Moover chce wprowadzić do Polski możliwość dzielenia się samochodami na wzór wynajmu krótkotrwałego, który wprowadziło Airbnb. Przeszkodą w starcie jest jednak brak odpowiednich produktów ubezpieczeniowych.
Wysiadasz na lotnisku w obcym mieście i chcesz udać się do centrum - co robisz? Możesz skorzystać z komunikacji miejskiej, zamówić taksówkę albo wypożyczyć samochód. Polski startup chce dodać tej wyliczanki jeszcze jeden punkt - pożyczasz samochód od jednego z mieszkańców.
W aplikacji widzisz dostępne modele, wybierasz auto, które najbardziej ci pasuje, ustalasz długość wynajmu i dogadujesz się na odbiór samochodu.
Gdzie jest haczyk?
Kluczowe dla powodzenia startupu będzie rozwiązanie kwestii ubezpieczenia. Bez niego wynajem prywatnych samochodów byłby nierozsądny.
Użytkownik może wykupić dodatkowe ubezpieczenie, które pozwoli na brak udziału w szkodzie. Po stłuczce trzeba będzie zgłosić szkodę jako sprawca. Inaczej użytkownik może utracić kaucję, w przypadku najmu samochodów o wysokiej wartości.
- mówi w rozmowie ze Spider's Web Kamil Skarżyński, szef projektu.
Moover polega na rozwiązaniach ubezpieczalni, ale produktu skrojonego pod ich potrzeby jeszcze nie ma na rynku. Ubezpieczenie samochodów w Polsce i reszcie krajów Europy Wschodniej wygląda inaczej niż w krajach zachodnich.
W Polsce to samochód posiada ubezpieczenie OC, a nie kierowca, co komplikuje sprawę wynajmu
- podkreśla Skarżyński.
Wypożyczanie samochodów w modelu P2P będzie musiało jednak jeszcze nieco poczekać. W pierwszej fazie startup będzie automatyzował proces wypożyczenia auta z wypożyczalni. Już teraz udało się mu nawiązać partnerstwo z jedną z wypożyczalni.
Docelowo Moover ma zarabiać, pobierając 10 proc. prowizji
Twórcy rozważają również inne modele przychodowe, a także rozszerzenie spektrum świadczonych usług.
Wprowadzimy usługę dowozu i odbioru pojazdu oraz możliwość zatrudnienia szofera. Osoby, które nie chcą tankować czy czyścić samochodu po najmie, będą miały możliwość zakupienia takich usług, dzięki czemu same nie będą musiały się tym zajmować
- dodaje Skarżyński.
Startup analizuje również kwestie bezpieczeństwa związane z jeżdżeniem samochodami, należącymi do nieznajomych. W planach znajduje się wprowadzenie systemu oceny satysfakcji po obu stronach marketplace’u, co pozwoli wyeliminować nieszczerych użytkowników.
Mogą trafiać się samochody niesprawne, dlatego nasi użytkownicy będą mogli zgłosić zły stan pojazdu. Nie jesteśmy w stanie fizycznie sprawdzić wszystkich dostępnych w naszym serwisie samochodów, ale dążymy do całkowitego wyeliminowania tych niesprawnych technicznie, dlatego zweryfikujemy wszystkie zgłoszenia o niewłaściwym stanie pojazdu
- wyjaśnia Skarżyński.
Sam projekt znajduje się jeszcze w fazie prototypu i na jego doprowadzenie do końca potrzeba około 200 tys. zł. Dlatego startup poszukuje inwestorów i aniołów biznesu. Niedawno uczestniczył w programie akceleracyjnym ReaktorX, gdzie musiał uznać wyższość Hashiony - produktu dla osób z chorobą Hashimoto.
W USA rynek jest o wiele bardziej rozwinięty
Na Zachodzie działają już prężne, mulitimilionowe startupy, które pośredniczą w wypożyczaniu samochodów. Getaround czy Turo to jednorożce z dostępem do ogromnych zasobów kapitału, które z łatwością mogłyby wejść na nowe rynki i stawić czoła lokalnej konkurencji.
Rozwój całego segmentu został jednak bardzo mocno spowolniony przez pandemię. Amerykanie byli mniej skorzy do wypożyczania samochodów, co do których bezpieczeństwa nie mieli pewności. Liczba chorych rosła dramatycznie, więc prawdopodobieństwo trafienia na auto, którym podróżowała osoba, z koronawirusem nie było pomijalne. Wymienione wyżej startupy otrzymały nawet rządową pomoc w kwocie przekraczającej 5 mln dol.
Polacy będą jednak musieli zapewne stawić czoła krytyce modelu ekonomii współdzielenia, w której zamierzają odgrywać rolę jedynie pośrednika. Airbnb, wkraczając do wielu europejskich miast, doprowadziło do podwyżki cen wynajmu dla zwykłych mieszkańców. W ten sposób car-sharing P2P może doprowadzić do wzrostu cen samochodów, których nie będzie się opłacało tak szybko sprzedawać, skoro można je szybko wypożyczyć.
Wypożyczalnie mają swoje samochody, leasingują je lub dzierżawią, następnie zarządzają takimi flotami. My nie posiadamy żadnych samochodów i żadnymi samochodami nie zarządzamy, nie zamierzamy też tego zmieniać. Klient nie wypożycza od nas samochodu, my stwarzamy dogodne warunki, żeby wszystko było łatwe i bezpieczne, a samo dokonanie transakcji pozostaje między stronami najmu.
- określa model swojego startupu Skarżyński.
Dokładnie tak jak w przypadku Airbnb - hotelu, który nie posiada żadnych nieruchomości czy Ubera - firmy taksówkarskiej bez samochodów.