A jednak jest kwas między Radiem 357 a Radiem Nowy Świat. Padły pierwsze mocne oskarżenia
Marcin Kydryński jest „zaskoczony” i „wkurzony”, a Piotr Jedliński mówi o „hipokryzji” i „mijaniu się z prawdą”. Ogłoszenie powstania kolejnej „prawdziwej Trójki” w internecie wbrew pierwszym sygnałom o pokojowym współistnieniu wywołało niespodziewanie ostry atak ze strony założycieli Radia Nowy Świat.
Newsem dnia w poniedziałek było ogłoszenie startu nowego radia internetowego, do którego trafi cała plejada gwiazd podupadłego Programu 3 Polskiego Radia. Zaskoczenie tym większe, że już jedna „prawdziwa Trójka” nadaje od lipca – Radio Nowy Świat.
Dość szybko okazało się, że ten niespodziewany ruch byłych dziennikarzy Trójki wywołał nie tylko zaskoczenie, ale także silne emocje wśród niektórych współtwórców RNŚ. Niestety są to emocje zdecydowanie negatywne.
Rozżalony Kydryński
„Zaskoczyła mnie wiadomość, że Marek Niedźwiecki, Piotr Kaczkowski i reszta moich rozmaitych bliskich znajomych, żeby nie rzec »przyjaciół«, zakładają nowe radio. I można powiedzieć, że mnie to autentycznie wkurzyło” – powiedział Marcin Kydryński, były dziennikarz Trójki, a teraz jedna z twarzy RNŚ, podczas spotkania ze słuchaczami w Bolesławcu.
Na nagraniu w serwisie YouTube Kydryński nie próbuje się ukryć swojej irytacji konkurencyjnym projektem radiowym. Sugeruje nawet, że sama nazwa „Radio 357” to nie tylko „silne nawiązanie do Trójki”, ale wręcz plagiat – dziennikarz używa tu sformułowania „copy – paste”. Chodzi oczywiście o adres Myśliwiecka 3/5/7.
To mnie wkurzyło wręcz nieprzytomnie. To jest takie – proszę mi wybaczyć – polskie, sarmackie. Że my teraz ze swoją szabelką
– mówił Kydryński, z trudem panując nad wzburzeniem.
Marcin Kydryński zdradza swoim słuchaczom, że Marek Niedźwiecki, Piotr Kaczkowski i większość innych jego „przyjaciół”, a teraz współzałożycieli Radia 357, dostała zaproszenie do Radia Nowy Świat, gdy powstawało, ale z niego nie skorzystało.
„Nam bardzo fajnie się udało zrobić to radio i byliśmy bardzo otwarci, by przyjąć przyjaciół” – mówi. „Nagle się okazuje, że oni zabierają zabawki do jakiejś innej piaskownicy, że będą mieli super radio, wszyscy tam będą się bawić w tej piaskownicy” – dodaje.
O ile słowa Kydryńskiego to wciąż tylko dąsy na – chyba już byłych – przyjaciół, to były (już) prezes Radia Nowy Świat Piotr Jedliński we wpisie na Facebooku ostro zaatakował Tomasza Michniewicza, którego uznał za rzeczywistego szefa przedsięwzięcia pod szyldem Radio 357.
Dlaczego osobno?
„Miałem siedzieć cicho i się nie wypowiadać na temat Radia 357, jednak po dzisiejszym oświadczeniu Tomasza Michniewicza, muszę stwierdzić: nawet hipokryzja ma swoje granice” – napisał Jedliński. „Rozmawiałem z nim oraz innymi dziennikarzami przed powstaniem 357 i jestem zdumiony, że pomiędzy tym, co mówił na spotkaniach i tym, co teraz mówi publicznie, jest taki ogromny rozdźwięk” – dodał.
Jedliński nawiązał do krótkiego nagrania, w którym Tomasz Michniewicz odniósł się do wątpliwości, jakie wokół jego projektu pojawiły się w przestrzeni publicznej. Były dziennikarz Trójki przede wszystkim odpowiada na pytanie: dlaczego nie z Radiem Nowy Świat?
Tłumaczy w nim, że Radio 357 nie jest żadną konkurencją Radia Nowy Świat, a ponieważ „rynek patronów” podwaja się z każdym rokiem, nie może być to mowy o żadnej walce o osoby finansujące tego typu przedsięwzięcia. Zaprosił nawet dziennikarzy RNŚ do wspólnego zaśpiewania „piosenki z dzwoneczkami”, czyli nowej wersji trójkowego „karpia”.
Okazało się, że wątpliwości po tych wyjaśnieniach nie zniknęły, dlatego Michniewicz zamieścił wpis na stronie zbiórki w Patronite, w którym podkreślił, że „nie ma tu żadnej wielkiej tajemnicy ani jakiegoś konfliktu, a jedynie logistyka”. Dodał, że są dwa powody, dlaczego powstaje Radio 357 jako odrębny podmiot. Jeden z nich to „inny pomysł na radio”.
A drugi? „W Radiu 357 jest w tej chwili 40-osobowy zespół. W RNŚ pracuje ponad 60 osób. To już działająca redakcja z pełną ramówką. »Zróbcie to razem« oznacza tak naprawdę: zwolnijcie połowę ludzi z każdej redakcji i wyczyśćcie połowę ramówki” – pisze Tomasz Michniewicz. „Nie pomieścimy się pod jednym dachem. Owszem, w Trójce pracowaliśmy wspólnie, ale to firma o wielokrotnie większym budżecie, a po drugie, też nie wszyscy pracowaliśmy tam w tym samym czasie” – dodaje.
