REKLAMA

Tysiące firm zostały z niczym. Powódź łez nad Odrą

Biznes liczy straty po katastrofie ekologicznej w Odrze i wypatruje jakiejkolwiek pomocy od państwa. Kłopot ze wskazaniem konkretnego sprawcy lub sprawców komplikuje również ewentualną wypłatę odszkodowań. Tymczasem Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Katowicach odpiera zarzuty dotyczące źródła tych rzecznych nieszczęść w Kanale Gliwickim. Cały czas trwa kontrola interwencyjna Zakładów Mechanicznych Bumar-Łabędy.

Skażenie Odry. Tysiące firm zostały z niczym. Powódź łez nad Odrą
REKLAMA

Skażenie Odry wciąż ma niejasne przyczyny. Chociaż zakaz z korzystania z rzeki w zachodniopomorskim obowiązuje do 25 sierpnia, to raczej można spodziewać się jego przedłużenia. A to na całej długości rzeki oznacza dalsze straty dla działających w jej okolicach przedsiębiorców. Na spływające wraz ze śniętymi rybami miliony z przerażeniem patrzą samorządowcy.

REKLAMA

Ledwo zipią nie tylko wypożyczalnie kajaków, czy smażalnie ryb, ale też ośrodki agroturystyczne. Jest dramat, bo z oczywistych względów nikt teraz nad Odrą jakiegokolwiek wypoczynku nie planuje.

Katastrofa ekologiczna: co z odszkodowaniami?

Przedstawiciele Ministerstwa Rozwoju i Technologii twierdzą, że trwają pracę nad systemem wsparcia. Podobno rozważane są różne warianty pomocy, a kluczowy ma być skala spadku dochodów. Raczej nie ma co liczyć na wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, co by ułatwiło wypłatę odszkodowań, ale rząd nie chce zgodzić się na takie rozwiązanie. Bo wtedy ciężar finansowy takiej operacji musiałby wziąć na własne barki. Chociaż taki mechanizm mógłby uratować niejeden biznes. 

Dlatego tak istotne jest wskazanie sprawy lub sprawców katastrofy ekologicznej w Odrze. Bo bez tego jest tylko jedna możliwość: walka o odszkodowanie ze względu na zaniechanie ze strony właściwych organów państwa. Jak wskazuje Rafał Chabasiński z Bezprawnika, odpowiedzialność odszkodowawcza Skarbu Państwa, samorządu i innych instytucji z powodu zaniechań nie zniknie nawet wówczas, gdyby okazało się, że katastrofa w Odrze jednak ma naturalne przyczyny.

Kanał Gliwicki i Bumar bez winy?

Tymczasem Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Katowicach za jednym razem obala dwie hipotezy i przekonuje, że ze śniętymi rybami w Odrze żadnego związku nie ma Kanał Gliwicki.

Podwyższone stężenia chlorku odnotowano jedynie 27 kwietnia i 13 maja. Ale jak słyszymy: to typowe dla tych wód, ponieważ rzeka Kłodnica, zasilająca zarówno Kanał Gliwicki jak i jezioro Dzierżno Duże, jest odbiornikiem zasolonych wód dołowych pochodzących z odwadniania okolicznych kopalń. Z kolei w badaniach wód Kanału Gliwickiego z 30 marca, 1 maja oraz 29 czerwca wykazano, że stężenia substancji zanieczyszczających (m.in. fluorantenu, benzo(a)pirenu) są niższe od maksymalnych dopuszczalnych stężeń w wodzie dla jednolitych części wód rzecznych i jeziornych.

REKLAMA

Jednocześnie WIOŚ w Katowicach informuje, że od 26 lipca trwa kontrola interwencyjna Zakładów Mechanicznych Bumar-Łabędy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA