Klimatyczna apokalipsa czai się za rogiem. Czterech jej posłańców już pustoszy Ziemię
Chociaż cały czas nie brakuje malkontentów, którzy w zmiany klimatu nie wierzą i sugerują, że to nic innego jak nowy skok na kasę, to ekstremalnych zjawisk pogodowych przybywa z roku na rok. Nawet jak nam się wydaje, że wiosna była ciepła tak jak zawsze, a w lato słońce nie paliło ludzi na wiór. A do tego nawet w grudniu śnieg poprószył tylko przez chwilę.
Postanowili to dogłębnie zbadać naukowcy z ECMWF, analizując sytuację pogodową w trakcie tegorocznego lata na półkuli północnej. I podobnie jak autorzy niedawnego raportu Światowej Rady Klimatyczna Narodów Zjednoczonych (IPCC) jednoznacznie stwierdzają, że „ocieplenie spowodowane przez człowieka powoduje wzrost częstotliwości i intensywności ekstremalnych zjawisk pogodowych na całym świecie”.
Jeździec nr 1 to, zdaniem ECMWF, burze i powodzie. Przykładem takiego ekstremalnego zjawiska pogodowego jest huragan Elsa, który pojawił się na początku lipca i był pierwszym, który uderzył w Barbados od ponad 60 lat. W połowie sierpnia z kolei najpierw burza tropikalna Grace spowodowała zniszczenia i powodzie na Haiti, a potem już jako huragan zabiła osiem osób w Meksyku. Inny huragan Henri zawędrował daleko na północ w Rhode Island pierwszy raz od 1991 r.
W Chinach tajfun In-fa zabił 300 osób i spowodował rekordowe powodzie, które zmusiły milion ludzi do zmiany miejsca zamieszkania. W Nigerii powódź spowodowała zawalenie się mostu, w wyniku czego zginęło 21 osób, a w Indiach spowodowała osunięcia ziemi i śmierć co najmniej 180 osób. W Europie wcale nie było lepiej. Lawiny błotne w Turcji zabiły 17 osób, a londyńska powódź zalała całkowicie tamtejsze metro. Wylanie rzek w połowie lipca w Niemczech, Belgii i Holandii odpowiada za śmierć co najmniej 180 ludzi.
Jeździec apokalipsy nr 2, czyli fala upałów
Naukowcy z ECMWF przekonują, że każdy region półkuli północnej był tego lata dotknięty rekordowymi temperaturami i ekstremalnymi upałami. Najbardziej widoczne to było pod koniec czerwca, w północo-zachodniej części Pacyfiku. Na przykład temperatura w stanie Oregon osiągnęła wtedy wartość 46,6 st. C. W Syberii z kolei utrzymująca się fala upałów wywindowała słupki rtęci na poziom 48 st. C i przyczyniła się do pożary tajgi. W Pakistanie, w północnych Indiach i na Bliskim Wschodzie temperatura przekraczała 52 st. C.
W połowie sierpnia fala upałów osiągnęła zasięgiem basen Morza Śródziemnego. Rekordowe temperatury były odpowiedzialne za nadmierne liczbę zgonów w Hiszpanii, we Włoszech czy w Grecji. Na Półwyspie Iberyjskim odnotowano 47,2 st. C, a na Sycylii 48,4 st. C. W sumie naukowcy z ECMWF wyliczają, że w sierpniu tego roku stres cieplny wystąpił w 74 proc. regionów lądowych.
Pożary to jeździec nr 3
Kolejnym elementem wyraźnie wskazującym, że z ziemskim klimatem coś dzieje się nie tak są pożary. Te z tego roku były największe w historii Rosji. Ogień ogarnęły ponad 1,5 mln hektarów Syberii, a wytworzony w ten sposób dym dotarł nawet do oddalonego o 3 tys. km bieguna północnego. W innych regionach nie było zbyt lepiej. W Izraelu gwałtowne pożary spustoszyły teren o powierzchni 1700 hektarów. W krajach UE przeszło 180 tys. hektarów. W Stanach Zjednoczonych było jeszcze gorzej, tam ogień strawił ok. 2 mln hektarów. W Kanadzie w lipcu wybuchł ponad 300 pożarów. Niestety, w kolejnych latach ma być jeszcze gorzej.
Gorące i suche warunki, które prowadzą do powstawania dzikich pożarów, nasilają się na niektórych obszarach w miarę ocieplania się klimatu, w tym w zachodniej części USA, na Półwyspie Iberyjskim i w Brazylii
– czytamy w opracowaniu naukowców.
Susza to ostatni z wysłanników
Eksperci nie mają złudzeń: w tym roku susze utrzymywały się i nasilały na całym świecie. Tylko w czerwcu 2021 r. susza objęła aż 39 proc. powierzchni Stanów Zjednoczonych. W tym czasie jej skutkami dotkniętych było ponad 137 mln ludzi. O powadze sytuacji świadczy to, że w południowo-zachodniej części USA jezioro Mead – największy zbiornik wodny w tym kraju – jest obecnie na najniższym poziomie od czasu jego budowy w latach 30. ubiegłego wieku. W efekcie pierwszy raz w historii Stanów Zjednoczonych ogłoszono niedobór wody.
I nie jest to zjawisko charakterystyczne wyłącznie dla półkuli północnej. W Brazylii trwa najgorsza od 91 lat susza, na Madagaskarze od 40 lat. Jak podaje BBC, ONZ stwierdziło, że na razie właśnie ten kraj przoduje w zestawieniu państw narażonych na „klęskę głodu, spowodowaną zmianami klimatycznymi”.