REKLAMA

Skorzystałeś już z programu Mój Prąd? Możesz dostać kolejną dopłatę w jego najnowszej edycji

Do tej pory z programu Mój Prąd skorzystało blisko 450 tys. osób. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że czwarta edycja zdecydowanie jeszcze poprawi te statystyki. Do przejścia na energetykę odnawialną nakłania przede wszystkim coraz droższa energia. Dodatkową zachętą jest możliwość skorzystania z obecnych dopłat tych, którzy sięgali już do dopłat z poprzednich edycji programu Mój Prąd.

Moj-Prad-autokonumpcja
REKLAMA

Twórcy programu Czyste Powietrze, który miał w Polsce zapędzić smog w kozi róg, muszą z nieukrywaną zazdrością spoglądać na inicjatorów Mojego Prądu. Od 2018 r. udało się wykorzystać raptem 1,35 proc. budżetu, który do września 2029 r. wynosi 103 mld zł. Tymczasem Mój Prąd to zupełnie inna para kaloszy. Tutaj zazwyczaj pieniędzy brakuje. W trakcie zorganizowanych do tej pory trzech edycji z dopłat o łącznej wartości prawie 2 mld zł skorzystało niemal 450 tys. osób. Głównie dzięki temu w Polsce mamy już prawie 900 tys. domowych mikroinstalacji.

REKLAMA

Eksperci są zgodni: przy takiej a nie innej sytuacji na rynku energii i galopującej inflacji - czwarta edycja programu Mój Prąd, która ruszyła 15 kwietnia, ma szansę na pobicie dotychczasowych rekordów. Szacuje się, że budżet w wysokości 350 mln zł szybko się rozejdzie i Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, tak jak zresztą zakładał, coś jeszcze dorzuci. 

Tak jak dotąd, kosztem kwalifikowalnym będą elementy instalacji fotowoltaicznej: jej zakup, transport i montaż. W nowej edycji obejmie to też magazyny ciepła i energii. Wsparcie nie może jednak przekraczać połowy tych kosztów - przypomina Bartłomiej Jaworski, Senior Product Manager w Eaton.

Mój Prąd też dla beneficjentów poprzednich edycji

Okazuje się, że z programu Mój Prąd wcale nie mogą korzystać wyłącznie osoby, które dopiero wchodzą w świat fotowoltaiki i energii ze słońca. Na straconej pozycji w żadnych wypadku nie są także beneficjenci poprzednich trzech edycji, korzystający z poprzednich dopłat.

Tacy prosumenci mogą ubiegać się jednak o niższą kwotę i muszą przejść na system net-billingu, żeby dostać środki – podkreśla Bartłomiej Jaworski.

Na największe wsparcie, liczone na 20,5 tys. zł, mogą jednak liczyć tylko ci, którzy z wcześniejszych odsłon Mojego Prądu w żadnej mierze nie korzystali. Chcąc uzyskać maksymalną dotację oprócz samej instalacji fotowoltaicznej, muszą też zainstalować jeszcze magazyn energii, magazyn ciepła i system zarządzania energią.

Premiowana jest przede wszystkim autokonsumpcja energii

Zdaniem ekspertów taka konstrukcja czwartej edycji Mojego Prądu, jak i wcześniejsza zmiana rozliczeń prosumentów (nadwyżka energii jest sprzedawana do sieci, a w przypadku jej braku – stamtąd też kupowana) wskazuje, że rząd chce obecnie promować autokonsumpcję. Nic też dziwnego. Szacuje się, że średnia wartość autokonsumpcji energii elektrycznej dla standardowego domu jednorodzinnego wynosi ledwie 20-30 proc. wyprodukowanej z mikroinstalacji energii. 

REKLAMA

W nowym systemie rozliczeń wręcz nie opłaca się produkować więcej energii, niż się zużywa. Pieniądze ze sprzedaży nadwyżek energii przez rok będą w „depozycie”. Jednak z niewykorzystanej kwoty będzie można wypłacić jedynie 20 proc. wartości mocy wprowadzonej do sieci w danym miesiącu – zwraca uwagę Jaworski. 

Tym samym przestanie się opłacać przewymiarowywanie instalacji i montowanie paneli o większej mocy niż na własne potrzeby. Taki system rozliczeń ma też zachęcić z przechodzenia z systemu net-metering na net-billing. System opustów wszak nie zniknął. Nadal będzie obowiązywał prosumentów, którzy do 31 marca 2022 r. przyłączyli swoje instalacje do sieci. I tak ma być przez 15 następnych lat.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA