Wojna na Ukrainie obnażyła prawdę o bitcoinie. Spójrzcie, co dzieje się z kursami kryptowalut
Kryptowaluty zaliczają przez wojnę na Ukrainie potężny zjazd. To chyba ostatecznie zadaje kłam tezie, że bitcoin et consortes to tzw. bezpieczna przystań dla inwestorów, bo cyfrowe waluty nie po raz pierwszy nie radzą sobie z potężnymi zawirowaniami na rynkach.
Bitcoin okazał się wyjątkowo niepewnym źródłem inwestycji już w momencie, w którym o wojnie tylko się spekulowało. Wystarczyło, że Władymir Putin uznał niepodległość samozwańczych republik w Donbasie – Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej – by kurs najpopularniejszej kryptowaluty świata spadł o przeszło 2 tys. dol. w okolice 36 tys. dol.
Wojna na Ukrainie a kurs bitcoina
Jeszcze większe tąpniecie miało miejsce tuż po rozpoczęciu inwazji. W czwartek bitcoin tracił prawie 9 proc., spadając na poziom 35,5 tys dol. Dobę wcześniej e-waluta była wyceniana prawie na 40 tys. dol.
Trudne chwile przeżywają też inne kryptowaluty. Po południu wartość etherum spadała o 7,4 proc. do 2390 dol. W dół, o ponad 10 proc. lecą też medialne ciekawostki w rodzaju dogecoina czy shiba inu.
Dwucyfrowe spadki notuje ponad połowa z 20 największych altcoinów pod względem kapitalizacji, a deprecjacji przewodzą w tym momencie cardano (ADA), polygon (MATIC), dogecoin (DOGE) oraz avalanche (AVAX)
– podsumował serwis investing.com
Bitcoin nie po raz pierwszy zawodzi w ten sposób inwestorów. Przypomnijmy, że e-waluta dostała też potężnego łupnia w trakcie kryzysu związanego z upadkiem Evergrande. Gdy czołowy chiński deweloper chylił się ku upadłości, wycena bitcoina zanurkował, tylko w ciągu jednego dnia tracąc ponad 8 proc.
Analitycy powoli tracą więc złudzenia, że kryptowaluty z bitcoinem na czele mogą zastąpić złoto w roli bezpiecznej przystani na trudne czasy. Przyjęło się, że kruszce w przeciwieństwie do akcji giełdowych czy walut są pewną przechowalnią pieniędzy w okresach kryzysu. I chyba, póki co, zostaną jednak głównym wyborem inwestorów.
Nie jest to bezpieczna przystań, którą reklamowano kilka lat temu
– skwitował analityk.