Amerykanie podnieśli w środę stopy procentowe o 75 punktów bazowych, więc dolar w czwartek znowu mocno dokazywał. Do złotego amerykańska waluta umacniała się już w pewnym momencie 1,2 proc., do euro zwyżka nie była tak efektowna, ale 0,8 proc. i tak robiło wrażenie. A potem Departament Handlu opublikował dane o PKB w USA i wszystko się zmieniło.
Dolar po kilku dniach zadyszki, gdy złoty odrabiał straty, znowu znalazł się w niesamowitym gazie. W czwartek kurs minimalny wynosił 4,6744, a maksymalny 4,7396, przy czym ten drugi wciąż się zmieniał, pokazując coraz wyższe wartości.
Do rekordu USDPLN z połowy lipca na poziomie 4,8507 zł wciąż sporo brakowało, a USD i tak by zabrakło pary przy tak wykupionym rynku, ale i tak patrząc na ten czwartkowy pokaz siły, przemknęło mi przez głowę, że wkrótce zobaczymy zielonego po 5 zł.
Oczywiście – jak zwykle przy szalejącym dolarze na fali wstrętu do ryzykownych aktywów – złoty dostawał łomot i od euro (widełki 4,7797-4.7994), i franka (4,8787-4,9258), i funta (5,6927-5,7383).
Rezerwa Federalna podniosła stopy, a dolar w dół
Ciekawe, że któryś raz z rzędu pierwsza reakcja rynku mocno odbiegała od tego, co działo się następnego dnia. W środę było podobnie. Fed podniósł w środę główną stopę o 75 punktów bazowych drugi miesiąc z rzędu. W maju podwyżka wyniosła 50 punktów. Takiego tempa zacieśnienia polityki monetarnej Amerykanie nie oglądali od kilku dekad. A jednak tuż po ogłoszeniu decyzji dolar dynamicznie zaczął tracić na wartości. Do złotego zakończył dzień na poziomie 4,6865 zł, -0,4 proc. poniżej kursu odniesienia. Euro umocniło się zaś o 0,8 proc.
Można było odnieść wrażenie, że oświadczenie Powella rozczarowało rynek. Wyglądało to tak, jakby inwestorzy oczekiwali jeszcze większego zdecydowania. Komentując wystąpienie szefa Fed, Dorota Sierakowska z DM BOŚ napisała, że jego oświadczenie było zbyt ogólnikowe i zostawiało zbyt duże pole do interpretacji.
Inflacja ma spaść – taki cel stawia sobie Fed
W czwartek przed południem po słabości dolara nie było już śladu. Pojawiły się za to pierwsze komentarze sugerujące, że Fed wcale nie zamierza odpuszczać, a zamieszanie na rynku walutowym powstało, bo rynek oczekiwał rychłego ogłoszenia końca podwyżek w USA z racji pojawiających się coraz wyraźniejszych sygnałów spowolnienia gospodarczego (wtedy dolar zaczął tracić). Tymczasem po przetrawieniu słów szefa Fed Jerome'a Powella rynek doszedł do wniosku, że Rezerwa skupi się na zdławieniu inflacji, nawet jeśli wiązałoby się to z wtrąceniem amerykańskiej gospodarki w recesję.
I dodaje, że może to oznaczać kolejne podwyżki stóp w USA nawet przy pogarszających się danych płynących z gospodarki.
Recesja w USA. Dolar spuścił z tonu
Dane dotyczące dynamiki amerykańskiego PKB w drugim kwartale poznaliśmy o 14.30. Rynek oczekiwał +0,5 proc. Tymczasem gospodarka skurczyła się o -0,9 proc. Ponieważ w pierwszym kwartale zmniejszyła się o 1,6 proc. recesja w Stanach Zjednoczonych stała się faktem.
Złe dane nieco przyhamowały apetyt inwestorów na zielonego. Natychmiast po ich opublikowaniu kurs USDPLN zjechał z 4,7404 (najwyższy poziom w czwartek) do 4,7042. Euro też odrobiło strat, podnosząc się z 1,0115 do 1.0165.