„Nie mamy żadnych wątpliwości, że jest miejsce dla dwóch takich rozgłośni i że nasza koegzystencja nie musi oznaczać konkurencji, a dla Państwa będzie oznaczać większy wybór. Naprawdę, dla RNŚ mamy tylko szacunek i sympatię. Przecież dwie rozgłośnie to dla Państwa więcej dobrego, a nie mniej!” – kończy swój wpis Michniewicz
Jedliński straszy „atrakcjami”
Dlaczego jednak Jedliński napisał o hipokryzji? Krótki wpis na Facebooku tego nie wyjaśnia, ale były szef RNŚ dał się namówić na kolejne wynurzenia w komentarzach. „To była rozmowa o współpracy przy tworzeniu nowego radia. Z udziałem także innych dziennikarzy. I nie wstydzę się tego, że będąc udziałowcem RNŚ, rozmawiałem o nowym radiu, bo założyłem ruch Ratujmy Trójkę w 2010 roku po to, żeby właśnie w takich czasach jak dziś, tę Trójkę i trójkowość ratować” – pisze.
„Udało się założyć RNŚ. Chciałem, żeby udało się założyć i drugie radio (bo doświadczenie pokazało, że na razie w jednym nie mogą wszyscy zaistnieć), a potem, co było i jest moim marzeniem, te radia połączyć. Jednak rozpoczynanie działania od mijania się z prawdą, nastraja mnie pesymistycznie” – pisze Piotr Jedliński.
Proszę mi wierzyć, nic nie jest takie, na jakie wygląda, a przed nami, słuchaczami, jeszcze wiele atrakcji
– kończy swój komentarz złowieszczo.
To oczywiście nie koniec. W jednym z kolejnych komentarzy Jedliński pisze o Michniewiczu jako o „posiadaczu 90 proc. udziałów spółki 357”. To o tyle ciekawe, że na stronie Patronite.pl, na której Radio 357 zbiera środki na funkcjonowanie, nie zamieszczono informacji, kto jest faktycznym właścicielem tego podmiotu.
To tylko tymczasowa spółka
Dzień po publikacji tego tekstu, 8 października na facebookowym profilu Radia 357 Tomasz Michniewicz zamieścił wpis, w którym odniósł się do kwestii własnościowych i struktury organizacyjnej radia. „Radio 357 (jako firma) będzie wspólną własnością wszystkich dziennikarzy tworzących redakcję. W różnym stopniu, w zależności od zaangażowania w jego budowę, ale wszystkich” – zadeklarował.
„Myślimy jeszcze nad optymalną formą prawną – może to będzie spółdzielnia, fundacja, stowarzyszenie, spółka komandytowa lub jakaś forma hybrydowa. Kancelaria prawna, która nam pomaga, szuka dla nas teraz najlepszej struktury, uwzględniając planowane zmiany przepisów podatkowych i nasze plany rozwoju, m.in. włączenie do spółki jakiegoś inwestora, który pomógłby nam zdobyć częstotliwość FM. Docelową formę prawną dla naszego radia wszyscy w redakcji wybierzemy wspólnie. W ciągu miesiąca ta ostateczna firma powinna być zarejestrowana” – zapewnił Michniewicz.
Dziennikarz odniósł się też do podanych przez Piotra Jedlińskiego informacji o spółce „357”. Choć do facebookowych wpisów byłego szefa RNŚ nie odniósł się bezpośrednio, wyjaśnił, że spółka 357 została w uproszczonej formie, przez internet założona wyłącznie na potrzeby uruchomienia zbiórki. Michniewicz przyznaje, że ma w niej 90 proc. udziałów, ale jak podkreśla, funkcję prezesa z przyczyn czysto technicznych pełni właściciel pozostałych 10 proc. akcji, jeden ze słuchaczy, a zarazem zaufana osoba twórców Radia 357. „Prace nad docelową strukturą wymagają więcej czasu, uwagi i przemyśleń. Nie chcemy tak ważnych decyzji podejmować w biegu” – wyjaśnił.
Tymczasem w nieco ponad 48 godzin Radio 357 zdobyło już finansowanie opiewające na ponad 160 tys. zł miesięcznie od ponad 6,5 tys. patronów. Nowy projekt nie osiągnął jednak takiego tempa zbiórki, jakie na Patronite.pl w porównywalnym czasie miało Radio Nowy Świat. RNŚ w ciągu trzech dni zdobyło 400 tys. zł, a dzisiaj jest wspierane przez 32 tys. osób, które co miesiąc wpłacają łącznie około 739 tys. zł.
Radio 357 ma być całkowicie wolne od reklam. Z pierwszej publicznej wypowiedzi Tomasza Michniewicza na temat Radia 357 wynikało, że inicjatorzy tego projektu mają planów pozyskania inwestora strategicznego i zamierzają się oprzeć jedynie na finansowaniu ze strony słuchaczy. W kolejnych wypowiedziach Michniewicz wskazywał, że jednak rozważane jest włączenie do projektu inwestora.
Tekst został zaktualizowany.