Rząd chce obniżyć ceny leków. Branża skomle, ale czy naprawdę leki nie mogłyby być tańsze?
PiS chce regulować ceny leków, zmieniając zasady refundacji. Jak pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, Ministerstwo Zdrowia pracuje nad zmianą przepisów, by wprowadzić maksymalne ceny leków, a producenci, którzy by je przekraczali, byliby usuwani z listy refundacyjnej.
Branża oczywiście alarmuje, że doprowadzi do strat rzędu 600 mln zł i „uderzy przede wszystkim w polski przemysł farmaceutyczny”, który poniósłby straty rzędu 320 mln zł rocznie.
Na łamach „DGP” w alarmistycznym tonie przedstawiciele producentów leków twierdzą, że część chorych nie będzie już mogła korzystać z oryginalnych preparatów, które dotąd stosowali, a musiałaby sięgnąć po ich odpowiedniki. Ale czy to źle?
Farmaceutyczne lobby gubi się w zeznaniach
Logika nakazuje myśleć, że to właśnie jeszcze bardziej wzmocni rodzimy przemysł farmaceutyczny, bo polskie firmy specjalizują się właśnie w generykach, a więc zamiennikach leków oryginalnych, które są tańsze, ale zawierają dokładnie tę samą substancję czynną.
Branża wyciąga nawet najcięższe działa, twierdząc, że masowe przerzucenie się chorych z oryginalnych leków na generyki „na dłuższą metę doprowadziłoby to do upadku branży”.
Czyżby? Przecież dziś tak już dziś polscy pacjenci w przeważającej większości korzystają z zamienników. Z wyliczeń European Generic Medicines Association wynika, że udział leków generycznych w polskim rynku leków w Polsce wynosi już ok. 70-80 proc. Jakoś trudno uwierzyć, że zmiana o kolejne 10-20 proc. doprowadzi branżę do upadku.
Jeszcze ciekawsze, że branża sama sobie zaprzecza. Polski Związek Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego - Krajowi Producenci Leków na stronie producencilekow.pl wręcz zachwala, jakie to generyki są wspaniałe, nawet lepsze od oryginałów:
I kto by pomyślał, że branża teraz tak bardzo martwi się, że pacjenci po zmianie zasad refundacji będą mieli ograniczony dostęp do leków oryginalnych.
Spokojnie, Unia uratuje nas przed importem z Azji
Cytowany przez „DGP” Krzysztof Kopeć z Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego przestrzega, że nowy mechanizm refundacji spowoduje, że Polska będzie uzależniona od produkcji leków w Chinach czy Indiach. „Nasze ceny są wyższe, bo i koszty produkcji są wyższe. Nie damy rady konkurować z lekami z tamtych krajów” – mówi na łamach gazety Kopeć.
Spokojnie, Unia nas przed tym uratuje. Przypominam, że zaledwie pod koniec listopada Komisja Europejska przyjęła nową strategię, która wyznacza kierunki rozwoju europejskiego przemysłu farmaceutycznego. Strategia ma wzmocnić sektor farmaceutyczny, zwiększyć dostępność leków na terenie Unii i zmniejszyć zależność od dostawców spoza UE, w tym głównie właśnie z Azji. Te działania to oczywiście efekt pandemii koronawirusa, która pokazała całemu światu, jak bardzo jest uzależniony od substancji aktywnych z Indii i Chin. Wydaje się, że odrobiliśmy już tę lekcję, więc straszenie uzależnieniem od Azji zaraz będzie passé.
Branża farmaceutyczna ledwo zipie?
Czy producenci leków rzeczywiście są w tak trudnej sytuacji, że nie wolno im dokładać kłopotów?
Z ubiegłorocznego raportu Departamentu Strategii i Analiz Międzynarodowych PKO BP wynika, że to całkiem silny sektor:
- Polska jest 9. rynkiem w UE pod względem hurtowej sprzedaży farmaceutyków, która w 2018 r. wyniosła 14,6 mld euro;
- wartość wyprodukowanych farmaceutyków w Polsce systematycznie rośnie. W 2017 r. polskie firmy wytworzyły produkty o łącznej wartości 3,8 mld euro (w cenach producenckich), co oznacza wzrost produkcji w stosunku do 2008 r. o 27 proc.;
- w latach 2014-2018 eksport polskich farmaceutyków wzrósł o 18,2 proc. z poziomu 2,7 mld euro do 3,2 mld euro;
- w 2019 r. wartość rynku farmaceutycznego wyniosła ponad 36,43 mld zł.
Z monitoringu branżowego tego samego banku wynika, że „branża farmaceutyczna należy do beneficjentów pandemii COVID-19”. W I kwartale 2020 r. przychody branży wzrosły o 13,8 proc. r/r, w II kwartale o 4,7 proc. r/r.
Zysk netto w I kwartale wzrósł o 19,3 proc. r/r, a w II kwartale o 7 proc. r/r. No i jeszcze rentowność sprzedaży: w I kw. wyniosła 16,5 proc, w II kw. 8,1 proc. I jak zaznaczają analitycy PKO BP, w obu przypadkach znacznie przekraczała średnią w przetwórstwie przemysłowym.
I jeszcze jedna ciekawostka: w sektorze produkcji leków i wyrobów farmaceutycznych przeciętne wynagrodzenie brutto stanowi 140 proc. tego, co płaci się pracownikom w sektorze przetwórstwa przemysłowego ogółem. Tymczasem wydajność pracy to tylko 87 proc. - wynika z obliczeń Polskiego Instytut Ekonomicznego na podstawie danych GUS.
Diabeł tkwi w szczegółach
Jak rozumiem, w reformie systemu refundacji nie chodzi o to, żeby zaniżać ceny wszystkich leków i zmuszać producentów do produkcji po kosztach, doprowadzając ich na skraj bankructwa, żeby tylko pacjent miał taniej. Ale chodzi o to, żeby budżet nie dopłacał do leków, które są drogie, a mogłyby być tańsze. I rozumiem też, że resort zdrowia nie będzie wróżył z fusów, co ile powinno kosztować.
Wstępna propozycja jest taka, by preparat nie mógł być droższy niż 150 proc. ceny leku wyznaczającego limit ceny w danej grupie. Grupy leków będą tworzone według chorób.
Czy to zadziała? Rozwiązanie z pewnością powinno być szeroko dyskutowane, a z tym niestety w ostatnich latach mamy w Polsce pewien problem. Faktem jest jednak, że jakiegoś rodzaju presja na producentów leków się przyda, bo o ile mamy w Polsce relatywnie tanie leki innowacyjne, o tyle generyki, które stanowią większość sprzedaży, są droższe w porównaniu z innymi krajami.