Rząd rozda mieszkańcom milion nasion marihuany. Tajlandia liberalizuje przepisy
Rewolucja w Azji Południowo-Wschodniej. Tajlandia kończy powoli rozpoczęty ponad trzy lata temu proces wychodzenia poza narkotykową bańkę, w której bardzo surowo karane było posiadanie i użycie jakichkolwiek substancji psychoaktywnych. Ale to wcale nie znaczy, że już za chwilę po Bangkoku będzie można bez problemu chodzić ze skrętem w dłoni.
Pod koniec 2018 r. Tajlandia wywołała niemałą konsternację wśród pozostałych krajów regionu i zmieniła swoje prawo, żeby zezwolić na użycie marihuany do celów medycznych. To był szok, bo patrząc pod kątem restrykcyjności antynarkotykowego prawa, ta część Azji może być porównywana jedynie do Bliskiego Wschodu. Dobrym przykładem jest Singapur, gdzie za kratki można trafić za ślady narkotyku w krwi. Przy posiadaniu większej ilości tego typu substancji psychoaktywnych i handlu realną konsekwencją jest kara śmierci.
Z tego porządku nagle postanowiła wyrwać się Tajlandia, której przedstawiciele nie ukrywają, że mają nadzieję w ten sposób jeszcze bardziej rozwinąć swoją turystykę. A też tamtejszy rząd ma chrapkę na pozycję lidera w raczkującym dopiero co azjatyckim przemyśle konopi indyjskich.
Marihuana: milion nasion dla domowych upraw
Tajlandia już w grudniu 2018 r. wprowadziła w życie przepisy zezwalające na używanie marihuany do celów medycznych. Od 9 czerwca 2022 r. z kolei zacznie obowiązywać ustawa, która pozwala na uprawę konopi indyjskich we własnym domu. Pod pewnymi warunkami: musi być to marihuana medyczna i używana wyłącznie do celów medycznych. I żeby jak najbardziej rozpropagować te przepisy, rząd w Bangkoku postanowił rozdać wśród mieszkańców milion sadzonek - do uprawy w domu, wyłącznie na własny użytek medyczny. Już wcześniej Anutin Charnvirakul twierdził, że uprawa konopi na małą skalę może przynieść każdemu gospodarstwu domowemu dodatkowe 13 tys. dol. rocznie. Tajlandzki biznes z kolei na takiej zmianie prawa może zyskać więcej niż 300 mln dol. w skali 12 miesięcy.
Rekreacyjny skręt czeka w kolejce
Wiceminister zdrowia Tajlandii dr Sophon Mekthon zasugerował ostatnio, że dopuszczenie rekreacyjnego używania marihuany jest jak najbardziej możliwe. Wszak stosowanie konopi indyjskich w celu uśmierzania bólu i zmęczenia było kiedyś bardzo dobrze znane w Tajlandii. Na razie jednak nic w tej sprawie nie zmieniło się od 1935 r., od kiedy posiadanie marihuany uznawane jest za przestępstwo. I do dzisiaj za produkcję lub transport marihuany grozi w Tajlandii do 15 lat więzienia i grzywna w wysokości ponad 40 tys. euro. Być może zmieni się to po tym, jak rząd w Bangkoku usunie konopie indyjskie z listy narkotyków uznawanych za nielegalne na mocy ustawy o środkach odurzających. Możliwe, że do tego dojdzie też w pierwszej połowie czerwca.