Boicie się podwyżek cen prądu? Po posprzątaniu aktywów węglowych to dopiero się zacznie
Prezes Urzędu Regulacji Energetyki boi się, że przepisy powołujące do życia Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE) nie są zapięte na ostatni guzik. W efekcie możemy mieć takie podwyżki cen energii, o jakich nawet nie śnimy. NIK za to mówi związkowcom, że wszystko sprawdzi, ale jak już NABE powstanie.
Jeszcze tylko kilka dni, do 28 czerwca, trwają konsultacje przygotowanego przez Ministerstwo Aktywów Państwowych projektu „Transformacja sektora elektroenergetycznego w Polsce. Wydzielenie wytwórczych aktywów węglowych ze spółek z udziałem Skarbu Państwa”. Chodzi o powołanie do życia NABE, która ma być fundamentem przyszłych zmian. I kiedy wydawać się mogło, że nikt nie ma żadnych uwag - nagle zamierzenia MAP skrytykował prezes URE.
„W koncepcji wydzielenia aktywów węglowych do NABE brakuje informacji, jak nowo utworzony podmiot będzie się zachowywał na rynku i jak osiągnięty będzie cel zapewnienia w długim okresie stabilnych cen energii” - stwierdził Rafał Gawin w trakcie Ogólnopolskiego Szczytu Energetycznego w Gdańsku.
Czy NABE wyhamuje podwyżki cen energii?
W założeniu NABE ma ściągnąć węglowy ciężar z państwowych spółek, które tym samym będą mogły zdecydowanie bardziej stawiać na inwestycje w gaz ziemny, a także odnawialne źródła energii. Ale jak NABE sobie poradzi na rynku i czy pojawienie się Agencji będzie skuteczną receptą na podwyżki cen prądu w Polsce? Te wszak przy tak gnających tylko do przodu cenach emisji CO2 są raczej przesądzone. Ostatni raz za wyemitowanie tony dwutlenku węgla trzeba było zapłacić poniżej 50 euro 7 maja, z wyjątkiem czasowych obniżek 19 maja i 4 czerwca.
Prezes URE wypowiadając się o NABE uznał, że to bardzo istotne spojrzenie na transformację energetyczną, ale tylko od strony właścicielskiej. I najważniejsze założenia dla Skarbu Państwa zawarto: trzeba wydzielić aktywa węglowe także dlatego, żeby odblokować unijne środki na inwestycje w źródła nisko- czy zeroemisyjne. A co z resztą?
Brakuje mi jednak w tym dokumencie odpowiedzi na pytanie, jak powinien wyglądać rynek po realizacji tej koncepcji
– zauważa prezes Gawin.
Najistotniejsze jest to, jak NABE będzie zachowywać się, jeżeli chodzi o dalsze kształtowanie cen energii i jak w ogóle poradzi sobie na rynku. Tego, jak wskazuje szef URE, w dokumencie MAP zabrakło. „Z punktu widzenia regulatora dostrzegam bardzo duże zagrożenie” - podkreśla prezes Rafał Gawin i wskazuje na długookresowe gwarancje utrzymania stabilnego poziomu cen energii.
NIK: NABE prześwietlimy, ale jak już powstanie
O tym, że NABE ma godzić w polskie interesy, wprost od tygodni mówią związkowcy z PGE i Tauronu, którzy koniec końców poprosili NIK o to, żeby przyjrzała się uważnie całej sprawie. „Projekt opiera się tylko i wyłącznie na założeniach, bez gwarancji oraz ustalonego sposobu funkcjonowania w przyszłości krajowej energetyki” - piszą związkowcy w zawiadomieniu do NIK. Ich zdaniem NABE „zagraża funkcjonowaniu krajowej gospodarki oraz daje możliwości uzależnienia Krajowego Systemu Energetycznego od obcego kapitału, oraz importowanej energii”.
Wytykają m.in. brak scenariusza finansowego, a także brak stabilizacji cen emisji. Czyli zwracają uwagę na te same aspekty co prezes URE. Jak jednak wynika z odpowiedzi od NIK, jaką otrzymali - na razie żadnej inspekcji nie będzie. NIK radzi za to związkowcom, żeby „zgłosić swoje uzasadnione uwagi w ramach prowadzonych konsultacji”. Jednocześnie NIK informuje, że powstanie NABE zaplanowane jest na lata 2021-2022, dlatego „ocena przez NIK będzie mogła nastąpić po tym okresie”.
Czyli wszystko jest w najlepszym porządku, a potem jak zwykle obudzimy się z ręką w nocniku
komentuje dla Bizblog.pl. Bogusław Tkocz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Tauron Serwis.