Polacy mocno odchorują zbójeckie zapędy Putina. Na stacje paliw wróci szóstka z przodu
Wojna na Ukrainie powoduje, że ceny surowcowe energetycznych zaczęły wyraźnie puchnąć. Cena ropy już na chwilę przebiła magiczną granicę 100 dolarów za baryłkę. To zaraz odbije się na polskich stacjach paliw, gdzie powinniśmy być świadkami pierwszych zwyżek. Kolejne zależą od rozwoju sytuacji za naszą wschodnią granicą.
Ceny paliw na polskich stacjach wyraźnie spadły, kiedy rząd zdecydował się antyinflacyjnie obniżyć podatek VAT z 23 do 8 proc., teraz – w dobie wojny na Ukrainie – powinniśmy się przygotować na zwyżki. Do tej pory – podaje BM Reflex – najtaniej za litr benzyny Pb95 płaciliśmy w województwie opolskim, gdzie średnie cena wynosiła 5,34 zł. Najdrożej z kolei: 5,43 zł za litr było w województwie lubuskim. Wojna na Ukrainie wszystko jednak zmienia.
Nie ma wątpliwości, że paliwa faktycznie zdrożeją. Po tym, jak wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę, drożeje praktycznie każdy surowiec energetyczny: ropa, gaz i węgiel. Rosja jest ich znaczącym w skali globalnej producentem. W tej sytuacji pozostaje jedynie czekać na zwyżkę na stacjach paliw.
Decydować będzie rozwój sytuacji na Ukrainie, także pod kątem energetycznym. Czy w kolejnych dniach transport ropy z Rosji będzie zagrożony? Co z transferem energetycznym w kierunku Polski, Czech i Niemiec?
Wojna na Ukrainie: cena energetycznego uzależnienia
Podobna sytuacja jest w całej Europie. We Włoszech tylko w lutym benzyna zdrożała o 15,94 proc. a olej napędowy o 17,6 proc. W Wielkiej Brytanii za litr benzyny trzeba płacić już w okolicach 1,50 funta. Wyraźnie rośnie też cena oleju napędowego, a także hurtowe ceny gazu.
Dla Wielkiej Brytanii jest to kwestia cen, a nie kwestia bezpieczeństwa dostaw
– powiedział BBC Steve Holliday, były prezes spółki energetycznej National Grid.
Tak się dzieje mimo że Londyn uzyskuje z Moskwy tylko 6 proc. ropy naftowej i ok. 5 proc. gazu.
Polska jest w zdecydowanie gorszej sytuacji. Tylko w 2020 r., jak wykazuje Forum Energii, nasz kraj sprowadził z Rosji 25,4 mln t ropy, 17,6 mld m3 gazu ziemnego i 12,9 mln t węgla.
W sumie w tym czasie rosyjska ropa stanowiła aż 65 proc. polskiego importu. Pozostałe kierunki to Arabia Saudyjska (15 proc.), Kazachstan (11 proc.), Nigeria (6 proc.), czy Norwegia (2 proc.). Jeszcze gorzej jest w przypadku węgla, gdzie udział importowanego z Rosji surowca wynosi 75 proc.
Zdecydowanie w najmniejszym stopniu Polska jest uzależniona od Moskwy jeżeli chodzi o gaz ziemny. Udział Rosji w naszym imporcie wynosi w tym przypadku ok. 55 proc. Dodatkowo wyraźnie ma się zmniejszyć po uruchomieniu do końca roku Baltic Pipe.