Polski miliarder chce zbudować prywatną elektrownię jądrową. Michał Sołowow zawstydzi rząd?
Budowa elektrowni atomowej w Polsce pochłonęła już około pół miliarda złotych, choć w praktyce od 2010 roku nie ruszyło się w tej sprawie prawie praktycznie nic i cały projekt to głównie zbiór zapowiedzi polityków kolejnych rządów. Teraz zawstydzić ich może najbogatszy Polak, który właśnie ogłosił śmiały plan budowy komercyjnej atomówki. Ministerstwo Energii jest jednak sceptyczne.
Odnosił duże sukcesy w rajdach samochodowych, ale jeszcze większe w wielkim biznesie. Teraz Michał Sołowow idzie krok dalej i zapowiada budowę nad Wisłą pierwszego mini reaktora jądrowego.
Ministerstwo Gospodarki szacuje, że nasze zapotrzebowanie energetyczne w najbliższej dekadzie wzrośnie aż o 36 proc. w stosunku do tego z 2010 r. Następne 10 lat to też – a może przede wszystkim – dalsze zaciskanie klimatycznego pasa przez UE.
Po tym, jak neutralność klimatyczna przestała być pustym sloganem, pojawiają się kolejne instrumenty, które ów cel mają gwarantować. Do cen emisji dwutlenku węgla za chwilę może dojść podatek węglowy, który stawia tak bardzo uzależnione od "czarnego złota" gospodarki jak ta polska (około 77 proc. energii u nas pochodzi z węgla) w kiepskim położeniu.
Politycy z każdej strony powoli zaczynają rozumieć, że dywersyfikacja w naszym miksie energetycznym to żadna gra polityczna. To po prostu konieczność, z którą prędzej, czy później trzeba będzie się zmierzyć. Zwłaszcza że tak po prawdzie nie ma gdzie uciekać.
Stąd powstał Projekt Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. W dokumencie założono, że w ok. 2033 r. w naszym kraju powinny powstać dwie elektrownie jądrowe: w Polsce centralnej i północnej - na wybrzeżu.
Na razie państwowy program budowy elektrowni atomowej idzie jak krew z nosa. Choć już w 2010 roku została powołana do życia państwowa spółka celowa PGE EJ1, a jej działalność pochłonęła już setki milionów złotych, nadal nie wiadomo nawet, gdzie miałaby stanąć pierwszy reaktor.
Teraz okazuje się, że pierwsza energia z atomu nad Wisłą wcale nie musi mieć państwowego stempla.
Mini reaktor jądrowy
Państwowe spółki w pogoni za energią jądrową może wyprzedzić najbogatszy Polak – Michał Sołowow. Kontrolowany przez niego koncern chemiczny Synthos podpisał porozumienie z GE Hitachi Nuclear Energy (GEH) w sprawie współpracy przy ewentualnej budowie mini reaktora jądrowego typu BWRX-300.
Amerykańsko-japońska spółka produkuje reaktory na wrzącą wodę (BWR) od lat 60. ubiegłego wieku. Obecnie mają w ofercie dwa reaktory na wodę lekką - ESBWR i ABWR oraz reaktor chłodzony sodem PRISM. W naszym kraju miałby powstać, zasilany prywatnymi środkami Michała Sołowowa, BWRX-300, czyli mały modułowy reaktor zaprojektowany tak, aby był konkurencyjny cenowo w stosunku do gazu.
To już dziesiąta ewolucja reaktora na wrzącą wodę marki GE Hitachi. Cała przyszła elektrownia ma się składać z tego typu małych reaktorów modułowych SMR (z angielskiego – small modular reactor). Jon Ball, wiceprezes wykonawczy ds. projektów elektrowni jądrowych dla GEH, przekonuje, że taka konstrukcja jest przełomem dla przemysłu, "gdzie koszty stały się istotną barierą".
