Zagrywka rządu została odebrana na Śląsku jako afront i prowokacja. Górnicy: to źle się skończy
Po tym, jak rząd dał górnikom, 24 godziny na zaopiniowanie projektu „Polityki energetycznej Polski do 2040 r.” związkowcy ruszyli z rozdawaniem od rana ulotek. Zdecydowana większość jest przygotowana na walkę do końca i na strajk.

Jeśli ktoś spodziewał się, że komunikat central związkowych z PGG podziała na rząd jak zimny prysznic, to się przeliczył. Reaktywując Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy Regionu Śląsko-Dąbrowskiego górnicy chcieli pokazać, że podchodzą do sprawy bardzo poważnie. Informacja o ewentualnych protestach najwyraźniej na nikim w gabinecie Mateusza Morawieckiego nie zrobiła wrażenia. Wygląda na to, że rząd zamiast szukać z górnikami wspólnego języka stawia na konfrontację. Tak przynajmniej na Śląsku odbierane jest postępowanie rządu z projektem „Polityka energetyczna Polski do 2040 r.”
Na opiniowanie dokumentu, który zakłada, że w następnych latach spadać będzie sukcesywnie udział węgla w polskim miksie energetycznym do 50-50 proc. w 2030 r. górnicy dostali jeden dzień.
Strajk górników coraz bliżej
Sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Związkowcy dali premierowi Morawieckiemu tydzień na przyjazd do Katowic i rozpoczęcie rozmów. Wydaje się więc, że obecnie trafniejsza byłaby polityka konsensusu, a nie konfrontacji. Tymczasem wezwanie górników od zaopiniowania w ciągu 24 godzin bardzo ważnego dokumentu odbierane jest jako afront i prowokacja. Związkowcy od środowego poranka rozdają podążającym na poranną szychtę górnikom ulotki. Zdecydowana większość jest zdeterminowana.
Strategia pożegnania węgla
Górnicy fatalnie oceniają Politykę energetyczną Polski do 2040 r. Przekonują, że dokument godzi w ich interesy, bo rząd chce zamknąć kopalnie, ale boi się i na głos tego nie mówi.
Obawy górników potwierdza ostatnia publikacja w „Le Figaro”, w której polski minister klimatu Michał Kurtyka, stwierdził, że nasz kraj zmniejszy swoje węglowe uzależnienie na rzecz energii jądrowej i odnawialnych źródeł energii.
Owszem, francuski dziennik przypomina jednocześnie, że jeszcze nie tak dawno będąca u władzy w kraju nad Wisłą partia Prawo i Sprawiedliwość obiecywała, że węgiel będzie głównym źródłem energii dla Polski do 2060 r. Sęk w tym, że rząd najwyraźniej zmienił zdanie i dziś nie znajdziemy już reprezentanta gabinetu Mateusza Morawieckiego, który by upierał się przy tej dacie. Tymczasem górnicy mają w rękach swoje wyliczenia i analizy, odwołujące się do wcześniejszych obietnic radzących i chcą o nich rozmawiać. Ale nie mają z kim.
„Polityka energetyczna Polski do 2040 r.” zakłada, że odchodzenie od węgla będzie uzależnione od dynamiki wzrostu cen uprawnień emisji CO2. Przy umiarkowanym tempie udział węgla w polski miksie ma spaść do 2030 r. z obecnych ok. 77 proc. do ok. 56 proc. W 2040 r. ma to być już tylko 28 proc. No chyba, że wzrost cen w europejskim systemie handlu emisjami będzie gwałtowniejszy. Wtedy już za 10 lat udział węgla ma spaść do 37 proc., a w 2040 r. – do 11 proc.