W Polsce za maryśkę można dostać trzy lata, w Czechach mandat, a Włosi mogą ją już uprawiać w domach
Sąd Najwyższy we Włoszech uznał, że w domowej hodowli marihuany nie ma nic zdrożnego pod warunkiem, że to „minimalna ilość na własny użytek”. Ale jak już wędrujecie palcem po mapie „europejskiego buta”, to przestańcie. Politycy z konserwatywnej Forza Italia już zapowiedzieli, że chcą doprowadzić do unieważnienia tego orzeczenia.
Już nie tylko zdrowy rozsądek (wystarczy porównać skutki uzależnienia i jego konsekwencje społeczne w przypadku alkoholu i marihuany), ale po prostu względy ekonomiczne stoją za tym, że w kolejnym kraju hodowla konopi z THC jest depenalizowana. Wszak amerykański stan Kolorado (ok. 5,5 mln mieszkańców) potrzebował raptem trzech i pół roku, żeby osiągnąć pół miliarda dolarów ze sprzedaży marihuany. Obecnie miesięczne przychody z tego tytułu kształtują się tam na poziomie ok. 24 mln dolarów.
Ale nie ma też za bardzo sensu zaglądania w tym względzie zza ocean. Na Starym Kontynencie nie brakuje dobrych przykładów. Rządowa umowa koalicyjna w Luksemburgu między liberałami, socjaldemokratami i Zielonymi zakłada legalizację konopi indyjskich w ciągu pięciu lat.
Polityka antynarkotykowa, którą prowadziliśmy przez ostatnie 50 lat, nie zadziałała. Zakazanie wszystkiego sprawiło, że stało się to po prostu bardziej interesujące dla młodych ludzi. Mam nadzieję, że wszyscy będziemy bardziej otwarci na narkotyki
- przekonuje Etienne Schneider, wicepremier i minister zdrowia w Luksemburgu.
Na razie tylko Włochy posłuchały
Mieszkańcy Luksemburga powyżej 18. roku życia mogliby kupić marihuanę do celów rekreacyjnych w ciągu najbliższych dwóch lat. Z kolei małoletni w wieku od 12 do 17 lat nie byliby karani za posiadanie marihuany pod warunkiem, że w ich kieszeni nie byłoby więcej niż 5 gramów suszu. Ale o organizowaniu masowych wyjazdów do Luksemburgu - lepiej zapomnieć. Chcąc zdusić turystykę narkotykową w zarodku, ustalono, że na legalny zakup marihuany w Luksemburgu będą mogli sobie pozwolić tylko obywatele tego niewielkiego kraju.
Na razie miłośnicy psychoaktywnych konopi mogą zacząć zerkać w kierunku Włoch, gdzie tamtejszy Sąd Najwyższy uznał, że jeżeli to są minimalne ilości i tylko i wyłącznie na własny użytek - to jak najbardziej można uprawiać marihuanę w domu.
Marihuana na cenzurowanym w Forza Italia
Takie orzeczenie to pokłosie działań właścicieli dwóch zakładów, którym sądy niższej instancji takiej hodowli zabroniły. Decyzja Sądu Najwyższego oznacza otwarcie drogi do oficjalnej legalizacji domowych upraw marihuany. Tyle że we Włoszech ta droga może być równie szybko zamknięta.
Tak przynajmniej wynika z komentarzy przedstawicieli konserwatywnej partii Silvio Berlusconiego Forza Italia, którzy już zapowiedzieli, że jak tylko dojdą do władzy - zgodę Sądu Najwyższego jak najszybciej unieważnią. I nie są w tym osamotnieni.
Europa coraz bardziej zielona
Marihuana wkracza do Europy przede wszystkim jako środek medyczny. Zaczęło się od Niemców, którzy w 2017 r. zliberalizowali służbę zdrowia. W pierwszych trzech kwartałach 2018 r. całkowita sprzedaż legalnej marihuany wyniosła u naszego zachodniego sąsiada 50 mln euro. Szacuje się, że do listopada 2018 r. w Niemczech medyczną marihuanę przepisano około 40 tys. pacjentów. Branża uważa, że liczba ta może ostatecznie wzrosnąć do 1 mln, a w całej Europie do 5 mln osób.
W styczniu 2018 r. marihuanę medyczną zalegalizowała Malta. Na taki krok zdecydowała się także Polska. Medyczna marihuana (i każda inna) pozostaje nielegalna m.in. w Szwecji, na Węgrzech czy Islandii. Jeżeli chodzi o rekreacyjne palenie, to w takich krajach jak Belgia, Hiszpania czy Słowenia funkcjonują legalnie kluby.
Jednym z najbardziej liberalnych krajów pod tym względem w Europie są Czechy. Posiadanie tam niewielkiej ilości marihuany jest klasyfikowane jako wykroczenie i nie jest karane przez prawo, chociaż może pociągnąć za sobą karę pieniężną w wysokości do 15 tys koron czeskich (ok. 555 euro).
W Polsce za posiadanie marihuany do celów rekreacyjnych niezmiennie grożą 3 lata więzienia.