Będą problemy w bankach. Długi weekend bez konta, Blika, przelewów. Na samą myśl robi mi się gorąco
To jak wygrana w kumulacji w totka tylko na odwrót. Bo nie dostaniemy żadnych pieniędzy, ba, możemy nawet stracić dostęp do tych, które już mamy. W dniach 9-11 listopada BNP Paribas i Millennium Bank kończą fuzję z (odpowiednio) Raiffeisenem i Eurobankiem. Klienci muszą liczyć się z odcięciem od części usług.
Długi listopadowy weekend to teoretycznie świetny moment na ujednolicanie systemów informatycznych. Nikt nie będzie robił w tym czasie ważnych firmowych przelewów, opłacał rachunków itd. W praktyce – to czas, w którym Polacy ulegną nieokiełznanej zakupomanii. Bo spójrzmy – 10 to niedziela niehandlowa, 11 to Święto Niepodległości. Dwa dni z zamkniętymi marketami. Wiecie co to oznacza? Bo ja tak. W piątek i sobotę czeka na najazd na sklepy, dzikie tłumy do kas i robienie zapasów żywności na najbliższe tygodnie.
Weekend bez dostępu do konta, Blika, aplikacji i przelewów
Część z naszych rodaków zechce też pewnie skorzystać z okazji i mimo dość przeciętnej pogody wyskoczyć za miasto na 2-3 dni. Część może też wskoczyć w jakieś tanie linie i relaksować się na południu Europy, gdzie jesienna szaruga jeszcze nie zawitała. Wszystkich łączy jedno – będą płacić plastikami, korzystać z Blika i odpalać aplikacje bankowe.
Wtem. BNP Paribas i Millennium Bank zapowiadają:
Wiem, co oznaczają te słowa i na samą myśl robi mi się gorąco.
Oba banki ostrzegają przed tymczasowym odcięciem od Blika, aplikacji internetowych i mobilnych i zawieszeniu możliwości dokonywania przelewów. Zarzekają się jednocześnie, że karty, bankomaty i wpłatomaty będą działać normalnie. Na mój nos to zbyt piękne, by było prawdziwe.
Bez banku na 11 listopada
Nie twierdzę, że ewentualne problemy techniczne to jakaś wyjątkowa przypadłość, która dotyczy akurat tych dwóch brandów. Generalna zasada dotycząca operacji przeprowadzanych na taką skalę mówi, że jeżeli coś może pójść nie tak, to na bank (nomen omen xD) tak właśnie będzie. Czy czekają nas gigantyczne kolejki do bankomatów, wrzaski przy sklepowych terminalach, które nie będą ściągać nam pieniędzy z konta i kameralne dramaty na odciętych od cywilizacji stacjach benzynowych?
Nie no, aż tak źle to chyba nie będzie. Co nie zmienia faktu, że na wszelki wypadek uzbroiłbym się w mały zapas gotówki. Taką praktykę stosowałem zresztą przez pewien czas przy okazji każdego weekendu.
Bank, z którego wcześniej korzystałem (nazwy przez litość nie pomnęj) regularnie miał z zwyczaju robienie przerw technicznych wieczorami. Efekt był taki, że notorycznie miałem problemy z płaceniem za pomocą plastiku.
Wyobraźcie sobie, piątek wieczór, kolacja w restauracji i terminal odrzuca kartę. A potem drugą z tego samego banku. Niefajnie. Bardzo niefajnie.
Coś mi się więc wydaje, że zbliżający się weekend będzie stać pod znakiem modlitw: Działającą kartę racz nam zwrócić panie. Tak że ten, życzę Wam żeby 11 listopada jedyną niespodzianką był przelot F-15 tuż nad waszym dachem.