Eksperci z całego świata pilnie wypatrują wzrostów przychodów, które wypełnią finansową wyrwę, jakiej jeszcze świat nie wiedział po pandemii koronawirusa. Gubernator Nowego Jorku Andrew Cuomo już ma pomysł, który mógłby się sprawdzić nawet w kraju nad Wisłą.
Koronawirus masakruje światową gospodarkę. Bank Światowy przewiduje, że w najgorszym przypadku globalne PKB skurczy się o 4,8 proc. Scenariusz umiarkowany z kolei zakłada zwinięcie się gospodarki o 3,1 proc. Obecna pandemia ma znacznie szerszy zasięg, bo poprzednie epidemie (jak np. ebola) dotknęły głównie kraje ubogie i słabo rozwinięte.
COVID-19 zmienia te zasady gry. Największą liczbę zakażeń koronawirusa wykryto w USA, Chinach, Iranie, Korei Południowej, Włoszech, Francji i Hiszpanii - w krajach stanowiących ponad 45 proc. gospodarki według parytetu siły nabywczej.
Finansowy dół wykopano przez pandemię, jest historycznych rozmiarów. Nie pomógł też 2019 r., kiedy - jak wskazują dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego - światowa gospodarka poprawiła się zaledwie o 2,9 proc. - to najwolniejsze tempo od czasów Wielkiej Recesji z lat 2007-2009.
Tym bardziej ekonomiści zaczęli wypatrywać recepty na taki stan rzeczy. Swoim pomysłem ostatnio podzielił się Andrew Cuomo, gubernator Nowego Jorku, który uważa, że w wychodzeniu na finansową prostą pomoże tylko jedno: legalizacja marihuany.
Legalizacja marihuany bo potrzebujemy pieniędzy
Andrew Cuomo wyraził taki pogląd przy okazji promocji własnej książki „American Crisis”, w której nowojorski gubernator szczegółowo opisuje wysiłki podjęte podczas pandemii COVID-19. Przeprowadzający wywiad Andy Cohen w pewnym momencie zapytał, czy Nowy Jork zamierza zalegalizować marihuanę.
Wkrótce, bo potrzebujemy pieniędzy
- odparł krótko Andrew Cuomo.
Jednocześnie przyznał, że to nie będzie jego pierwsza próba, jeżeli chodzi o legalizację marihuany w Nowym Jorku. Teraz jednak jego zdaniem do listy wcześniejszych argumentów za takim rozwiązaniem dochodzi ten koronny.
„Jest wiele powodów, aby to zrobić, ale jedną z korzyści jest to, że przynosi to również dochody” - nie ma złudzeń Andrew Cuomo.
Zielona żyła złota
Tylko czy w tym nie ma przesady? Rzeczywiście przychody z marihuany mogą zrobić taką finansową różnicę? Odpowiedzi najlepiej szukać w stanie Colorado, w którym sprzedaż marihuany medycznej i rekreacyjnej osiągnęła w 2019 r. rekordowy poziom 1,75 mld dol. (wzrost w porównaniu z 2018 r. o 13 proc.).
Tylko pobór podatków z tego tytułu przyniósł temu stanowi w ubiegłym roku 302 mln dol. Jak wylicza Marijuana Business Factbook w całych Stanach Zjednoczonych sprzedaż marihuany medycznej i rekreacyjnej do końca 2020 r. może przynieść nawet 15 mld dol. (wzrost o ok. 40 proc. w porównaniu z 2019 r.). Tylko w Oklahomie, czy Florydzie do 2021 r. zyski mają przekroczyć 1 mld dol.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że reprezentująca Demokratów Kamala Harris w trakcie debaty kandydatów na wiceprezydenta USA stwierdziła, że o ile Joe Biden wygra wyścig o fotel prezydenta w Białym Domu, to wtedy marihuana będzie zdekryminalizowana na szczeblu federalnym w całych Stanach Zjednoczonych. I wychodzi na to, że Europa też nie chce zostać w tyle w tym zakresie. Chociaż w 2019 r. przychody legalnego rynku konopi indyjskich na Starym Kontynencie wyniosły ogółem raptem ok. 0,3 mld dol., to przewiduje się, że do 2024 r. wzrosną one do blisko 2,5 mld dol.
