W Londynie furorę robi nowa aplikacja w stylu Ubera. Może wkrótce pojawi się w Polsce
Czegoś takiego chyba nikt się nie spodziewał. Indyjska aplikacja do przewozu osób o wdzięcznej nazwie Ola, która niedawno zadebiutowała w Londynie, bije rekordy pod względem liczby pobrań. I niewykluczone, że już niebawem zagrozi Uberowi, którego pozycja w stolicy Wielkiej Brytanii wydawała się do tej pory niepodważalna.
Fot. YouTube/Ishan Monitor
Ola pojawiła się w Londynie 10 lutego. W ciągu pierwszych dwóch dni aplikację pobrało 44 tys. osób. Takich wskaźników nie miała wcześniej żadna z jej bezpośrednich konkurentek. Po początkowym szale tempo pozyskiwania nowych klientów nieco spadło, ale wciąż utrzymywało się na poziomie zbliżonym do Ubera – około kilkunastu tysięcy instalacji dziennie.
Przy takich statystykach dogonienie Ubera byłoby oczywiście niemożliwe. Sęk w tym, że amerykański startup przeżywa dzisiaj w Wielkiej Brytanii gigantyczne problemy. Wciąż ważą się losy jego licencji w Londynie. W tej chwili Uber działa tam tylko dlatego, że do czasu rozpatrzenia odwołania od decyzji o odebraniu licencji na przewozy, tymczasowo może normalnie funkcjonować w świetle prawa.
Ola wjeżdża do stolicy
Uber jest dzisiaj na brytyjskim rynku zdecydowanym liderem pod każdym względem. Jego apkę pobrano łącznie 5,5 mln razy. To o 3 mln więcej niż liczba pobrań całej jego konkurencji, a mówimy tu aż o 6 markach.
Jeżeli zestawimy sobie ze sobą powyższe liczby, zrozumiemy, dlaczego grupa pościgowa ostrzy sobie dzisiaj zęby na dopadnięcie Ubera i zagarnięcie jego części udziałów w rynku przewozów. Na czele peletonu stoi dzisiaj Bolt i początkowo to właśnie Estończycy wydawali się najbliżej sukcesu. Ale Ola może ich w tym ubiec.
Indyjska aplikacja dostała licencję na przewozy w Londynie w połowie 2019 r. Nie znaczy to jednak, że dopiero teraz pojawiła się na Wyspach. Swoje usługi świadczy już w Cardiff, Reading, Birmingham, Bristolu, Liverpoolu i Reading. Ola chwali się, że jeździ z nią już 11 tys. kierowców, a pasażerowie odbyli za jej pomocą 3 mln przejazdów.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Ola koncentruje się w swoim przekazie marketingowym na kwestii bezpieczeństwa. Firma lubi podkreślać, że gdy pasażer wsiada do samochodu, musi podać unikalny 4-cyfrowy kod. W przeciwnym wypadku kierowca nie będzie mógł ruszyć z miejsca.
W naszym DNA zawsze jest przestrzeganie prawa, czy to w Birmingham, Brisbane czy Bangalore
– opowiadał BBC Simon Smith, szef działu międzynarodowego Oli.
Aplikacja Oli korzysta również z systemu sztucznej inteligencji o nazwie Guardian. AI sprawdza, czy przejazd odbywa się po optymalne trasie. Jeżeli pojawiają się niezrozumiałe dla niego zmiany, pyta pasażera, czy wszystko jest w porządku.
W tym samym czasie za Uberem wciąż ciągnie się łatka przyklejona mu po skandalach z przypadkami molestowania klientów przez kierowców. Amerykanie niby wprowadzają szereg funkcji mających zwiększać bezpieczeństwo pasażerów, ale licencję w Londynie stracili właśnie przez poważne zaniedbanie na tym polu. Przez dziurę w oprogramowaniu nielicencjonowani kierowcy podszywający się pod legalnie jeżdżących kolegów mieli zrobić co najmniej 14 tys. kursów.
Ola ruszy na Polskę?
Za Olą taka zła sława na razie się nie ciągnie. Jej szefowie lubią wygrywać różnice między Olą a Uberem, podkreślając, że osiągnęli już rentowność na swoim macierzystym rynku. Ola wywodzi się z Mumbaju. Poza Indiami koncentrowała się do tej pory na działalności w Australii i Nowej Zelandii.
Co ciekawe, w planach dot. ekspansji międzynarodowej Oli pojawia się Europa Środkowo-Wschodnia. A to oznacza, że aplikacja w dalszym horyzoncie czasowym może pojawić się również w Polsce.