Inflacja szaleje, więc Polacy złapali się za kieszenie. Już oszczędzamy na odzieży, słodyczach i alkoholu
To mogą być wyjątkowo skromne Święta Bożego Narodzenia, a pod choinką nie będzie takiej sterty prezentów jak zwykle. Polaków na tyle już dusi inflacja, że ci podczas zakupów oglądają każdą złotówkę z wszystkich stron. Badania pokazują, że większość z nas mocno ograniczyła wydatki, nawet na alkohol. Najgorsze jednak dopiero przed nami.
Już jest drogo, a ma być jeszcze gorzej. Najwięksi pesymiści uważają, że jeszcze w tym roku inflacja może osiągnąć poziom nawet 10 proc. Z monitoringu prawie 36 tys. cen detalicznych – dokonanego przez ekspertów UCE Research, Hiper-Com Poland i Grupy AdRetail – wynika, że w relacji rok do roku w październiku podrożało 8 z 12 kategorii. A drożyzna ma się dopiero co rozkręcać.
Zima może być dla Polaków szokiem cenowym
– mówi Karol Kamiński z Centrum Analiz Grupy AdRetail.
Jak wynika z badania przeprowadzonego przez UCE Research i Syno Poland dla Grupy Blix aż 67,9 proc. Polaków ogranicza wydatki w sklepach przez rosnącą inflację i wysokie ceny.
Konsumenci wbrew temu, co się powszechnie mówi, wcale więcej nie zarabiają. Jeżeli już poprawiła się ich sytuacja z wynagrodzeniami, to w sporadycznych przypadkach, a ceny w sklepach jednak mocno poszły w górę. I klienci widzą, że za te same zakupy muszą zapłacić więcej niż dotychczas – stwirdza dr Krzysztof Łuczak, ekonomista z Grupy Blix.
Do żadnych ograniczeń w sięganiu po portfel podczas zakupów przyznało się 20,3 proc. respondentów. 7,9 proc. z nich nie potrafi tego stwierdzić, a 3,9 proc. ankietowanych nie zwraca na to w ogóle uwagi.
Inflacja jeszcze dostanie kopa przez zwyżkę cen energii
Dr Urszula Kłosiewicz-Górecka z Polskiego Instytutu Ekonomicznego podkreśla, że gospodarstwa domowe wydają więcej, ale ekonomiczna użyteczność ich zakupów nie rośnie. Takie zjawisko zaś zwykle ogranicza skłonność konsumentów do zakupów. Zwłaszcza że w dobie tak wysokiej inflacji Polacy coraz bardziej boją się o swoje własne budżety. Co jest jak najbardziej racjonalne, biorąc pod uwagę, że już nikt nie ukrywa, że przyszły rok przywitamy z rekordowymi zwyżkami cen energii.
Raczej trzeba się nastawić na to, że będzie tylko gorzej. Gdy Polacy już wyczerpią oszczędności na towarach drugiej potrzeby, będą zmuszeni oszczędzać na tych, które są dla nich najważniejsze – kreśli przyszłość w czarnych barwach Łuczak.
Oszczędzać zaczęli nawet mieszkańcy dużych miast
Ekonomista z Grupy Blix zwraca też uwagę na pewne odwrócenie dotychczasowych terenów. Do tej pory przyjęło się wszak, że w dużych miastach Polacy więcej zarabiają i często są w lepszej sytuacji finansowej niż osoby w mniejszych ośrodkach, szczególnie na wsiach i w małych miejscowościach.
A mimo to widać, że tutaj sytuacja mocno się odwróciła. To świadczy o naprawdę poważnym problemie
– zwraca uwagę dr Krzysztof Łuczak.
Z badania wynika, że na oszczędności przy zakupach decydują się przeważnie badani z miast liczących powyżej 500 tys. mieszkańców – 70,6 proc. Kolejne są osoby z miejscowości mających od 5 tys. do 19 tys. ludności – 69,3 proc. Do większego pilnowania swoich portfeli bardziej skore są osoby w grupie wiekowej 56-80 lat (73,1 proc.). Większe niż zwykle oszczędzanie dotyczy też głównie najmniej zamożnych. Chodzi głównie o osoby z dochodem miesięcznym poniżej 1 tys. zł (78 proc.) oraz o ankietowanych zarabiających od tysiąca do niecałych 3 tys. zł.
Coraz mniej w sklepach patrzymy na odzież, alkohol i słodycze
A na czym najbardziej w sklepach zaczęliśmy oszczędzać, coraz bardziej przygnieceni przez inflację? To przede wszystkim odzież (38,7 proc.), alkohol (33,3 proc.) oraz słodycze i przekąski (32,7 proc.). Po drugiej stronie barykady jest kawa i herbata (6 proc.), napoje bezalkoholowe (9,1 proc.) i chemia gospodarcza (9,8 proc.) Jak wskazują autorzy badań: Polacy ustanowi przy okazji zakupów listę priorytetów, którą otwierają artykuły pierwszej potrzeby.
Poszukiwanie przez konsumentów tanich ofert oznacza zwrot w kierunku sklepów dyskontowych, które są już liderem, kontrolującym ponad 33 proc. rynku FMCG
– przekonuje dr Urszula Kłosiewicz-Górecka.