W Polsce też w kasie państwa widać drugie dno
Większe pieniędzy z tego tytułu w Europie pojawią się, jak tylko kolejne kraje europejskie zaczną legalizować marihuanę i czerpać zyski z jej sprzedaży. I to wcale nie jest odległa perspektywa. Ostatnio coraz więcej powstaje klubów oraz stowarzyszeń zajmującymi się marihuaną w Luksemburgu, San Marino, Szwajcarii, ale też w tak dużych miastach europejskich, jak Berlin, Barcelona czy Kopenhaga. Teraz, w dobie historycznego dołka finansowego, wydaje się, że te działania tylko przyspieszą.
Tym samym wraca znowu temat legalizacji marihuany w Polsce. Zwłaszcza że centrala kasa państwa ma na tyle świecić pustkami, że rozważany jest scenariusz, w którym program 500+ nie byłby jednak dla każdego, a jedynie dla tych najgorzej uposażonych. Co gorsza, na razie nie widać żadnej alternatywy dla lockdownu nr 2 nad Wisłą. Tymczasem statystycznie obecnie w naszym kraju wypalać ma się co roku co najmniej 500 ton marihuany. Tylko w ramach nałożonych na ten proces podatków budżet zyskałby od 9 do 10 mld wzwyż.
To kwota, która załatałaby najpilniejsze potrzeby. Jeszcze przed pandemią analitycy Credit Agricole wyliczali tegoroczny deficyt samorządów terytorialnych na 6-18 mld. Na 9,8 mld zł z kolei oszacowano koszty sfinansowania trzynastej emerytury w 2019 r. 16 mld w 10 lat państwową kasę ma z kolei kosztować program „Dobry Start” z wyprawkami dla uczniów.
Takie pieniądze z legalizacji marihuany mogłyby być też zbawieniem dla naszej służby zdrowia. Wszak utworzenie szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym to kwestia kilkunastu milionów złotych. Za 10 mld zł postawilibyśmy takie nie tylko w miastach wojewódzkich, ale w każdy innym z większą liczbą mieszkańców niż 100 tys. też.
Ale jak aborcja i LGBT na cenzurowanym to marihuana też
Tylko w dobie trwającego w naszym kraju sporu światopoglądowego trudno wyobrazić sobie, że nagle polski rząd decyduje się na legalizację marihuany. Nie zapominajmy też o alkoholowym lobby, dla którego kraj nad Wisłą to idealny przyczółek, z którego ani myśli rezygnować. Brakuje też ewidentnie woli politycznej. Ale nie tej incydentalnej, kiedy jakiś poseł chce się popisać przed kamerami. Tę farsę potwierdza Parlamentarny Zespół ds. Legalizacji Marihuany, który jest tylko po to, żeby w Polsce nikt nie zarzucił, że się nawet o marihuanie nie rozmawia. Pal licho, że ów Zespół spotkał się raptem dwa razy i bardziej przypominało to rozmowy przy kawie niż poważne dyskusje nad regulacjami prawnymi.
Na poważnie w Polsce kwestią legalizacji marihuany zajmuje się wyłącznie Stowarzyszenie Wolne Konopie, które wiosną miało rozpocząć akcję zbierania podpisów pod projektem depenalizującym marihuanę w naszym kraju. Zgodnie z tą propozycją dozwolone miałoby być posiadanie do 30 g suszu oraz hodowla do 4 krzaków w domu na własny użytek. Akcji skutecznie przeszkodziła pandemia, ale Wolne Konopie do tematu z pewnością wrócą.
Jako czyny o znikomej szkodliwości społecznej, przewidywane w obecnym stanie prawnym kary pozbawienia wolności są niecelowe, nieskuteczne i niepotrzebnie obciążają wymiar sprawiedliwości oraz organy ścigania
– czytamy w uzasadnieniu projektu ustawy o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.