Branża IT zarobiła krocie na pandemii? Często tylko na papierze, bo teraz nie może odzyskać długów
Programiści cieszyli się w trakcie pandemii niebywałym wzięciem. Mówiło się, że koronawirus nakręcą dodatkowo hossę na rynku IT. Ale ten medal ma drugą stronę. Firmy chętnie korzystały z usług informatyków, ale niekoniecznie chciały za nie płacić.
Gdy polska gospodarka leżała i kwiczała, nie radząc sobie z pierwszym lockdownem, branża IT zwiększyła przychody średnio o 20 proc., choć nie brakowało firm, które wyciągały wtedy nawet o 100 proc. więcej niż przed atakiem covidu.
Rok później z raportu SoDA „Wpływ Covid-19 na branżę Software Houses w Polsce” wyszło, że 84 proc. przedsiębiorstw zauważyło zwiększony popyt na swoje usługi. Jedna czwarta przekroczyła prognozowane zyski, a straciła je tylko 7 proc. firm.
Programiści czekają na kasę
Części z pandemicznych pieniędzy firmy IT jak dotąd jednak nie zobaczyły. Agencja ISBNews, powołując się na Krajowy Rejestr Długów, pisze, że branża informatyczna ma dzisiaj do odzyskania 409 mln zł. W porównaniu z 2020 r. oznacza to wzrost o ponad 70 mln zł.
Największym dłużnikiem naszych rodzimych programistów jest branża handlowa, która zalega z wypłatą niemal 100 mln zł. Duży udział wśród dłużników ma też budowlanka (69 mln) i firmy transportowe (50,4 mln).
Końca hossy IT nie widać
Zniesienie restrykcji i ogłoszenie przez polski rząd końca pandemii w żaden sposób nie wyhamuje trendu automatyzowania procesów w przedsiębiorstwach. Bogdan pisał niedawno, że liczba ogłoszeń kierowanych do specjalistów IT zwiększyła się rok do roku o ponad 128 proc.
Widełki dla specjalistów od frontendu, backendu czy mobile'a zaczynają się od około 9-10 tys. brutto (na umowie o pracę) i 13-14 tys. zł na B2B. Górna granica w niektórych specjalizacjach przekracza 20 tys. zł.
W raporcie firmy Evolution, aż 24 proc. ankietowanych odparło, że chciałoby pracować w IT. Prawie ośmiu na dziesięciu respondentów wskazało, że główną motywacją do przebranżowienia się są wysokie zarobki.