Miały być podwyżki i co? Górnicy już gotują się do strajku
Zagotowało się w JSW. Zatrudnieni tutaj górnicy byli przekonani, że prędzej czy później namówią zarząd spółki do wyraźnych podwyżek ich płac. Na początku zawsze w takich sytuacjach trwa przeciąganie liny, ale koniec końców udaje się dojść do porozumienia. Tyle tylko, że tym razem może być całkiem inaczej. Bo szefostwo JSW nie zamierza spełniać związkowych żądań. W zamian proponuje wypłatę jednorazowej nagrody. W odpowiedzi górnicy zapowiedzieli zorganizowanie protestu.
Górnicy z JSW nie dostali podwyżki. Już szykują się do protestu w Warszawie
Za niecałe dwa tygodnie ma dojść do mediacji między zarządem JSW a górnikami, którzy od tygodni wnoszą o podwyżkę swoich pensji, na co jednak szefostwo spółki nie chce się zgodzić, mimo rekordowych zysków w ostatnim czasie. Jednocześnie związkowcy nie ukrywają, że nie zamierzają więcej marnować czasu i już teraz przygotowują się do akcji protestacyjnych – w Katowicach i w Warszawie.
Górnicy stawiają wszystko na jedną kartę. Albo podwyżki, albo strajk
Zarząd JSW pewnie miał nadzieję, że skoro dogadał się ze związkowcami tuż przed świętami w sprawie przyszłorocznego ekwiwalentu za posiłek regeneracyjny, czyli wypłaty tzw. flapsów, to sprawa podwyżki pensji znajdzie się na drugim planie. Ale nie dość, że nic takiego nie miało miejsca, to w dodatku jesteśmy świadkami zaostrzenia stanowiska strony społecznej. Związkowcy właśnie poinformowali władze spółki, że albo dojdzie do 25-procentowej podwyżki pensji albo spór zakończy się strajkiem.
Koniec rozejmu. Górnicy ruszą na stolicę wykrzyczeć swoje żale
Było wyrównanie inflacyjne i zapowiedź zwiększenia krajowego wydobycia węgla, co sugeruje więcej pracy na kopalniach. Nawet o umowie społecznej rząd nie wspomina od miesięcy ani słowem, żeby tylko górników nie drażnić. Awantura z nimi w środku kryzysu energetycznego z pewnością Zjednoczonej Prawicy się nie przysłuży. Ale wszystko wskazuje na to, że nie uda się jednak zagwarantować spokoju. Górnicy chcą wiedzieć konkretnie, na czym stoją. W przyszłym tygodniu wykrzyczą to w Warszawie.
Jak PAŻP przewalała miliony złotych. Kontrolerów lotu pewnie zalewa krew
Kontrolerzy ruchu lotniczego narzekali, że szefowie ich mobbingują, a sama Agencja skąpi na wynagrodzeniach. PAŻP broniła się, że pracownicy muszą zarabiać mniej, bo kryzys lotniczy praktycznie ogołocił ją z przychodów. Kto miał w tym sporze rację? Już po fakcie, tj. po zażeganiu sporu, NIK opublikował wyniki kontroli. I okazuje się, że przy rozsądnym gospodarowaniu majątkiem PAŻP miałaby dużo więcej środków do dyspozycji.