energetycznym ma spaść w 2020 r. o 3 punkty procentowe do poziomu niespotykanego od roku 2001. Na tej podstawie naprawdę trudno przypuszczać, że Bruksela nie zwietrzy szansy na dodatkowe, zielone przyspieszenie, co wpłynie na jeszcze większe podwyżki w europejskim systemie handlu emisjami. Dla tych, którzy prąd czerpią głównie z węgla oznaczać to może tylko jedno: będzie drożej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA