Właścicielka sklepu w Jeleniej Górze otworzyła go w niedziele niehandlową, a w dodatku nie stanęła sama za ladą. Ku zaskoczeniu wielu osób Sąd Rejonowy uznał, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Kobieta zajmuje się bowiem także wypożyczaniem sprzętu sportowego.
Biedronka i inne duże sieci spożywcze zacierają już pewnie ręce. W zamierzchłych czasach, gdy przepisy o zakazie handlu w niedziele dopiero raczkowały, sieci handlowe zorientowały się, że ustawodawca zostawił w prawie tyle luk, że otwarcie się w ostatni dzień tygodnia nie nastręcza większych problemów.
Hitem okazał się myk na placówkę pocztową
Ustawodawca szybko połapał się, że ominięcie zakazu handlu w niedzielę staje się zbyt banalne. Tuż przed uszczelnieniem przepisów w niedziele handlował już prawie każdy, choć w wielu sklepach pracownicy nie bardzo wiedzieli jak odebrać lub nadać paczkę. To nie było oczywiście istotne, bo klienci przychodzili, by kupić chleb na śniadanie i kurczaka na obiad, a nie w celu nadawania zwrotów z Aliexpress.
Po co to wszystko przypominam? Posłowie wymyślili wtedy, że działalność pocztowa powinna przeważać, tj. generować określony obrót, wyższy od tego, jaki uzyskuje się ze sprzedaży spożywki. Przyjęło się, że taka zasada dotyczy także innych odstępstw od handlu w niedziele. I za chwilę się przekonamy, że był to błąd.
Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze uznał, że część takich wyjątków po nowelizacji wciąż nie zawiera żadnych dodatkowych kryteriów zastosowania. Chodzi tutaj o takie triki jak uruchomienie wypożyczalni sportowej albo wypożyczalni książek. O sprawie pisze na swojej stronie internetowej adwokat Dawid Suszyński.
Ciekawe, co teraz zrobi Biedronka
Przypomnijmy, że największa sieć handlowa w Polsce miała zamiar otworzyć sklepy, korzystając z wyjątku dotyczącego wypożyczalni książek. Wszystko było gotowe, zmieniono nawet godziny otwarcia placówek w aplikacji. W ostatniej chwili Jeronimo Martins wycofało się jednak z tej decyzji.
Choć w wielu Biedronkach standy z książkami stoją do tej pory, sieć nie zdecydowała się na otwarcie w niedziele niehandlową. Zobaczymy, czy wyrok sądu w Jeleniej Górze ośmieli szefów dyskontu.
Dawid Suszyński zauważył, że ominięcie zakazu handlu w niedzielę wciąż nie jest takie proste. Sąd może postawić sklepom zarzut pozorowania działalności.
Kary? Niemałe, bo od tysiąca do stu tysięcy złotych. Podejrzewam, że właśnie ta uznaniowość w interpretacji przepisów może dzisiaj wstrzymywać Biedronkę od otwierania sklepów. W teorii wszystko wydaje się jasne. W praktyce, to co uszło płazem właścicielce sklepu w małej miejscowości na południu Polski, niekoniecznie uda się potężnej sieci obecnej w całym kraju.