REKLAMA

Rząd potyka się o własne nogi w sprawie węgla. Premier każe nam się autoreglamentować

Kompletnie sypie się narracja władzy na temat węgla i jego dostępu zimą. Jeszcze parę miesięcy temu wszyscy grali w jednej drużynie i wbrew opiniom górniczych związkowców powtarzali, że w sezonie grzewczym nikomu w Polsce węgla nie zabraknie. Ale teraz już najwyraźniej nie ma żadnego ustalonego przekazu dnia. Tak przynajmniej wynika ze słów premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa PGE Wojciecha Dąbrowskiego. Niby mówią o tym samym, ale całkiem inaczej.

Brak węgla. Premier każe Polakom się autoreglamentować
REKLAMA

Za nami już start sezonu grzewczego, a dalej nie wiemy, czy zimą w Polsce będzie brakować węgla, czy nie. Nie wie tego nawet rząd i może właśnie dlatego premier Mateusz Morawiecki radzi Polakom, żeby kupowali mniej węgla, niż potrzebują.

REKLAMA

Apelujemy o to, aby dokonywać pewnego rodzaju autoreglamentacji zakupów

– powiedział premier.

Neologizm „autoreglamentacja”, który już robi karierę w mediach społecznościowych, padł podczas zorganizowanego w Belwederze posiedzenia Rady do spraw Środowiska, Energii i Zasobów Naturalnych Narodowej Rady Rozwoju.

Premier: nie kupuj na razie tyle węgla ile potrzebujesz

O co dokładnie chodzi Mateuszowi Morawieckiemu, dla którego uspokojenie sytuacji na rynku węgla ma być ostatnią szansą na pozostanie w fotelu premiera? Po prostu teraz w Polsce nie ma węgla dla wszystkich chętnych. Więc lepiej jakby Polacy gremialnie nie rzucali się na opałowe zakupy, nawet jak w domu już ciut chłodniej. 

I stąd ta sugestia, żeby we własnym zakresie reglamentować węglowe zakupy. To powtórzenie prośby prezesa Jarosława Kaczyńskiego sprzed paru dni. Jeżeli na przykład ktoś potrzebuje 3 ton, to niech kupi 1,5 tony. Później będzie miał gwarancję, że kupi kolejne 1,5 tony - proponował szef PiS.

Prezes PGE: z węglem nie ma żadnego kłopotu

Rząd więc w końcu przyznaje: w Polsce jest na razie mało węgla i lepiej uzbroić się w cierpliwość. Tyle że Wojciech Dąbrowski, prezes PGE Polskiej Grupy Energetycznej, której większościowy pakiet należy do Skarbu Państwa, mówi zgoła coś odmiennego. W radiowych „Sygnałach Dnia” zapewniał, że PGE sprowadziła już 4 mln t węgla, a do końca roku to będzie 8 mln t. Plan do końca sezonu grzewczego (koniec marca) zakłada zaś import w sumie 10 mln t węgla. 

Nie ma ani słowa o jakiejkolwiek reglamentacji i dzieleniu węglowych zakupów na kilka części, bo teraz opału ma rynku nie ma za dużo. Wręcz odwrotnie. Prezes Dąbrowski na antenie radiowej Jedynki przekonywał, że PGE predysponuje węglem na terenie całej Polski już z 20 miejsc. A do tego wszystkiego nie ma co wierzyć w fake newsy - twierdzi Wojciech Dąbrowski - bo ten importowany węgiel, przede wszystkim ten z Kolumbii, jest bardzo dobrej jakości, porównywalnie z węglem z Rosji, do którego przez lata zdążyliśmy się przyzwyczaić.

Jesteśmy przygotowani na zimę

– zapewnia prezes PGE.

Czy leci z polskim górnictwem jakiś pilot?

Ta odmienna narracja szefa rządu i prezesa największej spółki energetycznej w kraju nakazuje mi zacząć martwić się o polskie górnictwo. Bo widać jak na dłoni, że nie ma żadnego planu, czy strategii nawet tylko rozpisanej na parę lat w przód. Nie ma też nikogo, kto mógłby mocniej złapać chociaż na chwilę ster. Kto pamięta przez te kilka ostatnich lat wszystkich pełnomocników rządu ds. górnictwa? A ich dokonania? 

REKLAMA

Jest tu i teraz. Walka z kryzysem energetycznym musi być jak najbardziej efektywna, żeby za rok dała kolejne zwycięstwo wyborcze, co pozwoli obozowi Zjednoczonej Prawicy kontynuować władze w kraju. A co z górnictwem? Tym będziemy się martwić potem. Ale też mogę się mylić i rządzący wybiorą zgoła inny kierunek i podobnie jak w 2018 r. - na rok przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r. - pokażą, że węgiel i górnicy leżą im bardzo na sercu. 

Może w ten sposób powstać jakiś program ratunkowy dla branży. Tak jak w 2018 r. NIK właśnie go oceniła i stwierdziła, że więcej tam było udawania i propagandy niż faktycznej chęci pomocy górnictwu. I za chwilę możemy być świadkami powtórki z rozrywki. Być może sami górnicy znowu się na to złapią. Ale sytuacji branży w żaden sposób to nie poprawi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA