Polski rząd rozpaczliwie szuka pieniędzy na łatanie budżetu, sfinansowanie pomocy dla przedsiębiorców i nowe wydatki socjalne jednocześnie. A co gdyby z pomocą przyszedł Joe Biden? Amerykański prezydent rozpoczął właśnie ogólnoświatową debatę nad opodatkowaniem korporacji. Nasz kraj zarobiłby na tym kilka miliardów złotych.
fot: Gage Skidmore/flickr.com/CC BY-SA 2.0
Joe Biden rozsiadł się już na dobre w Gabinecie Owalnym i zaczyna realizować coraz ciekawsze pomysły. Najnowszy dotyczy opodatkowania korporacji, które uciekają do rajów podatkowych.
W dużym skrócie wygląda to tak: administracja nowego prezydenta USA chce, by duże bogate firmy zaczęły płacić podatki w miejscu, w których generują zyski. W tej chwili duża część z nich rejestruje się w państwach, które licytują się z resztą świata na wysokość CIT. Ustaliłeś najniższą stawkę daniny? Wygrałeś życie. Korporacje będą szukać u ciebie wytchnienia od obciążeń fiskalnych
Europejskie raje podatkowe
W Europie takimi bezpiecznymi przystaniami dla gigantów są Irlandia, Holandia, Luksemburg, Cypr, Malta i Belgia. W tej pierwszej urzęduje na przykład Facebook i Apple, w Niderlandach największymi beneficjentami systemu optymalizowania podatków są Phillips oraz Shell. Nie oznacza to z automatu, że wspomniane państwa rzeczywiście inkasują na obecności branżowych potentatów duże pieniądze. Kilka lat temu holenderska prasa ujawniła, że Shell na odliczeniach podatkowych „zaoszczędził” 250 mln euro.
Opinię publiczną takie praktyki zbulwersowały, ale tajemnicę poliszynela stanowi fakt, że Holendrzy od lat przymykają oczy na wywożenie pieniędzy za granicę. Są – jakby to elegancko ująć – państwem tranzytowym. Wiele korporacji przerzuca do nich swoje zyski z innych krajów pod pretekstem wydumanych opłat na rzecz centrali.
W przeciwieństwie do większości członków Unii Europejskiej Holandia nie ma problemu z tym, by ta kasa została potem przelana na konta zarejestrowane w pozaunijnych prawdziwych rajach podatkowych na Kajmanach czy Bermudach. Część z 22 mld dol., jakie przepływa przez kraj wiatraków i tulipanów trafia oczywiście po drodze do krajowego budżetu.
Co ma polski budżet do podatku Bidena?
Biden mówi temu zjawisku: „stop”. Od płacenia dochodowego w USA migają się tacy giganci jak Nike, FedEx, Netflix czy Amazon. Dwie pierwsze nie odprowadziły do federalnych budżetów ani grosza.
Oficjalnie w tej sprawie wypowiedziała sekretarz skarbu Janet Yellen. Członkini prezydenckiej administracji zauważyła, że globalny podatek od firm sprawi, że światowa gospodarka rozkwitnie, a konkurencja między przedsiębiorstwami będzie oparta na uczciwszych zasadach.
Koniec z wyścigiem do dna
– obwieściła
Okej, ale jak ta cała awantura ma się do polskiego budżetu? Amerykanie zamierzają poruszyć kwestię podatku na forum międzynarodowym. A dokładniej poprzeć projekt takiej daniny, który od miesięcy przygotowywany jest przez OECD. Organizacja szacowała, że po zlikwidowaniu rajów podatkowych korporacje musiałyby wyskoczyć dodatkowo ze 100 mld dol.
Termin deklaracji sekretarz skarbu nie jest przypadkowy – przypadł tuż przed posiedzeniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. Stany Zjednoczone chcą przekonać do wprowadzenia minimalnego podatku od firm kraje G20, ale docelowo wystosować ją do 135 państw na świecie. Także Polski.
Yellen nie zaproponowała, ile globalne minimum mogłoby wynosić. Biden rzucił wcześniej liczbą 21 proc. od zysków wypracowanych na amerykańskiej ziemi. Żeby ukrócić podatkowe machinacje w kraju, dołożył do tego 15 proc. od zysków wykazanych w sprawozdaniach finansowych.
Ma to na celu zapobiegnięciu oszukiwania systemu. Wydaje się, że impreza już się skończyła
– skomentował Matthew Gardner z Instytutu Podatków i Polityki Ekonomicznej, cytowany przez Bloomberga
Po reformie przedsiębiorstwa działające na terenie USA byłyby najwyżej opodatkowane w całej OECD. Federalna stawka podatku ma zostać zwiększona z 21 proc. do 28 proc., a dodając do tego daniny stanowe i lokalne, firmy płaciłyby aż 32,34 proc. Obecnie odprowadzają do budżetów nieco ponad 25 proc.
Biden zbiera w ten sposób na swój „Nowy Ład”, który pod względem rozmachu ma przebić Franklina Delano Roosevelta. Przedstawiony ostatnio pakiet infrastrukturalny jest wart 2,25 bln dol. Komentatorzy zauważyli jednak, że pomysł opodatkowania firm musi podchwycić także amerykański Kongres. A o to już może nie być tak łatwo.
Biden dołoży nam do 700+
Polski Instytut Ekonomiczny liczył rok temu, że luka w CIT wynosi 22 mld zł. Z tego 17 mld zł to pieniądze, które wywożą z Polski taczkami zagraniczne korporacje. Najwięcej z nich trafia – a jakże! – do Irlandii (5 mld zł), Holandii (4 mld zł) i Luksemburga (3 mld zł).
Mnożąc to przez stawkę podatku od firm, dostajemy liczbę 3,2 mld. Właśnie tyle biznesowi giganci oszczędzają dzięki transferowaniu pieniędzy za granicę.
Jeżeli przyłożyć do tego skalę Bidena, potencjale zyski polskiego budżetu mogą być jeszcze większa. Zamiast 19 proc. CIT, dostalibyśmy 21 proc. To 3,57 mld zł. Kasa, która pozwoliłaby na sfinansowanie niecałych 3 miesięcy rozszerzenia programu 500+ do 700+.
Minister Kościński narzekał niedawno, że nie wyklucza takiego ruchu, ale brakuje mu pieniędzy. No to cyk. Amerykanie znaleźli już jedną czwartą. A na resztę, jak pisaliśmy na Bizblog.pl, też mamy już pomysły.