Małe reaktory modułowe mogą odegrać znaczącą rolę w rozwiązywaniu problemów energetycznych Polski, modernizacji krajowego sektora energetycznego oraz w osiągnięciu koniecznej i odpowiedzialnej dekarbonizacji. Wykorzystanie małych modułowych reaktorów do wytwarzania czystej energii zwiększy nasze szanse na odejście od węgla i będzie miało pozytywny wpływ na nasz przemysł i naród
- nie ma wątpliwości najbogatszy Polak cytowany w komunikacie GEH.
Sołowow ma plan
Z wcześniejszych inwestycji jasno wynika, że najbogatszy Polak ma jakiś środowiskowy plan, który teraz krok po kroku zaczyna realizować. Koncern chemiczny Synthos planuje obniżyć emisyjności w swoich dwóch zakładach: w Oświęcimiu i w czeskich Kralupach. W tym celu pod koniec sierpnia doszło do podpisania umowy z PGNiG Obrót Detaliczny na dostawę 8200 ton LNG.
Jednocześnie kontrolowana przez Michała Sołowowa firma zapowiada uruchomienie najpóźniej w 2022 r. bloku gazowo-parowego CCGT w Oświęcimiu, o mocy stu kilkudziesięciu MW. Jego budowa ma pochłonąć ok. pół miliarda zł. W sumie Synthos planuje w ciągu trzech najbliższych lata wydać 2 mld zł na inwestycje.
SMR to najmłodsza technologia spod skrzydeł amerykańsko-japońskiej spółki GEH. Jej projektowanie miało zakończyć się raptem w grudniu 2018 r. Firma podkreśla, że najnowsze rozwiązania są mniej kosztowne od wcześniejszych. Szacują, że budowa elektrowni o mocy 300 MW pochłonęłaby mniej ni 1 mld dolarów. Jego budowa w Polsce mogłaby potrwać ok. 10 lat.
Ministerstwo Energii kręci nosem
Ministerstwo Energii na razie jest jednak bardzo ostrożne. Głównie przez to, że małe reaktory modułowe to zupełnie nowe rozwiązanie. I trudno dzisiaj określić wszystkie związane z. nim ryzyka.
Do tej pory w żadnym kraju nie powstał choćby prototyp czy moduł testowy, nigdzie nie zakończyło się też choćby wstępne licencjonowanie, czyli jedynie teoretyczna ocena samego projektu. Należy jednak śledzić rozwój technologii SMR i na bieżąco oceniać jej przydatność i realność wykorzystania, ale nie jako ekwiwalent dużych reaktorów - czytamy w komunikacie resortu, który cytuje "Puls Biznesu".
Atom, czyli jaki kraj, taki obyczaj
Choć energia jądrowa nie jest emisyjna, nie jest też pozbawiona innych wad. Wśród nich zdecydowanie na czoło wysuwają się promieniotwórcze odpady. Zdaniem Government Accountability Office tylko 35 zakładów atomowych rozlokowanych w 35 stanach USA wyprodukowało już 88 tys. ton radioaktywnych śmieci.
Stąd nie brakuje krajów, które jednak z energii jądrowej chcą zrezygnować. Tuż po katastrofie w Fukushimie w 2011 r. taki krok zapowiedzieli nasi zachodni sąsiedzi. Niemcy postanowili, że do 2022 r. zamkną wszystkie elektrownie atomowe. Wtedy łączne koszty wspierania OZE mają wynieść 680 mld euro.
Ale dzisiaj już nie jest takie pewne, czy rzeczywiście ów plan uda się zrealizować. Podobnie jak w przypadku zamykania wszystkich kopalń węglowych do 2038 r. I tu, i tu przeszkodą mogą być klimatyczne i energetyczne cele Brukseli. Może okazać się, że Niemcy jednak zwłaszcza bez atomu nie będą ich w stanie osiągnąć.
W zupełnie innym miejscu jest za to Francja. Tam przewiduje się wybudowanie sześciu reaktorów jądrowych w ciągu najbliższych 15 lat. Mimo że ciągle nad Sekwaną obowiązuje polityka ograniczenia uzależnienia energetycznego od atomu. Do 2035 r. jego udział w krajowym miksie energetycznym ma nie przekraczać 50 proc.