Nie mają języka i poruszają się dość pokracznie, ale już teraz są hitem sprzedażowym. Sztuczne usta za 165 zł zamówiło już ponad 20 tys. osób.
To zapewne nie przypadek, że MUA, bo tak nazywają się sztuczne usta, powstał w Chinach. Państwo Środka przez długi czas zmagało się bowiem z powracającymi falami koronawirusa i lockdownami, które nakazywały pozostawanie w domach. Ludzie musieli ograniczyć kontakty, co odbijało się m.in. na parach, które nie mieszkały pod jednym dachem. Teraz za jedyne 35 euro (260 juanów) mogą się poczuć nieco bliżej siebie.
MUA to silikonowe usta symulujące prawdziwy pocałunek
Po podłączeniu do smartfona i zainstalowaniu aplikacji, umożliwiają wysyłanie pocałunków drugiej połówce bądź ich odbieranie. Usta wysuwają się nieco do przodu i otwierają, ale pozbawione są języka. Mają za to głośnik, który emituje dźwięki pocałunku i mogą się rozgrzewać do temperatury ludzkich warg. Warto też dodać, że choć mogą różnić się kolorem, to nie ma wersji męskiej lub damskiej - każde usta są takie same.
Startup Siweifushe, który wypuścił gadżet na chiński rynek sprzedał początkowo 3 tys. sztuk, ale popyt jest znacznie większy.
Kolejka zamówień sięga już 20 tys. chętnych
Usta będą dla nich opcją na powrót do przeszłości, bo aplikacja może zapisywać pocałunki i odtwarzać ich charakterystykę w dowolnym momencie.
Co ciekawe, to nie pierwszy tego typu wynalazek. Ponad dekadę temu w Tokio stworzono dość zagadkowo wyglądające urządzenie, które miało dokładnie ten sam cel - przesyłanie pocałunków na odległość.