REKLAMA

TSUE: pół miliona euro dziennie kary dla Polski za Turów. Spór z Czechami wchodzi w nową fazę

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej postanowił nałożyć na Polskę 500 tys. euro kary dziennie za zignorowanie nakazu zaprzestania wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. To dotkliwa kara, ale aż dziesięć razy niższa od tej, której domagał się rząd w Czechach.

kopalnia-Turow-NIemcy-sad
REKLAMA

Kara finansowa wisiała nad Polską od dłuższego czasu, ponieważ Praga na przekór prośbom i groźbom premiera Mateusza Morawieckiego nie wycofała swojego wniosku do TSUE w sprawie ukarania Polski za to, że zgodnie z wcześniejszym postanowieniem europejskiego sądu nie zamknęła natychmiast kopalni Turów.

REKLAMA

Czesi domagali się, byśmy za tę zwłokę słono płacili - 5 mln euro za każdy dzień. TSUE uznał, że 5 mln euro za dzień to jednak o wiele za dużo i nałożył na Polskę pół miliona euro dziennie. Od 15 czerwca uzbierało się 98 dni, a to daje 49 mln euro, czyli ponad 220 mln zł.

Spór w cieniu wyborów

To już raczej przesądzone: czesko-polski spór o kopalnię Turów i jej wpływ na okoliczne środowisko nie znajdzie finału przed wyborami parlamentarnymi u naszych południowych sąsiadów, które zaplanowano na 8 i 9 października. Sondaże wskazują na zwycięstwo partii ANO obecnego premiera Andreja Babiša. Po piętach depcze jej koalicja Piratów i Burmistrzów – bodaj najbardziej proekologiczna frakcja polityczna w Czechach.

Tymczasem węgiel i strategia energetyczna na następne lata – stają się coraz częstszym tematem w trwającej od tygodni kampanii wyborczej. I okazuje się, że nasi południowi sąsiedzi, którzy tak bardzo węgla z Turowa nie lubią i skarżą za niego Warszawę do TSUE – sami palą „czarne złoto” na potęgę. 

Na węglu pali się dziś co druga żarówka

– alarmuje czeska organizacja pozarządowa „Koniec węgla - nowa energia”.

Węgiel zasypuje atomowe dziury

Energetyczna kłopoty Czechów, którzy tak jak reszta świata chcą szybko podnieść się z gospodarczych kolan po pandemii, rozpoczęły się na początku września. Wtedy, ze względu na diagnostykę jednej z pomp bezpieczeństwa, wyłączono jeden z bloków w elektrownii jądrowej Dukovany. Ta o łącznej mocy 2400 megawatów pokrywa 20 proc. czeskiego zużycia energetycznego.

W drugiej połowie listopada rozpocznie się z kolei planowany postój bloku nr 2. I powstającą w ten sposób dziurę energetyczną Czesi potrafią załatać tylko w jeden sposób: węglem. Jak tego rodzimego zabraknie, to trzeba kupować go za granicą, np. w Polsce. Nie ma innego wyjścia.

„Węgiel znów jest źródłem numer 1. W Czechach dostarcza 32 proc. energii elektrycznej, a dodatkowo 19 proc. naszej energii elektrycznej jest importowane z węglowej Polski” – bije na alarm organizacja „Koniec węgla – nowa energia”. 

Dekarbonizacja zje miejsca pracy

To nie jest żaden energetyczny incydent w Czechach. Np. w lipcu br. węgiel brunatny i kamienny odpowiadał za 36,7 proc. krajowej produkcji energii elektrycznej. To blisko 10 punktów procentowych więcej niż rok wcześniej. W tym czasie udział energetyki jądrowej wyniósł 33,6 proc., gazu ziemnego - 11,1 proc., elektrowni słonecznych - 5 proc. i elektrowni wodnych - 4,5 proc.

Taka jest po prostu rzeczywistość, że właśnie węglem trzeba zasypywać energetyczne dziury. Dyrektor spółki energetycznej Se.ven Energy Pavel Farkač zwraca uwagę m.in. na niepotykany poziom cen emisji CO2 (w okolicach 1500 koron czeskich) oraz na brak mocy ze źródeł odnawialnych. 

„Jesteśmy świadkami paradoksalnej sytuacji, w której wysoka cena uprawnień nie tylko nie wyklucza paliw kopalnych z rynku, ale wręcz przeciwnie podnosi cenę energii elektrycznej, co z kolei wpływa na cenę dla odbiorców końcowych w gospodarstwach domowych i przemyśle” – twierdzi Farkač.

Bardzo możliwe, że po rozstrzygniętych wyborach w Czechach wróci dyskusja na temat daty odejścia od węgla. Na razie na stole leży propozycja dotycząca 2038 r., ale pojawiają się też argumenty za przyspieszeniem i wyrzuceniem węgla z czeskiego miksu energetycznego już w 2033 r. Szacuje się, że dekarbonizacja będzie kosztować Czechów ok. 25 tys. miejsc pracy. Tamtejsze think tanki przekonują, że w razie powstania 32 tys. etatów w branży OZE – doszłoby do zwiększenia ich udziału w miksie energetycznym do 24 proc.

Turów, czyli gra o sporą kasę

REKLAMA

Chociaż Czesi palą węgiel aż miło, to jednocześnie oskarżają Polskę, że nasza kopalnia Turów ma coraz gorszy wpływ na środowisko i wypłukuje im wodę pitną. Negocjacje prowadzone są już trzeci miesiąc z rzędu.

Ostatnią bodaj przeszkodą do pokonania jest wprowadzenie gwarancji, że zapisy przyszłej umowy międzyrządowej nie będą martwe. Nad ich realizacją pieczę miałaby Komisja Europejska i TSUE. Polski rząd chce się z takiego układu zależności wykręcić, ale jak pokazuje poniedziałkowa decyzja Trybunału, chyba mu się ta sztuka jednak nie uda.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA